Całkiem
niedawno skończyłam drugi tom cyklu Drużyna Johna
Flanagana, który na powrót rozpalił we mnie żądzę przygód i
rycerskich walk. Nie namyślając się długo postanowiłam
przedłużyć sobie tę przyjemność - Pościg, kolejna
książka z tej serii, była już w moim posiadaniu, więc gdy tylko
odłożyłam jedną, zabrałam się za drugą. Będę się
powtarzała, ale co mi tam: to naprawdę dobra przygodówka.
Drużyna
Czapli wciąż prowadzi tytułowy pościg za Krukiem, statkiem pirata
Zavaka, który ukradł największy skarb Skandian podczas ich warty.
Kruk zrobił sobie postój w najgorszym dla młodych wojowników
miejscu - pirackiej twierdzy, w której aż roi się od korsarzy
chętnych do rozbojów i radzieży. Hal i jego ludzie będą musieli
przekonać najważniejszą osobę w twierdzy, że są piratami,
zniechęcić ją do zdradzieckiego Zavaca, a na koniec... wyzwać
kapitana Kruka na pojedynek, w którym tylko jedna załoga może
przeżyć.
Lubię
Johna Flanagana, bo pomimo dość ogranego już pomysłu - gromada
wyrzutków wydających się dla społeczeństwa jedynie ciężarem,
poprzez współpracę staje się genialną grupą współpracowników
- to bardzo sympatycznie opisana przygoda dla czytelników
niewymagających porównań homeryckich i poważnych wywodów. To
rozrywka w najczystszej postaci. I w zasadzie Pościg mógłby być dobrym zwieńczeniem trylogii, ale jak wiadomo, wydany jest w Polsce czwarty tom... Osobiście nie narzekam - im więcej książek tego autora, tym większy uśmiech na mojej buźce.
Flanagana
porównałabym trochę do J.K. Rowling - słowami potrafi tworzyć
niezwykłe historie, które zapadają w pamięć, a jego twórczość
jest trochę jak paczka chipsów: przewracamy kolejne i kolejne
kartki, nie zwracają na to żadnej uwagi, a potem nagle okazuje się,
że to był ostatni rozdział. I zostajemy z ostatnim zdaniem
wpatrzeni w ostatnią stronę niczym w pustą paczkę po chipsach,
zastanawiając się, kiedy to pochłonęliśmy. Bo chcielibyśmy
więcej i więcej. I więcej.
Co
prawda może to zabrzmieć nieco negatywnie, ale Pościg niczym
nie odbiega od poprzednich tomów. Nie pogarsza się, a akcja
nieustannie prze do przodu, co jakiś czas zdarzy się jakiś zwrot,
zaskoczenie, a potem akcja dalej sobie płynie, na swojej fali niosąc
zaabsorbowanego treścią czytelnika. Miałam dłuższą przerwę od
prozy Johna Flanagana i kiedy tylko powróciłam do jego książek,
uderzyło mnie jedno: jak ja bardzo za nimi tęskniłam. Za tymi
przygodami, wyzwaniami, za cudownymi postaciami, za lekką narracją
i wspaniałym inspirowanym Skandynawią światem.
Oo, znowu Flanagan! Aż z ciekawości się rozejrzę za jego książkami. :)
OdpowiedzUsuńJak na razie czytałam "Zwiadowców". Przeczytałam dwie części i dwie następne czekają już w kolejce. :) Seria mi się podoba, ale niektóre sytuacje są naciągane... Co do tej serii, to chętnie po nią sięgnę po "Zwiadowcach". ;)
OdpowiedzUsuńJakie fajne porównanie do chipsów! W ogóle bardzo zachęcająca recenzja. :)
OdpowiedzUsuń