środa, 1 kwietnia 2015

Jestem geekiem (Geek girl | Holly Smale)


Geekiem można nazwać dzisiejszego kujona lub mola książkowego - to osoba, która lubi zgłębiać wiedzę w takim stopniu, że trudno nazwać to hobby, to coś więcej. Dobrze, że znaczenie tego słowa ewoluowało, bo nie wiem, czy chciałabym czytać o cyrkowcu odgryzającym głowę żywej kurze (fuj!). Od początku byłam pewna, że jedyne, co może mi dać Geek girl Holly Smale to zaledwie parę godzin rozrywki i nic ponadto - myślałam trochę stereotypowo, bo powieść o nastoletniej modelce z przypadku trudno wyobrazić sobie jako głęboką. Z Geek girl spędziłam miło czas, poznałam kilka ciekawych faktów (ta książka zamienia w geeka!) i uśmiałam się - dawno zabawniejszej powieści nie czytałam.

Piętnastoletnia Harriet Manners wiedzie życie szkolnego outsidera i geeka - interesuje się nauką, zna wiele intrygujących ciekawostek z różnych dziedzin i ma całkowicie różną od niej przyjaciółkę, Najlepszą Przyjaciółkę, Nat. Nat zaciąga Harriet na - o zgrozo! - zakupy, gdzie - jeszcze większe o zgrozo! - będą ludzie z agencji modeli i modelek. Nat bowiem od dziecka pragnie zostać modelką. Harriet woli zbierać modele samolotów.

Zbieg nieszczęśliwych przypadków, w którego skład wchodzi: zniszczenie stoisk wystawców i paru kapeluszy, ucieczka z miejsca wypadku, porwanie przez łowcę przyszłych modelek i cyknięcie kilku zdjęć, a następnie wpełznięcie pod stół i spotkanie ukrywającego się tam modela, sprawia, że Harriet zostaje dostrzeżona przez znaną agencję. W tajemnicy przed macochą i przyjaciółką, chcąc przeobrazić się z brzydkiego kaczątka w łabędzia, podpisuje (pod okiem ojca) kontrakt i zostaje modelką. I znów spotyka chłopaka spod stołu.

Holly Smale przeżyła podobną przygodę - również została dostrzeżona na ulicy przed agencję, co sprawia, że Geek girl nie jest fantazją na temat pracy modelki, tylko historią opartą o doświadczenie autorki. Chociaż sądzę, że i tak wszystko zostało niepotrzebnie wyidealizowane, przedstawiając tę pracę w bardzo dobrym świetle, skupiając się na zaletach (podróże! modele!), pomijając za to wady (ścięcie włosów...?). Brakowało mi tego, chociaż pewnie wtedy Geek girl stałaby się dużo mniej zabawna i szalona. Bo to, co przydarzyło się Harriet, trudno nazwać inaczej niż szalonym.

Trudno mi stwierdzić, czy było coś, co mnie irytowało czy nie podobało się - po prostu Geek girl okazała się być książką na jeden dzień, odpowiednio zabawną i lekką, zgrabnie napisaną, lecz w żadnym razie oszałamiającą. Historia Harriet bardzo przypadła mi do gustu, zwłaszcza że styl autorki jest prosty - dzięki czemu powieść czyta się w ekstremalnym tempie - i że jest tak wciągająca. W niewyjaśniony dla mnie do końca sposób Holly Smale nawet najbardziej modowych outsiderów (czyli mnie) zmusza do czytania o przygodach modelki z uśmiechem na twarzy. Trzeba dodać, że bardzo pobłażliwym uśmiechem w wielu przypadkach, bowiem Geek girl to bardzo rozczulająca i urocza książka.


Geek girl świetnie się czytało, tak świetnie, że czas przelatywał przez palce, a praca domowa teoretycznie odrabiała się sama. Nie wiadomo kiedy, te kilkaset stron nagle się skończyło, a ja byłam zmuszona odłożyć książkę. Geek girl nie jest odkrywcza, fenomenalna czy refleksyjna, nie zmienia nic w życiu - po prostu zapewnia rozrywkę, i w tym jest świetna. Przedstawia historię opartą na schemacie Kopciuszka, ale w taki sposób, że każdy fan i tej baśni, i geekowego stylu życia pełnego nawiązań do popkultury powinien być zadowolony. To sympatyczna historia, od której nie można się oderwać!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...