środa, 28 października 2015

Idzie zima, czyli napoje gorące albo wcale


Jako że ciężarówka Coca-Coli już niedługo na najbliższe dwa miesiące rozgości się w telewizorach, a na dworze, gdy wychodzę rano, jest ciemno i gdy wracam po południu, wciąż jest ciemno - a w zasadzie dwadzieścia cztery godziny na dobę jest ciemno, szaro, buro i nijako - najlepszym remedium na tę chłodną pogodę dla nieprzystosowanych do mrozów (tych małą literą, ten pisany wielką jest okay) zmarzluchów jest kubek dowolnego, acz ciepłego napoju, puchate skarpety i nieodłączna książka oczywiście.


Do ciepłej herbatki

Przy herbatce najlepiej smakują książki, w których dużo się dzieje i które całkowicie absorbują biegiem wydarzeń. Lekko pisane, z polotem i płynnością, z sympatycznymi bohaterami, do których można uśmiechać się pod nosem, a znad kubka z parującym napojem. Ciekawe i intrygujące, czasem tak bardzo, że nagle ni stąd ni zowąd herbata robi się całkowicie zimna, a przecież minęło tylko parę minut. Ups, nie ta wskazówka - parę godzin...

Do herbatki pasuje Hobbit i sam Bilbo Baggins, który z jednej strony jest dzielnym - acz nieprzystosowanym do swojego, ekhem, zawodu - włamywaczem, a z drugiej nade wszystko kocha swój dom, swoje ciepłe kapcie i jedzenie. Podczas popijania można podczytywać Nigdziebądź fenomenalnego Neila Gaimana, ale w tym przypadku grozi syndrom ostygniętej herbaty! I może zabrzmię, jakbym prawiła herezje, jednak poczytałabym Lalkę, pijąc herbatkę. Czując się jak arystokracja patrząca z góry na biednego Wokulskiego, i złorzeczyła na pannę Łęcką, wylewając wrzątek przy okazji.


Do kawy każdego rodzaju

Kawka to zupełnie inna sprawa. Nieważne, czy biała czy czarna, z mlekiem czy dziesięcioma łyżeczkami cukru, latte czy mocha - kawa to kawa. Kawa nie pyta - kawa rozumie. I pasuje do mocniejszych powieści: do kryminałów, thrillerów i nawet do horrorów, dla osób o mocniejszych nerwach albo z takim magicznym światłem w korytarzu, które jest włączane na czujnik ruchu. Kawę można pić nad trupem z rozłupaną czaszką, nad zwłokami wyłowionymi z rzeki, podczas wizyty u patologa albo w czasie pościgu lub strzelaniny, albo jeszcze słysząc skrzypienie drzwi i kroki na korytarzu, mimo że nikogo nie ma w domu.

Do kawy podczytywać można Stephena Kinga w każdej postaci. Ogromne wrażenie z pewnością zrobi powieść To, ale do niej potrzebne będzie kilka kubków kawy. Albo nawet kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt. Z lżejszych (dosłownie) książek Kinga - Carrie, znana i wciąż szokująca, a do tego można obejrzeć jedną z trzech ekranizacji. Nada się również Skradzione morderstwo i cudowny Szkot prowadzący śledztwo do towarzystwa. Dodatkowo, dla nacieszenia oczu ładnymi widokami i mózgu intrygującą fabułą, polecam Daredevila, serial-marzenie, koniecznie do obejrzenia przy kawie, najlepiej na jednym posiedzeniu. (Bez kawy przecież nie dałoby rady.)


W towarzystwie gorącej czekolady

Gorąca czekolada, to i książka musi wywoływać gorąco! Nie ma to jak czytać, popijać i między łykami delektować się wachlarzem mężczyzn z marzeń, rycerzy na białych i czarnych koniach albo motocyklach, drwali, chłopców, panów ze śmietanki towarzyskiej, bad boyów, milczków, zamkniętych w sobie indywidualistów, sympatycznych chłopców z sąsiedztwa i resztą tych, których wymienić zapomniałam. Sado-masochistom z pejczami mówimy: nie!

Gorąca czekolada będzie dobrym towarzyszem do jakiejkolwiek powieści Jane Austen, gdzie elokwentnych, czarujących panów nie brak, a rozsiewają wokół siebie urok niczym Tom Hiddleston samym swoim byciem. Prym wiedzie oczywiście pan Darcy z Dumy i uprzedzenia. To dobry czas na zrobienie wypaśnej czekolady z piankami, bitą śmietaną  i posypką, i sięgnięcie po raz pierwszy po twórczość Austen. Do napoju nada się każdy inny romans, który rozczula i sprawia, że parze wiodącej się kibicuje. Popijając czekoladę, oczywiście.


Z kakao

Nie wiem, jak u was, ale dla mnie to smak zarezerwowany dla dzieciństwa, mimo że nadal kakao pijam i kocham. Zawsze rano zimą miałam do wypicia kubek kakao, coby nie zamarznąć tak szybko w drodze do szkoły. Dlatego właśnie wydaje mi się, że do tego napoju idealnym towarzyszem będzie lektura z dzieciństwa, taka, którą się pamięta pomimo wielu lat i która dalej będzie tak samo bawiła.

Moje typy to Mały Książę, książeczka cieniutka acz pełna treści - ale ona nigdy mi się nie znudzi; Ania z Zielonego Wzgórza - och, Ania, jak ja się w niej, choć rozlatującej i z latającymi kartkami, zaczytywałam! To dobry czas by przypomnieć sobie chociażby Harry'ego Pottera, zwłaszcza tom czwarty z powodu Balu Bożonarodzeniowego, albo Opowieści z Narnii. Coś, co pamiętamy i zawsze chcieliśmy przeczytać, ale nie mieliśmy czasu, bo ciągle wpadały nowe książki. Raz na jakiś czas przeczytać coś drugi raz można. Przecież nikt za to nie zabije!

A wy? Pijecie coś przy czytaniu? Może macie własne typy lub kategorie? Podzielcie się nimi!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...