wtorek, 21 stycznia 2014

BZRK | Michael Grant



Prawdą jest, że dystopie w drugiej połowie roku 2013 wręcz zalały rynek wydawniczy. Większość z nich była ukierunkowana raczej na ponure, mroczne wizje przyszłości, niezbyt futurystyczne, za to dość bezwzględne i krwawe. Lub po prostu brutalne. Mało było powieści raczej podchodzących pod sci-fi, więcej już miało technologicznie bardzo rozwiniętą przyszłość. Jednak nie samymi nowościami żyje człowiek. BZRK autorstwa Michaela Granta, pisarza, który uraczył nas niesamowitą serią GONE, to książka sprzed dwóch lat; całkiem niedawno wpadła mi w ręce, poznałam nazwisko i bez namysłu ją zakupiłam. Trochę się niepokoiłam, bo nie lubię popełniać czytelniczych błędów i wydawać pieniędzy na książki, które tematyką całkowicie do mnie nie przemawiają (i dlatego nie czytuję tanich romansów). Nanoroboty – a cóż to takiego? Nigdy nie przepadałam za... hm, robotyzacją w literaturze, była to dla mnie raczej domena filmów i efektów specjalnych, tam takie rzeczy pasowały. Co mogłoby być w takiej książce, w takim razie? Czterostronicowe opisy mechanizmu robotów?

Otóż nie. Zacznijmy jednak od początku. BZRK przedstawia całkiem niedaleką przyszłość, chociaż, jak się okazuje, znacznie bardziej rozwiniętą technologicznie. Wciąż nie wynaleziono lekarstwa na raka i wciąż istnieją instytucje takie jak psychiatryki – a w jednym z nich przebywa weteran wojenny Alex, bredzący dziwne, niezrozumiałe słowa. Pozornie niezrozumiałe, na przykład dla jego brata Noaha. Z czasem jednak Noah odkrywa to ziarno prawdy w bredniach swojego szurniętego braciszka i... możliwe, że on też tak skończy. Jego życie, nie licząc wizyt w psychiatryku, było całkiem zwyczajne, zwyczajnie nudne. A potem poznał Niżyńskiego, co spowodowało, że spokój i nuda już nigdy nie zagoszczą w jego życiu. Noaha już nie ma, jest tylko Keats z BZRK. Sadie była zwyczajną dziewczyną, jeśli pominąć wielocyfrową liczbę pieniędzy na koncie jej ojca. Ojca, który zginął w zamachu, pozostawiając swoją córkę. W życiu Sadie nie będzie już więcej normalności i nie byłoby jej nawet, jeśli nie dołączyłaby do BZRK – do końca życia w jej głowie będą małe bioty budujące siateczkę wokół tętniaka, który jest jak bomba zegarowa.

Noah i Sadie... a nie, przepraszam – Keats i Plath wstąpili (chociaż to trochę niedopowiedzenie, wielkiego wyboru nie mieli) do BZRK. Co to takiego? Cóż, ludzie, którzy najbardziej cenią sobie wolność i dla niej poświęcają się, tracą zmysły i rozum. Dosłownie. To szaleńcy ukrywający się pod imionami... szaleńców. Ofelia, Niżyński, Vincent (van Gogh), Renfield czy Leer... Już nigdy nie będą normalni. Jest też paru innych, złych szaleńców, których nie zamknięto w zakładzie psychiatrycznym. Z pomocą małych nanorobotów chcą podbić świat (jakie to typowe). Ich plan to z użyciem tych maluteńkich robocików przejąć władzę nad umysłami ważnych osobistości: premierów paru krajów, prezydenta USA... Niemały cel, prawda? Szaleńcy powstrzymujący szaleńców. Tego jeszcze nie grali w książkach.

GONE – seria o nastolatkach uwięzionych pod kopułą. Sześć tomów niesamowitej historii. Nie obyło się bez porównywania ich z BZRK, chociaż nie powinnam tego robić, te książki to dwa inne światy. Rzuciła mi się w oczy tendencja Granta do opisywania czasem bardzo obrzydliwych momentów. W obu jego seriach to występuje. BZRK dodatkowo jest o wiele bardziej brutalne i krwawe. To nie jest milusia książka przy której można się zrelaksować, to poważna historia o tym, jak ludzie potrafią być bezwzględni w walce o władze. Jednakże to nie jest też książka, gdzie tylko i jedynie latają flaki, o nie. Pojawiają się też bogate, piękne rzekłabym, opisy... ludzkiego ciała. Dziwnie to brzmi, wiem. Małe nanoroboty są mikroskopijnej wielkości, a sterujący nimi ludzie widzą jednocześnie ich oczami. Opisy wędrówki nanorobota przez małżowinę uszną albo po krawędzi gałki ocznej są po prostu fantastyczne.


Trudno jest opisywać ludzkie ciało z perspektywy takiego małego robota. To, co widzimy my, a co widzimy przez mechaniczne robaczki to dwie diametralnie różne rzeczy. Michael Grant ma wprawę w takich właśnie opisach, a dodatkowo mistrzowsko buduje napięcie. BZRK jest jak dobry film akcji rozgrywający się w naszej głowie. To mimo wszystko dość specyficzna książka, która z powodu tematyki albo brutalnych opisów nie przypadnie wszystkim do gustu. W dodatku wydaje mi się, że to po prostu skierowana na rozrywkę, krwawa historia. Nie wniosła nic nowego prócz kolejnej trochę przerażającej wizji przyszłości. Nie czytało się jej szybko, musiałam sobie ją dawkować, bo po prostu nie dałabym rady przełknąć jej na raz. Mimo to nawet mi się podobało. Miłe odstępstwo od schematycznych, sielankowych powieści.

6 komentarzy:

  1. Na razie mam w planach inną serie tego autora - jeśli mi się spodoba, biorę się za BZRK :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. GONE też nie jest dla wszystkich, ale mam nadzieję, że Ci się spodoba ^^

      Usuń
  2. Książka jest genialna, tak jak i GONE - inna, ale nie gorsza. Mimo to w trakcie czytania wydawało mi się, że język jest nieco przyciężki, także nie mogłam pochłonąć książki w całości za jednym razem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, możliwe że dlatego i ja nie mogłam jej pochłonąć na raz :)

      Usuń
  3. Kocham "Gone", więc mam w planach i "BZRK". :) Tym bardziej, że znowu trafiłam na pochlebną recenzję tej książki.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...