niedziela, 4 maja 2014

Guilty pleasure



Lubicie posłuchać sobie disco polo, kiedy nikogo nie ma w domu? A może po kryjomu czytacie sobie harlequiny, kryjąc książkę pod kołdrą, żeby absolutnie nikt nie zauważył, że to właśnie jest harlequin? Kiedy przychodzi do Was znajomy, chowacie swoje ulubione płyty w najdalszy zakątek szafy, z dala od jego wzroku? Chyba nie ma osoby, która nie miałaby sytuacji w takim stylu. 
Bo każdy ma swoje własne guilty pleasure.

Wdech, wydech, wdech, wydech. Spokojnie.
Oto moje własne, skrzętnie ukrywane guilty pleasure. Już nie tak skrzętnie, i na pewno nie ukrywane... Tak właśnie działają guilty pleasures – są to przyjemności, które sprawiają wam frajdę i lubicie je robić/ich słuchać/oglądać je, ale za nic na świecie nie przyznacie się do tego.


Słucham Ich Troje
Pamiętam jak będąc w podstawówce byłam świadkiem wielkiego szału na ten zespół. Wiecie, sępy miłości i te sprawy. Nigdy nie byłam ich wielką fanką, która chodzi na koncerty czy kupuje płyty, ale lubiłam posłuchać sobie paru piosenek z ich repertuaru. Tak mi zostało do dzisiaj.

Czytam Norę Roberts
Co prawda piszącą pod pseudonimem J.D. Robb i czytam jedynie jej serię In death, czyli wielotomową serię opowiadającą o sprawach kryminalnych porucznik Eve Dallas, ale oczywiście jak zawsze w jej powieściach, nie obędzie się bez romansu. Dziwnie jest mi się do tego przyznawać, więc przemilczam zwykle sprawę, ale dzięki tej pisarce pokochałam kryminały, a jej książki In death są strasznie wciągające! Może to nie do końca guilty pleasure, w końcu w poście podsumowującym kwiecień przyznałam się do czytania tychże powieści...


Careless Whisper George'a Michaela
Stara piosenka i strasznie niemęski (chociaż porównując z dzisiejszymi czasami nie jest tak źle) George Michael. Piosenkę kocham, jest smutna, tak jak teledysk, miewam fazy, podczas których słucham tylko jej. I jeśli ktokolwiek zapytałby się mnie, do jakiego utworu wracam najczęściej... Musiałabym skłamać. Inne piosenki zaliczane do moich grzesznych przyjemności? Brother Louie Modern Talking (idealne do sprzątania!), Listen to your heart Roxette, Take on me A-Ha, Backstreet Boys – lepszego boysbandu nie będzie, i koniec. Stare, popowe hity. Bardzo popowe. :)



Neverending Story Limahl
Muzyka została już omówiona powyżej, ale ten pan zasługuje na osobny podpunkt. Wielbię. Znam na pamięć cały tekst, ba!, wszystkie możliwe teledyski do tego utworu i film. I próbuję śpiewać, ale idzie mi bardzo marnie.

Małe poczucie winy wywołuje we mnie moje wielkie, ogromne wręcz uwielbienie do Zmierzchu i jeśli mogę, nie przyznaję się do bycia niegdyś gigantyczną fanką tej tetralogii. Lubię też starszych, zarośniętych aktorów (Robert Downey Jr, Jeffrey Dean Morgan), tak cytując słowa mojej mamy. :)

A Wy macie jakieś swoje guilty pleasures?

Zdjęcie  (edytowane przeze mnie): flickr.com

6 komentarzy:

  1. Ich Troje to mój ulubiony zespół dzieciństwa, kiedy miałam może 6 lat pojechałam do koleżanki, zrobiłyśmy sobie konkurs karaoke i śpiewałyśmy ich piosenki (mam ochotę cofnąć się w czasie i powstrzymać samą siebie). ;) Na co dzień słucham głównie rocka, ale moje guilty pleasure to słuchanie One Direction, kiedy biegam. Jakoś bardzo motywuje mnie ich muzyka do biegania, i choć ogólnie za nimi nie przepadam, to biegając ich piosenki stają się dla mnie milion razy fajniejsze. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę! :) One Direction mają to do siebie, że ich utwory mają jeden stały rytm, a przy takim lepiej się chodzi/biega. :D

      Usuń
  2. Ja również uwielbiam Zmierzch, poza tym za każdym razem jak oglądam Titanica to beczę jak bóbr. :c I lubie niektóre piosenki Tokio Hotel, Boże, naprawdę to mówię? x_x

    OdpowiedzUsuń
  3. o! jaki fajny szablon! :) bardzo czytelny i miły dla oka :) no i ten kot w rogu;p
    pewnie mam jakieś quilty pleasures, ale boję się przyznać tak publicznie ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje quilty pleasures? Jestem fanką Justina Biebera. :D Byłam z nim od początku (ile to już lat...). I chociaż nie słucham jego piosenek na okrągło, w pokoju mam tylko jeden jego plakat, nie biję ludzi, którzy go nie lubię, to i tak nazywam się jego fanką. I jestem dumna, że należę do tych normalnych. xD
    A poza tym czytam harlequiny i się z tym nie kryję. Robię to żako - wtedy, kiedy potrzebuję jakiegoś odmóżdżacza, a te powieści się nadają. Cokolwiek by się nie działo, one i tak skończą się happy endem. :D
    No i kiedyś byłam wielka fanką "Zmierzchu" (do dzisiaj się zastanawiam, czemu!), ale na szczęście szybko mi przeszło.
    Ktoś jeszcze pisał o One Direction - lubię posłuchać sobie ich piosenek, kiedy mam doła. To nic, że znam może tylko z 7. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubie Miley Cyrus....

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...