Powiedzmy
sobie szczerze – ostatnimi czasy zombie są popularne w filmach i w
literaturze. To mała fala, która jednak istnieje i zombie, z
powłóczącymi kończynami i na wpół zgniłą twarzą, powoli
wspinają się po szczeblach drabiny popularności. Zombie się
zakochiwały, napotykały Alicję (tę z Krainy Czarów chyba – nie
czytałam), były tłem dla politycznych intryg... Ale The
Walking Dead, pod polską nazwą Żywe trupy, to
komiks znany od 2003 roku. Wtedy to musiało być coś! Jednak siedem
lat minęło i dopiero wtedy nakręcono serial na podstawie tego
komiksu. Świetny serial.
Policjant
Rick Grimes budzi się ze śpiączki i odkrywa, że Atlanta – a
potem, że i cały świat – opanowany został przez żądnych
ludzkiego mięsa zombie. Bez broni, normalnych ciuchów i zamknięty
w szpitalu ze szwendaczami (czyli zombie) w każdym kącie chce nie dość, że
przeżyć, to jeszcze odnaleźć swoją rodzinę: żonę Lori i syna
Carla. O ile wciąż żyją. O ile on przeżyje.
The
Walking Dead to serial będący nie tylko bezmyślną
nawalanką z latającymi organami i hektolitrami krwi. Owszem,
organów i krwi jest tam bez liku, zgniłych ciał lub ich części
również. Jednak bardziej opowiada on o nas, o ludziach, o ludzkich
odruchach i zachowaniach w sytuacjach krytycznych. Wiadomo, że wtedy
wychodzą z nas prawdziwe bestie.
To, co
nie jest szczególnie ciekawe w serialu, to akcja. A w zasadzie jej
brak od mniej więcej drugiego sezonu. Czy tak pozostanie dalej nie
zdradzę na tę chwilę, ale moja opinia o kolejnych sezonach z pewnością się pojawi. Jakaś akcja co prawda zawsze się znajdzie,
ale to raczej mniejsze wydarzenia. Nie ma głównego wątku, który
ciągnąłby za sobą wszystkie wydarzenia, nie ma tej iskry, która
roznieciłaby płomień. Sezon pierwszy jeszcze jakoś dawał sobie
radę, ale w drugim czuć to wyraźnie – część odcinków to
nudy.
Hej,
ale przecież popularność tego serialu nie wzięła się znikąd,
prawda? Ano prawda. Moją teorią są tu bohaterowie, którzy są tak
dobrzy w obu sezonach, że nie sposób ich nie wspomnieć. Wiadomo,
że każda Grupa Przypadkowych Ludzi to kilkoro lub kilkanaście osób
o skrajnie odmiennych charakterach, którzy walczą razem o
przetrwanie w tym pełnym zombie świecie. Charaktery mogą ulegać
zmianie, co najlepiej przedstawia właśnie The Walking Dead.
Niebezpieczny świat i straty bliskich, widok śmierci i zabijanie
szwendaczy, którzy bądź co bądź kiedyś byli ludźmi ma znaczny
wpływ na osobowość.
Grupa Przypadkowych Ludzi w tym wypadku jest wyjątkowo dobrze stworzona. Różnorodne charaktery umilają oglądanie serialu. Rick zyskuje sympatię samym swoim byciem - policjant, uczciwy, odważny, chce za wszelką cenę odnaleźć rodzinę. Glenn to taki wesoły Koreańczyk, bardzo sprytny i często odpowiedzialny za tę weselszą część serialu. Lori to ta irytująca, której znakiem rozpoznawczym jest okrzyk Gdzie jest Carl (jej i Ricka syn)?! Daryl Dixon to główny badass The Walking Dead, obiekt wzdychań i pisków etc. (No ale ja się nie dziwię.) Dale - staruszek w śmiesznej czapeczce robiący za nieoficjalnego przewodnika. A Shane to ten, któremu życzą śmierci. I jeszcze parę osób, ale to te wysuwają się na pierwszy plan.
Najlepsza w tym wszystkim jest charakteryzacja. Zombie wyglądają jak rasowe, naprawdę realistycznie wyglądające ze zgniłą i obdartą skórą zombie. Ponadto wygląda na to, że każdy nieumarły jest charakteryzowany osobno - a jest ich tam sporo, bywały sceny, w których roiło się od nich. Każdy był inny.
The Walking Dead to dobry rozrywkowy serial. Nie należy do najlepszych, bywa momentami wręcz nudny, ale jeśli ktoś lubi żądne krwi trupy, które wyglądają niesamowicie w charakteryzacji, i chce przy tym obejrzeć dobrą grę aktorską i poznać świetnych bohaterów, to ten serial jest dla niego stworzony. Ja go lubię.
Apokalipsa i zombie to moje klimaty, a kreacje postaci z odcinka na odcinek stają się lepsze. A ja lubię patrzeć, jak bohaterowie staczają się, brudzą, upadają i taplają we krwi. Dlatego moim ulubieńcem jest Daryl i jego naszyjnik z uszu. The Walking Dead polecam miłośnikom mocnych wrażeń, o ile nie przeszkadza im czasowa nuda - kiedy się dzieje, dzieje się dużo i szybko, a kiedy nie, można nawet zasnąć.
Odlądałam kiedyś namiętnie i naprawdę mi się podobał! Utknęłam jakos na 3 sezonie i za nic nie mogłam przebrnąć... Ale zdjęcia które widzę w tym poście są mega! Uśmiałam się, szczególnie z pierwszego ;)
OdpowiedzUsuńPS. Szablon masz świetny! Zrobiony samodzielnie? Też bym chciała taki...
Tak, sama robiłam szablon. Ale ja lubię grzebać w htmlu, więc tak trudno nie było. :)
UsuńUWIELBIAM TEN SERIAL.
OdpowiedzUsuńWybacz, zawsze jak widzę The Walking Dead to się zachwycam.
No to jest nas dwie. :D
UsuńJa TWD oglądam zrywami i muszę przyznać ci rację - jak już się dzieje, to na całego, ale w innym wypadku... Mordercza nuda.
OdpowiedzUsuńA ja uwielbiam ten serial. :) Zaczęłam oglądać go chyba w styczniu czy w lutym tego roku i w kilka tygodni obejrzałam wszystkie sezony, straszliwie mnie wciągnął. Zanim zabrałam się za oglądanie jakoś nie byłam przekonana, czy przypadnie mi do gustu, a tu proszę. :) Teraz czekam na kolejny sezon. :)
OdpowiedzUsuńNo tak, pierwszy sezon był najlepszy. Drugi sezon i ta farma...serio?;) Na szczęście potem działo się już więcej. Lubię ten serial - za świetną czołówkę, za pomysł, za emocje i za grę aktorską. I czekam na kolejny sezon. Nie czytałam komiksów (a szkoda), więc nie wiem jak ostatecznie zakończy się wątek z Terminusem;)
OdpowiedzUsuń