Są książki, które budzą same dobre uczucia. Są takie, które wywołując uczucia ambiwalentne. I są też takie, którymi najchętniej rzuciłoby się o ścianę, zdeptało, zakopało, odkopało i spaliło w ofierze bogom złej literatury. Z Paragrafu 5 Kristen Simmons bogowie ci mieliby niemałą ucztę.
Przeczytałam
Paragraf 5 i wszystko mnie w nim irytowało, a jedynym promyczkiem
nadziei na to, że powieść ta okaże się znośna, był jeden z
bohaterów wiodących, Chase Jenings, najmniej papierowy i sztampowy
w całej książce.
Nastoletnia
Ember i jej matka zostają aresztowane za złamanie paragrafu 5 -
nagle, niespodziewanie, bez żadnego uprzedzenia. Ember nie wie,
gdzie zabrali jej mamę, a sama trafia do przerażającej placówki
zakładu poprawczego dla nastolatków. Szare ściany, przesadnie i
sztucznie wesołe znajome, okrutni strażnicy i pracownicy, kary
cielesne... Nic dziwnego, że Ember pragnie się stamtąd wydostać.
Tylko czy znajdzie w sobie siłę do zrobienia czegoś przemyślanego
po tym, jak jej dawny najlepszy przyjaciel pomagał aresztować jej
matkę?
PO CO
WIEDZIEĆ, O CO CHODZI
Mamy
świat powojenny. Co to za wojna, nie dane jest nam się dowiedzieć,
ale młoda, naiwna osóbka jaką jest Ember nie musi znać całej
historii. Nawet jeśli przyjąć założenie, że dla autorki liczy
się tylko teraźniejszość - wciąż nie mam pojęcia, jaki ustrój
panuje w świecie przedstawionym, co jest powodem braku policji i
dlaczego wszędzie, dosłownie wszędzie są żołnierze, skoro wojna
już się skończyła? Jakieś wyjaśnienia? Jakiekolwiek zarysowanie
tła dla wydarzeń poza: aresztują nas, jedziemy do zakładu
poprawczego? Chociaż malutkie maluteńkie słówko o tych złych
władzach, z którymi walczy ruch oporu, a ludzie uciekają do
podziemi, by wspomóc rebeliantów albo się ukryć? Nic z tego. Za
to większość książki to popis niebywałej umiejętności
irytowania każdego przez Ember.
CHARAKTER
TO PRZEŻYTEK
Ember
jest irytująca. Naiwna, a jednocześnie porywcza jak nastolatka w
okresie buntu. Nie rozumiem, czemu po trafieniu do zakładu
poprawczego, robi absolutnie wszystko, by zrazić do siebie personel.
Nie wydaje się aż tak głupia, a jednak jest karana za
przewinienia, których nie zrobiłby ktoś o zdrowym rozsądku.
Ucieczka? Owszem, ale z głową - bez szantażu i tracenia jedynych
przyjaciół w zakładzie, bez nieobmyślonego do końca planu.
Chociaż
muszę tutaj wspomnieć o Chasie Jeningsie, którego psychika została
całkiem nieźle oddana. Z pewnością to zasługa pracy Kristen
Simmons, która jest terapeutką i współpracowała z weteranami
wojennymi. Takim weteranem, choć dość młodym, jest właśnie
Jenings. Chociaż narracja pierwszoosobowa moim zdaniem niezbyt
trafnie potrafiła opisać jego psychikę, to z zachowania możemy
wywnioskować traumatyczne przeżycia.
LOGIKA?
CO TO?
Mówiąc
oględnie, książka powinna być złożona z łańcucha wydarzeń -
jedno zdarzenie wywodzi się z drugiego, i tak dalej. Logiczny ciąg
przyczynowo-skutkowy, o którym uczą nawet w szkole. Tymczasem
Paragraf 5 w większości jest zbudowany według tego ciągu, ale...
bez początku. Bez jakiegokolwiek wytłumaczenia, powodu, przyczyny
aresztowania i wprowadzenia w życie tytułowego paragrafu 5, bez
żadnego wytłumaczenia, czemu karani są ludzie, którzy złamali
ten paragraf zanim wszedł on w życie!
Przeczytałam.
Ba!, nie męczyłam się nawet w momentach, w których nie myślałam
zanadto. Paragraf 5 to kolejna schematyczna książka o tym, jak
nastolatkowie postanawiają obalić istniejący system sprawowania
władzy (chociaż nie wiemy nawet, jak on dokładnie wygląda!), lecz
jest to dopiero wprowadzenie do rewolucji właściwiej. A do niej
jestem pewna, że nie dobrnę, bo jednak szanuję swoje nerwy i
trybiki w mózgu odpowiedzialne za logiczne myślenie. Zdecydowanie
odradzam lekturę osobom ceniącym dobre tło dla rozgrywających się
wydarzeń i dopracowaną fabułę. Ani jednego, ani drugiego nie
znajdziecie w Paragrafie 5 Kristen Simmons.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz