To było moje drugie podejście do lektury Wichrowych Wzgórz, jedynej powieści Emily Brontë. Wcześniej przerwałam po niecałych stu stronach z powodu, którego nie pamiętam - na szczęście, bo i nie sądzę, bym wtedy do końca zrozumiała naturę relacji Katarzyny i Heathcliffa. Kiedy mówi się o romansach wszech czasów, prędzej czy później pojawiają się ich imiona - tymczasem miłość Heathcliffa i Katy to miłość destrukcyjna, szaleńcza, niszcząca ich samych i ludzi ich otaczających, z góry skazana na klęskę i brak szczęśliwego zakończenia.
Wichrowe
Wzgórza otoczone mglistymi wrzosowiskami to miejsce opowieści o
trzech pokoleniach zniszczonych przez jedną miłość. To historia o
ponadczasowym uczuciu, którego nie można się wyrzec. O szaleństwie
i zemście, o stracie i klątwie. Wszystko zaczęło się, gdy pan
Earnshaw przyniósł małe Cyganiątko, za cel obierając sobie
wychowanie go. Heathcliff, bo tak miało dziecko na imię, szybko
zaprzyjaźnił się z Katarzyną. Dzień po dniu, rok po roku, oboje
stają się coraz bardziej dzicy i nieokrzesani, a uczucie między
nimi coraz bardziej płomienne. Żadne z nich nie wyzna prawdy
drugiemu. I będą przez lata cierpieć z powodu złych wyborów,
niewypowiedzianych wyznań i mściwej natury Heathcliffa.
Nie
wiedziałam nic. Całkowicie nieprzygotowana, nie mająca pojęcia o
chorej, mrocznej relacji łączącej jednych z najsławniejszych
literackich kochanków, wkroczyłam na niepokojące, mgliste
wrzosowiska, wokół których Katarzyna i Heathcliff rozsiewają
swoje niszczące uczucia. Właśnie to sprawiło, że powieść
odebrałam jako mocny cios, jak twarde zderzenie wyobrażeń z
rzeczywistością.
Obsesyjna
miłość Heathcliffa i jego zaborczość, i mściwy charakter
sprawiały, że nijak mogłam wyobrażać go sobie jako ukochanego,
jako kogoś, kto potrafi kochać i jest kochany. W aroganckiej,
irytującej, złośliwej Katarzynie nie potrafiłam dopatrzeć się
cech zwyczajnej heroiny. Dlatego właśnie są parą idealną. Oboje
dzicy i nie zwracający uwagi na otoczenie, skupieni na sobie samych,
oderwani od rzeczywistości, na Wichrowych Wzgórzach żyjący niemal
w izolacji od reszty społeczeństwa. Swoim charakterem niszczący
siebie nawzajem. Poniewierany po śmierci pana domu Heathcliff i
zmuszona do małżeństwa Katarzyna wiedzieli, że nigdy nie będą
mieli szczęśliwego zakończenia. A ich miłość jest przeklęta.
Nie
poznajemy tej historii zwyczajnie. Nie śledzimy losów Katy i
Heathcliffa - słuchamy o nich. Ellen Dean, służąca i obserwatorka
wszystkich wydarzeń, nieraz biorąca w nich też czynny udział, zna
historię wszystkich trzech pokoleń niszczonych destrukcyjną siłą
uczucia Katarzyny i Heathcliffa. Opowieść snuta przez nią na
życzenie dzierżawcy Drozdowego Gniazda, rezydencji leżącej
nieopodal Wichrowych Wzgórz, jest niesamowicie klimatyczna w
niepokojący, gotycki, mroczny sposób. To historia wywołująca
ciarki i dreszcze, zwłaszcza czytana w nieprzyjemne jesienne i
deszczowe wieczory, bowiem już sam Heathcliff swoją obecnością
sieje grozę, a na dodatek mamy jeszcze Katarzynę, powoli popadającą
w szaleństwo ku rozpaczy swojego męża.
Najciekawszy
jednak jest Heathcliff. Mściwy do granic możliwości, za cel obiera
sobie zniszczenie ostatnich kawałków szczęścia pozostałych w
Wichrowych Wzgórzach i Drozdowym Gnieździe. Nawet gdy Heathcliff
znika, zapada się pod ziemię na jakiś czas, ciągle jest obecny -
w umyśle Katarzyny i innych domowników obu rezydencji. Kiedy akcja
przenosi się na dłużej do Drozdowego Gniazda, a Heathcliff
przebywa w Wichrowych Wzgórzach - sama jego obecność tam, tak
blisko, powoduje u bohaterów dreszcze i niepokój. Sama możliwość
tego, że przyjdzie mu do głowy odwiedzić Katarzynę, wprawia
wszystkich w przerażenie. Bo wiedzą już, że jedynym celem
Heathcliffa jest wendeta.
Powieść
czytałam w przekładzie Janiny Sujkowskiej, przekładzie dość
dawnym i niezbyt współczesnym. To, co można uważać za wadę, ja
uważam za zaletę - to powieść o czasach dawnych, gdzie kobiety
zdane były na łaskę i niełaskę mężczyzn, a kastowość
niszczyła miłości i przyjaźnie. Nieco przestarzały język
przywołuje te czasy idealnie i sprawia, że z łatwością można
się cofnąć lata wstecz.
Czułam
wstyd, że nie znałam losów mieszkańców Wichrowych Wzgórz. Teraz
czuję jedynie niepokój związany z tym, jak bardzo mroczna,
niepokojąca, przerażająca to historia. Wichrowe Wzgórza to
okropna powieść. Nie daje przejść nad sobą do porządku
dziennego, sprawia, że tak jak Heathcliff w opowieści pani Dean ta
obsesyjna, destrukcyjna miłość ciągle czai się w zakamarkach
umysłu. Całkowicie odwraca pojęcie klasycznego romansu - pokazuje,
że romans nie zawsze kończy się szczęśliwie i że zakochanie na
śmierć i życie może prawie zniszczyć aż trzy pokolenia i
spowodować wiele śmierci i cierpienia. Wichrowe Wzgórza
Emily Brontë są absolutnie wartym poznania klasykiem, obok
którego nie można przejść obojętnie - mimo że sama historia
rzadko wywołuje pozytywne uczucia.
Wichrowe Wzgórza na YouTubie:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz