Prawdą
jest, że dystopie w drugiej połowie roku 2013 wręcz zalały rynek
wydawniczy. Większość z nich była ukierunkowana raczej na ponure,
mroczne wizje przyszłości, niezbyt futurystyczne, za to dość
bezwzględne i krwawe. Lub po prostu brutalne. Mało było powieści
raczej podchodzących pod sci-fi, więcej już miało technologicznie
bardzo rozwiniętą przyszłość. Jednak nie samymi nowościami żyje
człowiek. BZRK autorstwa Michaela Granta,
pisarza, który uraczył nas niesamowitą serią GONE, to
książka sprzed dwóch lat; całkiem niedawno wpadła mi w ręce,
poznałam nazwisko i bez namysłu ją zakupiłam. Trochę się
niepokoiłam, bo nie lubię popełniać czytelniczych błędów i
wydawać pieniędzy na książki, które tematyką całkowicie do
mnie nie przemawiają (i dlatego nie czytuję tanich romansów).
Nanoroboty – a cóż to takiego? Nigdy nie przepadałam za... hm,
robotyzacją w literaturze, była to dla mnie raczej domena filmów i
efektów specjalnych, tam takie rzeczy pasowały. Co mogłoby być w
takiej książce, w takim razie? Czterostronicowe opisy mechanizmu
robotów?
Otóż
nie. Zacznijmy jednak od początku. BZRK przedstawia
całkiem niedaleką przyszłość, chociaż, jak się okazuje,
znacznie bardziej rozwiniętą technologicznie. Wciąż nie
wynaleziono lekarstwa na raka i wciąż istnieją instytucje takie
jak psychiatryki – a w jednym z nich przebywa weteran wojenny Alex,
bredzący dziwne, niezrozumiałe słowa. Pozornie niezrozumiałe, na
przykład dla jego brata Noaha. Z czasem jednak Noah odkrywa to
ziarno prawdy w bredniach swojego szurniętego braciszka i...
możliwe, że on też tak skończy. Jego życie, nie licząc wizyt w
psychiatryku, było całkiem zwyczajne, zwyczajnie nudne. A potem
poznał Niżyńskiego, co spowodowało, że spokój i nuda już nigdy
nie zagoszczą w jego życiu. Noaha już nie ma, jest tylko Keats z
BZRK. Sadie była zwyczajną dziewczyną, jeśli pominąć
wielocyfrową liczbę pieniędzy na koncie jej ojca. Ojca, który
zginął w zamachu, pozostawiając swoją córkę. W życiu Sadie nie
będzie już więcej normalności i nie byłoby jej nawet, jeśli nie
dołączyłaby do BZRK – do końca życia w jej głowie będą małe
bioty budujące siateczkę wokół tętniaka, który jest jak bomba
zegarowa.
Noah
i Sadie... a nie, przepraszam – Keats i Plath wstąpili (chociaż
to trochę niedopowiedzenie, wielkiego wyboru nie mieli) do BZRK. Co
to takiego? Cóż, ludzie, którzy najbardziej cenią sobie wolność
i dla niej poświęcają się, tracą zmysły i rozum. Dosłownie. To
szaleńcy ukrywający się pod imionami... szaleńców. Ofelia,
Niżyński, Vincent (van Gogh), Renfield czy Leer... Już nigdy nie
będą normalni. Jest też paru innych, złych szaleńców, których
nie zamknięto w zakładzie psychiatrycznym. Z pomocą małych
nanorobotów chcą podbić świat (jakie to typowe). Ich plan to z
użyciem tych maluteńkich robocików przejąć władzę nad umysłami
ważnych osobistości: premierów paru krajów, prezydenta USA...
Niemały cel, prawda? Szaleńcy powstrzymujący szaleńców. Tego
jeszcze nie grali w książkach.
GONE –
seria o nastolatkach uwięzionych pod kopułą. Sześć tomów
niesamowitej historii. Nie obyło się bez porównywania ich z BZRK,
chociaż nie powinnam tego robić, te książki to dwa inne światy.
Rzuciła mi się w oczy tendencja Granta do opisywania czasem bardzo
obrzydliwych momentów. W obu jego seriach to
występuje. BZRK dodatkowo jest o wiele bardziej
brutalne i krwawe. To nie jest milusia książka przy której można
się zrelaksować, to poważna historia o tym, jak ludzie potrafią
być bezwzględni w walce o władze. Jednakże to nie jest też
książka, gdzie tylko i jedynie latają flaki, o nie. Pojawiają się
też bogate, piękne rzekłabym, opisy... ludzkiego ciała. Dziwnie
to brzmi, wiem. Małe nanoroboty są mikroskopijnej wielkości, a
sterujący nimi ludzie widzą jednocześnie ich oczami. Opisy
wędrówki nanorobota przez małżowinę uszną albo po krawędzi
gałki ocznej są po prostu fantastyczne.
Trudno
jest opisywać ludzkie ciało z perspektywy takiego małego robota.
To, co widzimy my, a co widzimy przez mechaniczne robaczki to dwie
diametralnie różne rzeczy. Michael Grant ma wprawę w takich
właśnie opisach, a dodatkowo mistrzowsko buduje napięcie. BZRK jest
jak dobry film akcji rozgrywający się w naszej głowie. To mimo
wszystko dość specyficzna książka, która z powodu tematyki albo
brutalnych opisów nie przypadnie wszystkim do gustu. W dodatku
wydaje mi się, że to po prostu skierowana na rozrywkę, krwawa
historia. Nie wniosła nic nowego prócz kolejnej trochę
przerażającej wizji przyszłości. Nie czytało się jej szybko,
musiałam sobie ją dawkować, bo po prostu nie dałabym rady
przełknąć jej na raz. Mimo to nawet mi się podobało. Miłe
odstępstwo od schematycznych, sielankowych powieści.
Na razie mam w planach inną serie tego autora - jeśli mi się spodoba, biorę się za BZRK :)
OdpowiedzUsuńGONE też nie jest dla wszystkich, ale mam nadzieję, że Ci się spodoba ^^
UsuńKsiążka jest genialna, tak jak i GONE - inna, ale nie gorsza. Mimo to w trakcie czytania wydawało mi się, że język jest nieco przyciężki, także nie mogłam pochłonąć książki w całości za jednym razem...
OdpowiedzUsuńTak, możliwe że dlatego i ja nie mogłam jej pochłonąć na raz :)
UsuńKocham "Gone", więc mam w planach i "BZRK". :) Tym bardziej, że znowu trafiłam na pochlebną recenzję tej książki.
OdpowiedzUsuńNo to miłego czytania :3
Usuń