Nie
jestem w stanie przypomnieć sobie ani jednej szwedzkiej książki,
którą kiedykolwiek przeczytałam. Czytuję literaturę angielską,
amerykańską, polską – ale do szwedzkiej jeszcze się nie
dobrałam. Jakoś historie dotyczące ratowania świata wydawały mi
się domeną Stanów Zjednoczonych, to tam właśnie powstawały
kolejne książki i filmy dotyczące wybrańców czy superbohaterów
mających ochronić Ziemię przed jakimś złem, katastrofą czy po
prostu Tymi Złymi. Ten temat był wałkowany w literaturze setki,
jeśli nie tysiące razy, więc nie zdziwiło mnie moje dość luźne
podejście do Kręgu autorstwa Matsa Strandberga i
Sary Bergmark Elfgren. Nie spodziewałam się niczego nowego, żadnych
zaskoczeń – liczyłam na lekką książkę, która nie pozostawi
po sobie żadnego śladu. Dostałam coś diametralnie różnego.
Małe
miasteczko – większość historii tego typu rozgrywa się w małych
miasteczkach, o ironio – Engelfors. Zapadła dziura. Chociaż
posiada nawet swoją własną gazetę, mało jest sensacji. Spokojna
okolica, wszyscy znający wszystkich, jedno publiczne liceum; nie ma
co liczyć na ciekawsze wydarzenia niż szkolny dzień sportu. Z tego
powodu domniemane samobójstwo jednego z uczniów liceum, syna dobrze
znanego wszystkim pastora, wstrząsa małym miasteczkiem. Czemu
domniemane? Bo jest pewna osoba nie wierząca w te brednie, które
mówią wszyscy dorośli. Linnea, bliska przyjaciółka zmarłego
Eliasa, rozmawiała z nim tuż przed jego śmiercią i wcale nie
wyglądał na kogoś chcącego właśnie skończyć ze swoim życiem,
zwłaszcza w tak tchórzliwy sposób jak podcięcie żył. Nagle
wszyscy uczniowie okazują się być zainteresowani losami Eliasa,
nagle wszyscy deklarują, że go lubią... Linnea nienawidzi takich
fałszywych ludzi i ma zamiar odkryć, kto zamordował jej
przyjaciela.
Szkoła
nagle staje się pełna dziwnych zdarzeń, jakby zapoczątkowanych
śmiercią Eliasa. Sześć dziewcząt, całkowicie różnych i w
żaden sposób poza uczęszczaniem do jednego liceum ze sobą nie
związanych, zauważa nienormalne, żeby nie rzec paranormalne,
wydarzenia – takie zerwanie się lampy w sali gimnastycznej... a
Vanessa nagle odkrywa, że staje się niewidzialna. Rebecka, Minoo,
Anna-Karin, Ida, Linnea i Vanessa pewnej nocy prowadzone dziwną siłą
docierają w jedno miejsce. Okazuje się, że są czarownicami. I to
nie byle jakimi czarownicami, ale Wybrańcami, którzy mają stanąć
do walki ze złem chcącym przez Engelfors przeniknąć na całą
Ziemię. Od nich właśnie zależą losy świata. Dziewczyny są
zgodne: chyba tylko idiota uwierzyłby w takie bzdury. Tylko że...
jakim cudem Rebecka umie poruszać przedmiotami, a Vanessa znikać...?
I dlaczego księżyc jest krwawo czerwony i jedynie one są w stanie
go zobaczyć?
Pomysł
wydaje się być utarty i schematyczny; bez liku jest historii o
czarownicach, demonach i ratowaniu świata. Co prawda wiele z nich
jest również genialnych, ale równie dużo jest zwyczajnych i
nieciekawych. Krąg dla mnie z pewnością wędruje
do tej pierwszej grupy, bo chociaż aż tak genialną książką bym
go nie nazwała, to... to jest on bardzo dobrą książką. Trudno
nie mówić o pewnej dozie schematyczności, biorąc pod uwagę
wałkowaną od lat w literaturze tematykę ratowania świata, jednak
samo wykonanie, interpretacja tego tematu, jest oryginalna. Często
to powtarzam, ale atutem tutaj są bohaterki, bez dwóch zdań.
Stworzyć postacie jest łatwo, ale stworzyć głębokie, różnorodne
postacie, które co więcej muszą się jakoś zaprzyjaźnić – to
już jest sztuka. Mats Strandberg i Sara Bergmark Elfgren mistrzowsko
wykreowali postacie szóstki Wybrańców. Każdą z nich da się w
jakiś sposób polubić, każda ma własne problemy, mają rodziców,
którzy nie są zepchnięci poza fabułę (nie wszystkie, no ale),
mają swoje własne życie poza byciem czarownicą. Są tak różne,
jak to tylko możliwe. Nie wiem, jak autorom się to udało. Muszę
jednak przyznać, że odwalili kawał dobrej roboty.
Mam
pewien nawyk czytania wszystkiego w książce, absolutnie
wszystkiego. Od opisu z tyłu okładki, przez podziękowania pisarza,
po karty tytułowe. I o te ostatnie tutaj się rozchodzi –
zauważyłam coś niemożliwego, po prostu to nie mieści mi się w
głowie. Było trzech korektorów Kręgu, i to akurat
dobrze, im więcej poprawiania błędów, tym lepiej. Tylko że nie.
Inne książki miały po jednym korektorze i nie znajdywałam w nich
literówek, może zapodział się jakiś przecinek. A tutaj? Tutaj
literówek jest sporo. Przekręcanie imion dziewczyn (Vanessa –
Venessa), zapominanie myślników przy dialogach – takie błędy
mogą się zdarzyć, ale bez przesady, przy trzech korektorach?!
Pomijając tę kwestię, z Kręgiem technicznie jest
w porządku. Bardzo spodobała mi się koncepcja wszystkich trzech
okładek. Zachowane są w podobnym stylu, a rysunki na każdej z nich
wiążą się z fabułą. Takie proste, czarno-biało-czerwone
ilustracje idealnie wpasowują się z klimat Kręgu.
Zadziwia
mnie, jak łatwo z luźnego, nic nie wymagającego podejścia
do Kręgu, nagle stałam się zagorzałą fanką tej
trylogii! Zupełnie nie mam pojęcia, jakim cudem ta książka tak
mnie pochłonęła, złapała w swoje sidła i nie pozwoliła wyjść.
Wciąż nie pozwala. To nie jest powieść, o której łatwo się
zapomina. Wydaje mi się, że w czasach, kiedy trzy czwarte
wydawanych książek to w mniejszej lub większej części romanse,
to właśnie Krąg i inne podobne do niego historie
są wyczekiwanym przeze mnie powiewem świeżości. Wywołuje wiele
emocji i na równi skupia się na wywróconym do góry nogami życiu
codziennym i tym magicznym sześciu czarownic. Autorzy nie zapominają
o tym, że po odkryciu magicznych mocy dziewczyny wciąż są
nastolatkami i, przykładowo, nie mogą wymykać się co noc z domu,
mają rodziców i swoje problemy. To właśnie mnie oczarowało –
każda z Wybrańców była... była nastolatką. Z nastoletnimi
problemami, nie zawsze dogadująca się ze znajomymi czy rodzicami.
Na takie książki warto czekać. Kto jeszcze nie czytał, a ma
ochotę na trochę magii, serdecznie polecam. :)
Podchodziłam do tej książki bardzo sceptycznie i nawet nie miałam jej w planach. Dopiero twoja recenzja zachęciła mnie do bliższego zapoznania się z tą lekturą. Następnym razem zwrócę na nią większą uwagę. :)
OdpowiedzUsuńW takim razie bardzo się cieszę, że zachęciłam do lektury! :3
UsuńMi pierwsza część nieprzypadła do gustu, ale po przeczytaniu drugiej części zostałam fanką tej serii :P
OdpowiedzUsuń''Ogień'' jest o niebo lepszy od ''Kręgu'', więc czym prędzej bierz się za drugą część.
Pozdrawiam
weronine-library.blogspot.com
W momencie wstawiania tej recenzji byłam po skończeniu drugiego tomu - zaszalałam w bibliotece i przezornie wypożyczyłam dwa. :D Nie byłam w stanie się oderwać - tylko po skończeniu Kręgu zabrałam się za Ogień. Recenzji jeszcze nie napisałam, ale potwierdzam - duuużo lepszy! :D
UsuńDużo dobrego słyszałam o tej książce, więc mam zamiar po nią sięgnąć. Jest już chyba druga część, prawda?
OdpowiedzUsuńDruga część - tak, natomiast trzeciej ani widu, ani słychu, jak na razie - a szkoda. ;_;
UsuńTa książka intryguje mnie od naprawdę dłuższego czasu... Muszę w końcu się za nią zabrać:)
OdpowiedzUsuńTakże pokochałam tę książkę. :) Tak jak mówiłaś, świetne wykreowane postacie, ciekawa fabuła - to jest to, co lubię. Niestety, książka była z biblioteki, a chyba nie zamierzają kupić drugiej części. Zawsze wiatr w plecy. :( xD
OdpowiedzUsuńTeż miałam z biblioteki, tylko u mnie się pierwszy raz postarali i dwa tomy kupili. To był cud, bo znając ich, byliby w stanie kupić tylko drugi... :D To nie pierwszy byłby raz, kiedy kupowali serie nie od początku, haha :D
Usuń