czwartek, 21 maja 2015

Witaj w Hellheaven! (Hellheaven, Raven Stark)


Masz dwie godziny na spakowanie się, jedziesz do internatu - taką wiadomością witają nastoletnią Camille jej rodzice, kiedy tylko wraca ze szkoły, zmęczona irytującym nowym uczniem, który - wydaje się - przyczepił się do niej. Bez pytań, bez walki, Camille pakuje się i trafia do Hellheaven, międzynarodowego internatu, który kryje wiele tajemnic.

Uczniowie Hellheaven pochodzą z różnych państw - zawsze jedna dziewczyna i jeden chłopak reprezentuje jedną narodowość. Okazuje się, że Camille tak naprawdę nie wie nic o swojej rodzinie, przeszłości ani o tym, kim jest. Kolejne kłamstwa gładko wypowiadane przez znajomych z internatu nie pomagają w kwestii odkrycia prawdy o swoim pochodzeniu. Jednak nadchodzi czas, kiedy niebezpieczeństwo zaczyna wisieć nad uczniami - i wtedy nie można już niczego ukryć przed Camille.

Na pierwszy rzut oka widać, że Hellheaven zostało napisane przez kogoś młodego. Język przypomina mi zwyczajne powieści dla młodzieży, których jest w tych czasach mnóstwo i sama bardzo je lubię, bo łatwo się je czyta. Jednak wkradają się w książce określenia takie jak lampienie się albo wstawki po angielsku, których nie za bardzo rozumiem - w końcu bohaterowie znajdują się w międzynarodowym internacie, co oznacza, że - tak przypuszczam - wszyscy mówią tam po angielsku. Francuskie czy hiszpańskie wstawki, by zindywidualizować język danego bohatera - jestem na tak, ale angielskich nie mogłam zrozumieć.

Jeszcze jedna rzecz rzuciła mi się w oczy, mianowicie określanie bohaterów ich narodowością. I o ile to nie problem w przypadku, kiedy Camille dopiero co wkroczyła w mury Hellheaven i nie znała nikogo, bo łatwiej jest określić kogoś Niemcem czy Hiszpanem niż spamiętać mnóstwo imion, o tyle w przypadku bliskich znajomych nie wyobrażam sobie w myślach - jako że narracja jest pierwszoosobowa - mówienia o kimś per Francuz czy Austriak. A już szczególnie w rozmowach ze znajomymi nie zniosłabym tego - jeszcze nigdy nie słyszałam, by mówiąc o znajomym cudzoziemcu, mówiono np. Austriak pokłócił się z X, etc. Przypuszczam, że to wywodzi się z lekcji języka polskiego, gdzie do znudzenia jest nam powtarzane, by unikać powtórzeń.

Powyższe wady nie przeszkadzają jednak w czytaniu. Jak wspominałam, język jest prosty i widać, że Raven Stark ma lekkie pióro, więc czytanie mija przyjemnie szybko. Sama fabuła jest ciekawa, choć to zlepek serialowo-książkowych motywów, jak wyjazd do internatu (naprawdę? masz dwie godziny, jedziesz do internatu? genialni rodzice!), tajemniczy, ale oczywiście niebezpieczny ukochany, a także pewien motyw dotyczący przepowiedni i pochodzenia Camille, który przemilczę - nikt nie lubi spoilerów.

Podziwiam jednak to, że autorka stworzyła całkowicie nowy świat i nowe rasy - Eldaretów i Villianów. W Hellheaven nie brak zwrotów akcji, które z pewnością zaskoczą niejednego czytelnika. Sama byłam w szoku, kiedy kolejne wiadomości o sytuacji, w jakiej znalazła się Camille, wychodziły na światło dzienne. Jednak nie brak też schematycznych rozwiązań, które moja koleżanka już po usłyszeniu zarysu fabuły odgadła, lub niewyjaśnionych motywów - jak ten z intrygującymi snami Camille.

Różnorodność jest domeną Hellheaven. Ludzie różnych narodowości w jednym internacie, a do tego jeszcze różne rasy, tworzą naprawdę intrygującą mieszankę. Będąc mniej więcej w połowie powieści, nie rozumiałam do końca... no cóż, niczego nie rozumiałam - jak główna bohaterka, której do prawie samego końca podawane są kłamstwa. Na szczęście na sam koniec wszystko zostaje klarownie wyjaśnione i zaraz potem Czytelnik ugina się pod naporem różnych wydarzeń, by w końcu w popłochu szukać kolejnych stron. Stron, których nie ma, bo to koniec.

Każdy kiedyś zaczynał. Hellheaven jest dość zachęcającym debiutem - książkę czytałam z przyjemnością, co jakiś czas zastanawiając się, o co właściwie chodzi przez wszechobecne kłamstwa, którymi faszerowano bohaterkę wiodącą, a tym samym naszego jedynego narratora. Katarzyna Miszczuk kiedyś popełniła Wilka i Wilczycę, również mocno schematyczne powieści, a wyszła na ludzi, więc i tym razem mam nadzieję, że będzie tylko lepiej. I broń Boże nie mogę powiedzieć, że to powieść dobra jak na polskie standardy - jak to się mówi w temacie filmów - to po prostu  książka, porównywalna z tymi wszystkimi, lepszymi i gorszymi fantastycznymi powieściami YA. Gdybym nie wiedziała, że autorka jest Polką, uznałabym książkę za jedną z setek amerykańskich powieści. 

Dla kogoś niewymagającego i nieznającego tak dobrze gatunku, jakim jest paranormal romance i YA, z pewnością Hellheaven będzie satysfakcjonującą powieścią.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...