poniedziałek, 2 stycznia 2017

„Mroczniejszy odcień magii” V.E. Schwab



Uwielbiam czytać o Londynie, bo pomimo że jeszcze nigdy nie dane mi było się tam pojawić, ma on w sobie coś magicznego, coś takiego, co zachęca wielu pisarzy do umieszczania akcji swoich powieści właśnie w stolicy Anglii. V.E. Schwab również uległa czarowi Londynu, dlatego fabuła Mroczniejszego odcienia magii usytuowana jest w Londynie. A właściwie kilku Londynach, miastach noszących tę samą nazwę i łudząco podobnych, a jednak diametralnie różnych.

Londyn Szary, bez ani grama magii, ten angielski, dobrze nam znany. Londyn Czerwony, pełen magii i harmonii między nią i ludźmi, królestwo jak z baśni, w którym większość ludności potrafi używać magii żywiołów. Londyn Biały, wycieńczony wojnami o magię, o moc, pełen strachu i okrucieństwa. I Londyn Czarny... ale o nim się już nie mówi. To dziwny zbieg okoliczności, że cztery miasta o tej samej nazwie są tak podobne, że w każdym, w tym samym miejscu, płynie rzeka, nam znana Tamiza, dla mieszkańców innych Londynów ma inne nazwy. I jest źródłem magii.

Kell jest jedną z dwóch osób mogących przemieszczać się między tymi miastami, a tym samym: światami. Oficjalnie stał się posłańcem między głowami państw, nieoficjalnie zajmuje się przemytem drobnych przedmiotów między miastami. Do czasu... aż w jego ręce trafia relikt z Czarnego Londynu. Niebezpieczny, wciąż emanujący złą magią. I skradziony przez drobną złodziejkę czającą się w zakamarkach Szarego Londynu. Kell musi najpierw odzyskać kamień, a potem zniszczyć go bezpowrotnie.


Bezpowrotnie zakochałam się w świecie wykreowanym przez V.E. Schwab. W uliczkach Szarego Londynu, w knajpce Barrona, w statku Król Mórz i klimatowi, który zawsze mnie przyciągał do angielskiego stolicy. W mieniącym się wszystkimi odcieniami czerwieni Czerwonym Londynie, z magią na każdym rogu, z utrzymującą harmonię i równowagę rodziną królewską. W wyblakłym, wycieńczonym walkami Białym Londynie, gdzie wszystko prócz krwi zdaje się tracić swoją barwę. W tajemnicy i przestrodze, przez które nikt nie mówi o Czarnym Londynie.

Na tle tak bogatego tła zarysowanego przez V.E. Schawb, niezwykle blado wypada nudna, rozwlekająca się akcja. Jakby rozkręcała się bez końca, do momentu epilogu, który pozostawia olbrzymi niedosyt. Mroczniejszy odcień magii jest rozwleczony, równie dobrze mógłby być wprowadzającą do uniwersum nowelką, która przedstawi nam bohaterów i pokrótce oprowadzi po wykreowanym świecie. Brakowało porządnej, głównej linii akcji, bo ta przedstawiona w powieści przypominała każdą inną misję z powieści Young Adult, a kulminacja była tak słabo przedstawiona, że łatwo ją przegapić. Stąd niedosyt po zakończeniu lektury.

A mimo to nie skreślam od razu Mroczniejszego odcienia magii. Zbyt mocno zakochałam się w czterech Londynach i sposobie, w jaki autorka wszystko przedstawiła. Bohaterowie, nieco irytujący (przez Lilę), acz sympatyczny i wręcz ujmujący duet, zatrzymali przy sobie moją uwagę. Chcę wierzyć, że teraz, kiedy zawiłości czterech różnych światów, tak podobnych i tak różnych, nie są nam obce, V.E. Schwab w końcu popuści wodze fantazji, bo widzę ogromny, choć w pierwszym tomie wyraźnie niewykorzystany potencjał. Nie chciałabym, by go zmarnowano.

Mroczniejszy odcień magii z pewnością przypadnie do gustu osobom mniej orientującym się w powieściach Young Adult, dla których to będzie jedno z pierwszych spotkań z gatunkiem. Starzy wyjadacze, jak ja, mogą sobie narzekać, ale jednego nie mogę ująć – niesamowitej wizji świata, w którym aż się prosi, by zamieszkać. Jeśli macie zamiar sięgnąć po Mroczniejszy odcień magii, radzę nie oczekiwać wiele po tej powieści, bo wtedy rozczarowanie będzie jeszcze większe – można pozachwycać się Londynami, ale niestety fabułą już nie. 


Zobacz również recenzję na kanale:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...