Znacie to uczucie, kiedy tak się zżyjecie z bohaterami książki, z postaciami pierwszego, drugiego i nawet trzeciego planu, że tak wam się podoba to, co się wydarzyło w powieści, że najchętniej czytalibyście o tym w kółko i w kółko? To świetne, jak jedna powieść może poprawić humor i stać się przełącznikiem z online na offline, bo kiedy się ją czyta, cała reszta świata nie istnieje.
Właśnie
tak miałam z Nataliami, bo zaraz skończeniu lektury Drugiego
przekrętu Natalii podpełzłam do mamy i błagałam o
ostatnią już część przygód zwariowanych sióstr Sucharskich. I
oczywiście ją dostałam.
Problem
jest jednak jeden - zawiodłam się nieco.
Jak
wiemy z Drugiego przekrętu Natalii, siostry się
rozdzieliły. Dwie pozostały w Mechlinie, wraz z komisarzem Potockim
już na stałe tam mieszkającym, a trzy przeniosły się do
Poznania, gdzie mają bliżej do pracy czy uczelni. Wciąż jednak co
weekend spotykają się wszyscy - i Natalie, i ich ukochani, więc
Mechlin tętni życiem. Nagle w nocy również wszystkie Natalie
trafiają do Mechlina, przez całkowity zbieg okoliczności: problemy
miłosne. Wszystkie pięć decyduje się szybko na pozostawienie
mężczyzn samych z dzieciakami i wyjazd relaksacyjny do
Międzyzdrojów. Bo mogą, o!
Nata
potrzebuje materiału do nowej książki, więc zaczyna węszyć, gdy
tylko słyszy o tajemniczym morderstwie młodej dziewczyny, na którą
przypadkiem wpadła w kawiarni. Czas dzielą więc na dwie części -
opalanie i leniuchowanie oraz prowadzenie śledztwa na własną rękę,
jak to zazwyczaj Natalie robią. A wybrankowie ich serc? Siedzą z
dwójka rezolutnych dzieci i jednym często wywołującym płacz u
Marcina Kurka, i nie wiedzą, gdzie podziały się Natalie i, co
najważniejsze, kiedy wrócą...
Zawiodłam
się tylko nieco, bo w gruncie rzeczy to wciąż szalone,
nieprzewidywalne siostry Sucharskie. Do trzech
razy Natalie bawią wyśmienitym, nieco absurdalnym
humorem, który tak polubiłam. Zachowanie Natalii - wszystkich -
jest jak zwykle fenomenalne, z ich uporem, urokliwością,
zawziętością i ukrywaniem swoich, hm, zainteresowań. Brakowało
mi jednak sensownej fabuły, która dobrze komponowałaby się z
charakterami Natalii.
Te
dwa elementy były bardzo dobrze zarysowane. Charaktery Natalii się
nie zmieniły - sympatyczne siostry przyciągające kłopoty jak
magnes, a nawet szukające ich, wciąż są najlepszą częścią tej
trylogii. Sama intryga zaś jest, patrząc tak z kryminalnej strony,
dobrze przemyślana i nie do końca typowa. Tylko połączenie i
Natalii, i tej sprawy kryminalnej, całkowicie z Nataliami
niezwiązanej, wydało się już naciągane. Nata próbuje znaleźć
materiał do kolejnej powieści i na siłę pakuje się w śledztwo -
i wokół tego nakreślona jest cała akcja. To, że śledztwo nie
jest w pewien sposób z Nataliami związane, wiele odbiera powieści,
i dzieli same bohaterki: te młodsze latają po komisariatach, te
starsze opalają się i relaksują.
Brakowało
tego uroku, tej siostrzanej solidarności i współpracy. Jestem
zawiedziona Do trzech razy Natalie, bo okazały się
najmniej ciekawą i zabawną częścią ze wszystkich trzech, pomimo
nawet absolutnie uroczych momentów akcji z Tosią. Nie zmienia to
jednak faktu, że cała trylogia stała się jedną z moich
ulubionych. Mam nadzieję, że nie zniechęciłam Was do sięgnięcia
w ogóle po Natalie, bo warto je poznać - są świetnym pocieszaczem
i remedium na jesienną chandrę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz