Nie przeczytam Misji 100 - mówiłam sobie, pewna swojego przekonania. Bo i co tu czytać po tylu negatywnych recenzjach: że nudna, że nic właściwie się nie dzieje, że całkowicie inna i gorsza od mojego ukochanego serialu. A potem zamawiałam mamie i sobie książkę i całkowicie przypadkiem, przysięgam!, Misja 100 wpadła do wirtualnego koszyka. Bo tęskniłam do Bellamiego, Clarke i Kane'a. Bellamy i Clarke po otwarciu powieści powitali mnie z otwartymi ramionami, a Kane'a... Kane'a nie było.
Po
wojnie Ziemię pozostawiono radioaktywną i niezdolną do
zamieszkania. Ludzie polecieli w kosmos, by zamieszkać na
statkach-koloniach, połączonych ze sobą. Wyróżnić można te
bogatsze części (Feniks, Arkadia) i te biedniejsze, których losem
niewielu się przejmuje (Walden). Na statkach zaczyna powoli
kończyć się zapas tlenu, a usterka nie pozwala na jego
wyprodukowanie. Władze zaczynają temu przeciwdziałać.
Historię
poznajemy z różnych stron: Clarke, której rozpaczliwą historię
poznajemy w retrospekcjach i która na Ziemi radzi sobie świetnie;
Bellamiego, który na Ziemię poleciał w celu ochronienia swojej
siostry, Octavii, przed niebezpieczeństwami całego świata; Wellsa,
który również chciał chronić bliską dla niego, ale nienawidzącą
go osobę; i w końcu Glass, która cudem się uratowała, a teraz
jest Julią z Romea i Julii - i to nie oznacza, że zaczęła grać w
teatrze.
Misja
100 nie jest wcale dużo gorsza od serialowego odpowiednika
- jedynie całkowicie inna, jakby scenarzyści wzięli tylko wątek
wiodący i imiona postaci, a resztę zrobili po swojemu, z nieco
lepszym zacięciem, ciekawiej od Kass Morgan - nie mogę tego ukryć.
Nie mogę też powiedzieć, że Misja 100 jest dobrą
książką, bo i nie jest - jest raczej mocno średnia, przeciętna,
mało w niej samej treści, jest zbyt krótka, a postaci dostajemy
jedynie ogólny zarys. Misja 100 wydaje się zaledwie wprowadzeniem
do tematu i historii, przez co mało można o niej samej powiedzieć.
To jedynie liźnięcie panującego na statkach kosmicznych systemu,
jedynie ogólne nakreślenie tego, co dopiero spotka młodych
kryminalistów na Ziemi.
Jak
wspominałam, Misja 100 jest całkowicie inna od
serialu. Co ciekawe, uważam to za zaletę. Brak w fabule Finna czy
Kane'a, system statków kosmicznych diametralnie się różni od tego
serialowego, nawet postaci pojawiły się nowe (nowe dla osób, które
najpierw oglądały, a dopiero później czytały). Nowe watki, inne
tło dla niektórych bohaterów, inna historia - to wszystko
sprawiło, że byłam zainteresowana. Nie tylko samą fabułą, ale
zmianami, jakie wprowadzili scenarzyści.
Wątki
diametralnie się różniły - począwszy od Bellamiego,
Octavii i Clarke (których trójka napędzała fabułę), po
mezalians w kosmosie, czyli Romea i Julię w wersji sci-fi. Rzecz
jasna, jako fanka przemiany Kane'a ubolewam, że nie istniał w
pierwowzorze, ale jestem w stanie to przeżyć. To, czego nie mogę,
to potraktowanie statków kosmicznych po macoszemu. Podczas gdy na
Ziemi historię śledzimy za Bellamim, Clarke czy Wellsem, na statku
mamy jedynie irytującą swoim zachowaniem Glass, bogatą pannicę,
która niczym w Księżniczce i żebraku, zakochała się w biednym
strażniku. I nie możemy poznać wydarzeń daleko odbiegających od
tego wątku - zakochana dziewczyna przecież myśli tylko o jednym.
Wolałabym,
by Kass Morgan zachowała proporcje - byśmy na statku mogli śledzić
nie jedną, a dwie-trzy postaci, by nakreśliły nam obraz
rozgrywających się tam wydarzeń z innej perspektywy.
Widzę
mankamenty Misji 100, które naprawili scenarzyści.
Akcja nie jest dość szybka, by zaciekawić czytelnika do tego
stopnia, by nie odłożył książki na później. Za to przeplatanie
normalnych wydarzeń z retrospekcjami, które dobrze nakreślały tło
dla postaci takich jak Wells, Clarke czy Glass, było świetnym
pomysłem. Misja 100 to średnia książka, ale
świetna gratka dla fanów serialu. Nie będąc zaznajomionym z
serialową wersją, książka może znudzić, ale kiedy zna się
postaci i wydarzenia, w jakiś sposób sprawia, że na czytaniu miło
spędza się czas. Wtedy staje się ciekawsza - można na przykład
tak jak ja czytać ją pod kątem zmian, jakie zaszły w niej, kiedy
przygotowywano scenariusz The 100. Nie jest źle, ale
mogłoby być zdecydowanie lepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz