poniedziałek, 5 października 2015

W sieci umysłów, James Dashner


Technologia rozwija się niezwykle szybko. Już teraz dzięki laptopom i smartfonom możemy kontaktować się o każdej porze z osobą na drugim końcu świata. Internet bezkonkurencyjnie zawojował świat - teraz trudno wyobrazić sobie bez niego życie; tak wiele ułatwia! Mówi się o Google Glasses, okularach o rozszerzonej rzeczywistości. Nie wątpię, że w niedługim czasie będziemy mieli to, co przedstawia James Dashner w W sieciu umysłów - czyli całkowity dostęp do wirtualnej rzeczywistości.

U Dashnera możliwe jest to dzięki tzw. trumnie, która zapewnia doznania niczym ze świata rzeczywistego: zarówno te przyjemne, jak i bolesne, wszystko po to, by w świecie wirtualnym, VirtNecie zwanym też Snem, czuć się jak w rzeczywistości - Jawie. Michael jest weteranem w VirtNecie - przebywa tam, kiedy tylko może, zbierając punkty i spędzając czas z przyjaciółmi, tak samo jak on uwielbiający wirtualny świat. Pewnego dnia ma za zadanie odwieść dziewczynę od próby samobójczej, czyli zadanie jak zadanie (w końcu po śmierci w VirtNecie budzisz się w trumnie na Jawie). Jednak dziewczyna wyrywa swój rdzeń, chroniący ją przed śmiercią mózgu, i skacze - umiera w obu światach, wirtualnym i prawdziwym.

To początek straszliwych wydarzeń. Michael, Bryson i Sara mają niezwykłe umiejętności hakerskie, ale dotychczas przydawały im się, by skombinować dodatkowe jedzenie czy gotówkę, czy oszukiwać w grach. Teraz stawka jest o wiele wyższa: na polecenie Służb VirtNetu (i pod groźbami) muszą dotrzeć do tajemniczego Kaine'a, cyberterrorysty zmuszającego ludzi do wyrywania rdzeni. Lecz droga ta z pewnością nie będzie łatwa - bo Kaine nie chce być odnaleziony.

Dashner snuje wizję przyszłości bardziej niepokojącą i przerażającą od niejednej dystopii znajdującej się na rynku, nawet od własnego Więźnia labiryntu. Patrząc na tempo rozwoju technologii i kolejne nowe urządzenia pojawiające się na rynku, to wizja bardzo bliska rzeczywistości. Ale W sieci umysłów nie pokazuje upadku ludzkości, nie pokazuje wojen i strasznych warunków, w jakich przyszło ludziom żyć. Są miasta, są państwa, były wojny, ale teraz panuje spokój. Bohaterowie mają co jeść, mają dach nad głową, nie panuje tam totalitaryzm i dyktatura. Tymczasem w pewien sposób to straszne, że tak bardzo możemy uzależnić się od wirtualnego świata.

Ważne jest pytanie, czy W sieci umysłów jest podobne do poprzedniej serii Dashnera, czyli Więźnia labiryntu? Pod pewnymi względami tak. To tak samo absorbująca historia, w której prym wiodą młodzi, nastoletni bohaterowie. Protagonistą jest nastolatek, maniak komputerowy, znający VirtNet jak własną kieszeń; ma on swoich przyjaciół, z którymi wyrusza na, powiedzmy, misję odnalezienia tajemniczego Kaine'a. Powieść obfituje w pędzącą akcję, zaskakuje i nie pozwala się oderwać tak bardzo, jak robiła to historia Thomasa. Jedynie klimat ma zupełnie inny: niebezpieczeństwo czyha tuż za rogiem, ale bardziej w stylu science fiction, co sprawia, że tę serię odbiera się całkowicie inaczej.

Mierzwiła mnie jedynie pewna niekonsekwencja przy tworzeniu świata. Sam świat jest niezwykły, tak podobny do naszego, a tak inny - ale każda kolejna nowinka technologiczna przybliża nas to wizji przyszłości Dashnera. O co jednak mi chodzi, już wyjaśniam. Jednym z zadań trio jest znalezienie portalu w pewnej grze dotyczącej historycznej dla nich wojny grenlandzkiej z 2022 roku. Młodzi ludzie prawie nic o niej nie wiedzą i traktują ją jak bitwę pod Oliwą dzisiejsi uczniowie: czyli była, ale w sumie nie rzutuje to na nas, więc po co znać szczegóły. Michael z tego powodu dowiaduje się szczegółów tego wydarzenia z zamierzchłej przeszłości (2022 rok!). Ale swobodnie przywoływany jest Sherlock Holmes czy Hulk i Batman, będący dużo starsi od rzeczonej wojny. Czy i oni nie powinni być reliktami przeszłości, nieznanymi dla młodych, siedzących w technologii ludzi?

W W sieci umysłów Jamesa Dashnera, autor ponownie dał się poznać jako twórca zapierającej dech w piersiach akcji - powieść połyka się za jednych zamachem, nie mogąc oderwać się od fabuły. Akcja zaczyna się powolnie, dając czas na zapoznanie się z niezwykłą technologią i zasadami VirtNetu, a kiedy zaczynamy czuć się pewnie w tej niezwykle niepokojącej wizji przyszłości, przyspiesza i nie zatrzymuje się do samego końca. Samo zakończenie zresztą jest niezwykle przewrotne i szokujące - niestety, na kontynuację musimy poczekać. Jeżeli Więzień labiryntu był dla was świetną lekturą, nie wahajcie się po nią sięgnąć, bo to wszystko, co w Dashnerze najlepsze. A jeśli autora nie znacie, a nie boicie się czytać science fiction pełnego technologii przyszłości - W sieci umysłów jest zdecydowanie dla was!




Recenzja we współpracy z wydawnictwem Albatros!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...