czwartek, 1 maja 2014

Wiosna wokół nas | kwiecień



Lubię wiosnę. Z uwagi na to, że mało jest wtedy wolnego od kochanej przez nas wszystkich szkoły, pierwsze miejsce w moim prywatnym rankingu od lat zdobywa lato, ale to właśnie wiosna jest najmilszą porą roku. Wszystko budzi się do życia. Nie trzeba kwadrans się ubierać, by gdzieś wyjść. Ptaszki śpiewają – słyszeliście kiedykolwiek śpiew kosa? Jest piękny! Wszędzie jest zielono, kolorowo od kwitnących kwiatów; istny raj dla oczu i nosa. Pomijając już kwestię robactwa i innych pełzających cosiów, od których dostaję dreszczy. Lubię wiosnę, bo mogę wziąć sok, książkę i czytać sobie na balkonie. Bo nareszcie jest rano jasno. Bo mam jakoś tak dziwnym trafem więcej czasu, jakby dobra wydłużyła się o dwie godziny. Ale może to w zimę się kurczy...?

Trzeba patrzeć na świat przez różowe okulary! Chciałabym w końcu przestać się dołować każdym niepowodzeniem i odmawiać sobie czegoś z powodu mojego pesymistycznego spojrzenia na świat. Bo się nie uda. Bo wyjdzie jak zawsze. Bo to jest bez sensu. Pokonałam słomiany zapał, jestem sumienna i zawsze wykonuję swoją pracę do końca. Teraz zaczynam drugi etap operacji: pozytywne nastawienie do życia. Tak nawiązując do ostatnich zamieszek w blogosferze – czytać dla przyjemności, poza tym robić wszystko dla siebie, zmieniać się dla siebie, a nie dla innych, być po prostu zadowoloną z życia tak, bym w ostatnich latach życia nie myślała, że czegoś żałuję. Ot, takie wiosenne postanowienie. Są noworoczne, więc czemu by miało wiosennych nie być?

Kwiecień był dobry pod względem przeczytanych książek, jednak gorszy jeśli chodzi o recenzje. Zestawiając sobie, ile przeczytałam, ile napisałam, czasem czuję się jakby to był mój obowiązek, a nie przyjemność. Blogowe kłótnie i na mnie odcisnęły maleńki ślad. Więc rozluźniamy atmosferę. Jakie recenzje się pojawiły zobaczyć można przez przeczytanie tytułów postów na stronie głównej. Nie byłam zbyt płodna literacko w kwietniu. Natomiast przeczytałam parę świetnych książek. I blog stał się trzylatkiem – trzy lata wisi tutaj i żyje, i jest karmiony i dopieszczany... Sto lat!

Takeshi. Cień śmierci Kossakowskiej – to było coś! Nie dość, że nie potrafię określić gatunku z powodu miksu wszystkiego, co możliwe w literaturze (chociaż... nie przesadzajmy zanadto), to ta powieść zrobiła na mnie kolosalne wrażenie. Tak płynnie łączyła w sobie inspirację kilkoma przynajmniej kulturami i mitologiami, zachowując przy tym naprawdę piękny styl pisarki... Cudo. A skoro przy Kossakowskiej jesteśmy: to przemiła autorka, której słucha się z przyjemnością, na przykład na spotkaniu w Empiku. Droga do Woodbury rozgrywa się w uwielbianym przeze mnie uniwersum The Walking Dead – jestem na tak, chociaż z serialem wspólne są jedynie zombie i Atlanta. Może nie majstersztyk, lecz naprawdę przypadł mi do gustu. Za sobą mam już Lśniące dziewczyny (średni kryminał szczerze mówiąc), Wirusa śmierci i Wizje śmierci – tak, J.D. Robb, czyli Nory Roberts. To moje takie guilty pleasure. Co poradzę, że to naprawdę wciągające książki? O Eve i Roarke'u czytać mogę bez końca. Z klasyki wymienić mogę Treny Kochanowskiego – wszystkie. I parę fraszek tego pana. Ale to tak całkowicie szkolnie, chociaż wszystkich trenów nie omawialiśmy.

Odnawiam sobie Grę o Tron. Zamiast oglądać serial i co chwila czekać na jakiś opis kolejnego odcinka (chociaż książkę czytałam), skończyłam po raz drugi pierwszy sezon. W majówkę, czyli od dzisiaj, zabieram się za drugi. I mam ochotę zabić reżysera czy kto tam jest od wrzucania opisów odcinków na stronę internetową za ogromny spoiler książki, która jeszcze nie została wydana. Nie, nie i jeszcze raz nie. Po prostu... nie. Co jeszcze? Reign. Te kostiumy do mnie przemawiają, nie mogę się napatrzeć, chociaż historyczne realia są... no, jakie są. A niedawno byłam w kinie na Niezgodnej. I podobało mi się!

Szok – nie ma stosu na maj! Skandal! Coś się zawsze znajdzie... ale najpierw trzeba obskoczyć biblioteki.


PS Zapraszam na mojego instagrama i twittera, pojawiam się tam średnio dwa razy dziennie. Codziennie. :)


4 komentarze:

  1. Opcja z balkonem i książką działa i u mnie, uwielbiam tak spędzać popołudnia. A majówkę z "Grą o tron" też mam, po raz pierwszy brnę przez "Starcie królów". :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja klasa też omawiała wiersze Kochanowskiego. "Treny" uwielbiam.
    Serial "Grę o tron" oglądasz, a serię czytałaś? Bo ja osobiście mam odwrotnie - serię kocham, a serialu oglądałam może z dwa odcinki. Nie żeby mi się nie podobał, ale jakoś nie mam kiedy kontynuować.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jakoś nie przepadam za serialami, wiem jak to brzmi, ale nie oglądam Gry o Tron. Taak, dziwne, wiem, Preferuję House`a, Prawo Agaty i Na dobre i na złe.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego dziwne? To nie jest tak,że każdy zaraz Grę o Tron musi oglądać, skoro to nie jego klimaty. :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...