Zżyłam się z Emmą. Trylogia Oddechy po prostu podbiła moje serce. Nie była bez wad, ale wśród natłoku emocji kotłujących się w głowie z powodu zaskakującej fabuły, wśród tych wszystkich uczuć, naprawdę nie zwraca się uwagi na drobne mankamenty. Biorąc oddech to ostatni tom opowieści o ciężkim i niełatwym życiu Emmy - wcześniej to inni ludzie rzucali jej kłody pod nogi, teraz robi to... ona sama.
Dwa
lata po epilogu Oddychając z trudem, Emma jest na drugim
roku studiów. Odcięła się od przeszłości, od wydarzeń z Weslyn
- kontakt utrzymuje jedynie z Sarą, studiującą w innym mieście.
Jednak demonów przeszłości niełatwo się pozbyć. Chociaż wydaje
się, że życie Emmy jest jak każdej nastolatki - ma przyjaciółkę,
dobre znajome i jest wyciągana na imprezy, a przy tym studiuje to,
co chce - to jednak nie jest tak różowo. Najpierw dręczona przez
ciotkę, a potem przez matkę-alkoholiczkę, sięga po swojego
największego wroga - alkohol. Wyjścia są dwa - albo upadnie i już
nigdy się nie podniesie, albo... ponownie wstanie na nogi i zacznie
oddychać...
Całościowo
oceniam Oddechy bardzo dobrze, bo ta poruszająca
historia potrafi trafić prosto do serca Czytelnika, a jednocześnie
Biorąc oddech wydaje mi się najsłabszą częścią, pomimo że
powinna być wielkim finałem. Nie brak punktów kulminacyjnych i
nagłych, niespodziewanych zwrotów akcji, chociaż bywają one nie
poruszające, ale drażniące - zwłaszcza te dotyczące Emmy. Mam z
nią problem w tym tomie i nie jestem do końca pewna, na czym to
polega.
Jaką
decyzję podjęła Emma wie każdy, kto przeczytał Oddychając z trudem. Zgadzam się z jej przyjaciółką, że była
to najgorsza decyzja w jej życiu i najbardziej rzutująca na jej
zdrowie psychiczne. Emma się zmieniła. Akcja Biorąc
oddech dzieje się dwa lata po tej decyzji, a Em, kiedyś
sympatyczna, wesoła, mimo wszystko dająca sobie w życiu radę,
nagle swoim zachowaniem, momentami całkowicie irracjonalnym i
irytującym, drażniła mnie okropnie. Wydaje mi się, że przemiany
Emmy była trochę zbyt skrajna, zbyt przerysowana, chociaż nie
wątpię, że sytuacja, w jakiej się znalazła, nie należała do
przyjemnych. Rebecca Donovan zbyt bardzo poddała się wyobraźni,
kiedy w tego typu obyczajowej powieści ważniejsze są realizm i
prawdopodobieństwo psychologiczne. Emma wytrzymała dwa lata w spokoju, a potem nagle zmieniła swoje nastawienie o sto
osiemdziesiąt stopni - nie podobało mi się to.
Mimo
to w pewnym sensie urzekł mnie ten motyw walki z demonami
przeszłości. Szczerze mówiąc, Emmie średnio to wychodziło -
natomiast ciekawie to przedstawiono. Zupełnie jakby chwilowy pobyt w Weslyn miał sprawdzić, że te demony przeszłości zerwą łańcuchy
i pożrą Emmę żywcem. Chociaż Biorąc oddech to
trzeci i ostatni tom Oddechów, mówi on przede
wszystkich o początkach - ponownych początkach i czystych kartach.
Każdy ma szansę zacząć od nowa.
Poza
skrajnościami w zachowaniu i przerysowaniu upadku psychicznego Emmy,
Rebecca Donovan zgrabnie zamknęła tę historię w trzech tomach.
Wszystkie wątki zostały dokończone i zapięte na ostatni guzik, a
fabuła - co tu ukrywać - była wciągająca. Może nie tak
emocjonująca jak poprzednie tomy, wywoływała za to dużo więcej
irytacji, ale wciąż poruszała i nie sposób było się od niej
oderwać. Zakończenie Oddychając z trudem wręcz
zmusza do zapoznania się z Biorąc oddech i kiedy
zacznie się czytać, nie ma już odwrotu. Chociaż drażni, chociaż
nie zawsze jest tak, jakby się chciało, by było - nie można
przestać czytać. Żyje się tylko od rozdziału do rozdziału.
Biorąc
oddech jest takie słodko-gorzkie. Z jednej strony to wciąż
Donovan, która kreuje świat i postaci, o których chce się czytać
i czytać, chociaż to tylko zwykły świat i zwykli ludzie; z drugiej, Biorąc oddech wypada zdecydowanie najsłabiej, a przedstawiona
historia uwypukla wszystkie wady powieści. Choć przejmująca,
poruszająca i wciągająca, może sprawić zawód. Jednak jeśli
dotrwało się do momentu, w którym siedzimy w stuporze, patrząc na
epilog Oddychając z trudem, nie odradzam sięgania
po Biorąc oddech. Stratą byłoby nie poznać
zakończenia tej historii. Może nie była tak perfekcyjna i niezbyt
wybuchowa jak na wielki finał, ale wciąż warta przeczytania.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Feeria!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz