Świat celebrytów, aktorów i muzyków znamy tylko z telewizji. Widzimy tylko maski, które przybierają. Nie dane jest nam zajrzeć za kulisy. Nawet przez myśl może nam nie przemknąć, że tam nie jest kolorowo: że ten świat blichtru może nie był celem części sławnych osób. Zupełnie jak było z Aarónem - chciał stać się sławny tylko dlatego, by dotrzeć do dziewczyny, w której się zakochał. Na pomoc przyszedł mu charyzmatyczny brat Leo, mający ogromne parcie na szkło. Aarón śpiewał, Leo wyglądał. I było świetnie, do czasu aż ich tajemnica wyszła na jaw.
Leo
wrócił do rodzinnej Hiszpanii i zamieszkał ze swoją ukochaną,
Sophie. Aarón został zmuszony do ponownego podpisania umowy i
zostania jedyną twarzą marki Play Serafin. W siedzibie Develstaru
ma całkiem niezły apartament, pyszne jedzenie, książki i filmy -
co tylko zechce. Oprócz wyjścia z tej siedziby. Zamknięto go jak
ptaka w złotej klatce.
Szansa
na uwolnienie się spod władzy Develstaru przychodzi wraz sz wiadomością
o nowym reality show. Gwiazdy Develstaru - te wciąż świecące i
te, które już zgasły, razem w jednym domu. Obserwowani przez
kamery. Kilka tygodni prób, nowych wyzwań i robienia z siebie
pośmiewiska przed tysiącami widzów. A jednak dla Aaróna to szansa
- postanawia, że weźmie udział w programie pod warunkiem, że jego
nagrodą będzie zerwanie umowy bez konsekwencji. Ale nie tylko on
zrobi wszystko, by wygrać.
Javier
Ruescas swoim pełnym miłości do muzyki Play podbił moje serce.
Bracia Serafin zyskali moją sympatię, zwłaszcza młodszy, a fabuła
chociaż wydawała się skradziona z disneyowskiego filmu (tym o raperach) albo uwspółcześnionej wersji Kopciuszka, naprawdę
wciągała. A najlepsze było to, że autor pisał z perspektywy
chłopaków - raz jednego, raz drugiego - o tym, jak wiele są w
stanie zrobić dla miłości albo dla sławy. Zależało od brata.
Przy ogromnej ilości książek, w których to dziewczyny odgrywają
najważniejszą rolę, Play, a także i Show, to świetna odmiana.
Myślę,
że problemem, jaki z Show mogą mieć czytelnicy, jest
stereotypowość. Wszyscy wiemy, co robią gwiazdy, by się wybić
ponad innych, i że nie cofną się przed niczym. I Javier Ruescas
wrzuca nas do takiego właśnie świata, świata miłych uśmiechów
i sztucznej sympatyczności, gdzie za maską wszyscy starają się
kopać pod innymi dołki. Byleby wygrać. Chociaż muszę przyznać,
że wrzucenie w sam środek tej podstępnej walki Aaróna - skromnego
muzyka, który woli poczytać książkę niż imprezować po nocach -
i Zoe, nowej członkini Develstaru, tańczącej i grającej na
skrzypcach (zupełnie jak Lindey Stirling) i całkowicie nie znającej
krwiożerczego świata sławy, było ciekawym zabiegiem. To jak
wrzucić dwie owieczki do klatki z lwami.
Na
szczęście autor nie stworzył z innych gwiazd krwiożerczych lwów.
Takie są, oczywiście, ale są też te bardziej przypominające
kociaki, jak jeden z muzyków z zespołu Three Suns czy Shannon. Show
ma podobną konstrukcję do poprzedniego tomu, więc część
powieści to śledzenie poczynań gwiazd w Akademii, gdzie kręcą
reality show, a druga część to śledzenie pracy Leo jako
przewodnika Aaróna i Zoe w normalnym, niezamkniętym murami Akademii
świecie. On broni ich i tłumaczy ich zachowania przed kamerami.
Wybiera wyzwania, które mają wykonać. A Leowi nie przeszkadza to -
w końcu znowu może poczuć, jak to jest być przed kamerami.
Miłość
i muzyka - jeśli tego szukacie, polecam serdecznie trylogię Javiera
Ruescasa. Zafascynowany ludźmi wrzucającymi na YouTube covery
znanych utworów, napisał ciekawą, choć stereotypową (co można
dostrzec raczej w Show, niż w Play) powieść o świecie blichtru, o
tym, jak ciężko jest w tym pełnym gwiazd świecie znaleźć kogoś,
komu można zaufać i kogo można pokochać, o konsekwencjach swoich
decyzji. Dobrze się bawiłam, czytając - autor ma lekkie pióro i
nie trzeba się wysilać, by w dwa dni przeczytać Show. Strony
praktycznie same się przewracają. Chociaż nie sądzę, by
wszystkim się spodobała. Trzeba podejść do Show z dystansem i nie
oczekiwać nic poza kilkoma godzinami relaksu przy miłej książce i
muzyce.
(Polecam
włączać sobie piosenki, których fragmenty są na początkach
rozdziałów. Wtedy jest jeszcze lepiej!)
Za książkę dziękuję wydawnictwu Jaguar!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz