Dla moli książkowych czytanie jest niczym oddychanie - to coś oczywistego, że siądzie z książką wieczorem w miękkim fotelu i pogrąży się w innym świecie, by się zrelaksować, czy że kiedy będzie cierpiał na nadmiar zbędnej gotówki, najprawdopodobniej bez mrugnięcia okiem wyda ją na kolejne powieści. Ale kiedy wszystkie książki w domu będą już przeczytane (to możliwe, owszem), a w bibliotece już nic ciekawego nie będzie, kiedy oczy zastrajkują i wzniosą plakaty Oszczędź nam literek!, a filmy i seriale wcale nie kuszą... Co wtedy zrobić? Położyć się i gapić w sufit?
Ja
przykładowo rysuję. Kocham książki, kocham je dotykać, wąchać
i czytać, ale nie robię z nich mojej jedynej pasji, bo chybabym
oszalała - moja miłość ma swoje granice, a nie chcę, by z
czytaniem stało się jak z piosenkami, których słucham w kółko
przez dwa tygodnie, by potem odeszły w niepamięć. Czasem po prostu
jestem zbyt zmęczona, by mieć ochotę cokolwiek czytać, czasem
oczy zaczynają strajk (Nie będziemy składać liter w słowa!), a
studiowanie anatomii przystojnych aktorów w filmach i serialach nie
wydaje się kuszące... Czasem mam ochotę zrobić coś zupełnie
innego niż zazwyczaj, bo moja rutyna to właśnie czytanie i
oglądanie. I wtedy rysuję.
Czuję
się źle, kiedy nie mam co robić. I nie chodzi mi tutaj o pisanie
rozprawek czy naukę do kolejnego testu, nie chodzi o sprzątanie czy
ścieranie kurzy - chcę porobić coś przyjemnego, a czytanie czy
oglądanie nie wydaje się mi wtedy przyjemne, jednak gorsze wydaje
mi się leżenie w łóżku i gapienie się na sufit. Nie ukrywam, że
jestem leniem, ale bez przesady - moje lenistwo objawia się
niewykonywaniem obowiązków, nie zaś nicnierobieniem.
Doszłam
do zaskakującego mnie trochę wniosku, tak myśląc nad tym tematem
i drążąc go (w autobusie jadącym do szkoły wieje nudą, a rano
oczy same się zamykają, więc mam czas do namysłu). Mam pasję - i
jest nią... rysowanie. Rysunków, szkiców, malunków, bazgrołów w
zeszytach szkolnych czy nadruków na koszulkach i torbach. To właśnie
moja pasja, coś co kocham robić i robię to dla swojej najczystszej
przyjemności.
A
czytanie nie jest moją pasją.
Czytanie
dla mnie jest czymś tak oczywistym jak oddychanie. I po paru latach
czymś tak zakorzenionym we mnie, że nie uznaję już tego za pasję,
ale za... część mojego życia. Tak samo jak co wieczór idę spać
i każdego ranka staram się zjeść śniadanie, tak samo jak w
poniedziałek wstaję na zerówkę do szkoły, a w weekendy śpię do
południa, tak samo wieczory są przeznaczone na czytanie.
Zawsze
myślałam o czytaniu jako o czymś w rodzaju hobby - niektórzy uczą
się japońskiego, niektórzy chodzą na jakieś zajęcia teatralne,
a ja czytam. Tylko że moje uwielbienie do powieści wyszło już
dawno poza granice zwykłego hobby i nie wyobrażam sobie tygodnia
bez zajrzenia do książki. Prędzej czy później on nadejdzie,
przed maturą najpewniej, ale teraz - nie jestem w stanie sobie
wyobrazić. Dzień, owszem, ale całe siedem dni? Nie.
I
dlatego kieruję swoje słowa do wszystkich moli książkowych: nie
(tylko) czytaj! Prędzej czy później nadejdzie dzień, w którym
nie będziesz miał na to ochoty - będziesz chciał się
zrelaksować, a czytanie relaksem nie będzie. Znajdź sobie pasję.
Będzie o wiele ciekawiej. Rysuj, ucz się japońskiego albo karate,
rób zdjęcia, maluj paznokcie w śmieszne wzorki, tresuj psa,
sklejaj samoloty albo ucz się zdania Nie umiem mówić w tym
języku w każdym możliwym języku świata, cokolwiek -
byleby było dla ciebie odskocznią od tego, co zazwyczaj robisz. To
się naprawdę przydaje!
A jakie
wy macie pasje?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz