Lubicie
posłuchać sobie disco polo, kiedy nikogo nie ma w domu? A może po
kryjomu czytacie sobie harlequiny, kryjąc książkę pod kołdrą, żeby absolutnie nikt nie zauważył, że to właśnie jest
harlequin? Kiedy przychodzi do Was znajomy, chowacie swoje ulubione
płyty w najdalszy zakątek szafy, z dala od jego wzroku? Chyba nie
ma osoby, która nie miałaby sytuacji w takim stylu.
Bo każdy ma swoje własne guilty pleasure.
Bo każdy ma swoje własne guilty pleasure.
Wdech,
wydech, wdech, wydech. Spokojnie.
Oto
moje własne, skrzętnie ukrywane guilty pleasure. Już nie tak
skrzętnie, i na pewno nie ukrywane... Tak właśnie działają
guilty pleasures – są to przyjemności, które sprawiają wam
frajdę i lubicie je robić/ich słuchać/oglądać je, ale za nic na
świecie nie przyznacie się do tego.
Słucham Ich Troje
Pamiętam
jak będąc w podstawówce byłam świadkiem wielkiego szału na ten
zespół. Wiecie, sępy miłości i te sprawy. Nigdy nie byłam ich
wielką fanką, która chodzi na koncerty czy kupuje płyty, ale
lubiłam posłuchać sobie paru piosenek z ich repertuaru. Tak mi
zostało do dzisiaj.
Czytam
Norę Roberts
Co
prawda piszącą pod pseudonimem J.D. Robb i czytam jedynie jej serię
In death, czyli wielotomową serię opowiadającą o sprawach
kryminalnych porucznik Eve Dallas, ale oczywiście jak zawsze w jej
powieściach, nie obędzie się bez romansu. Dziwnie jest mi się do
tego przyznawać, więc przemilczam zwykle sprawę, ale dzięki tej
pisarce pokochałam kryminały, a jej książki In death są
strasznie wciągające! Może to nie do końca
guilty pleasure, w końcu w poście podsumowującym kwiecień
przyznałam się do czytania tychże powieści...
Careless
Whisper George'a Michaela
Stara
piosenka i strasznie niemęski (chociaż porównując z dzisiejszymi
czasami nie jest tak źle) George Michael. Piosenkę kocham, jest
smutna, tak jak teledysk, miewam fazy, podczas których słucham
tylko jej. I jeśli ktokolwiek zapytałby się mnie, do jakiego
utworu wracam najczęściej... Musiałabym skłamać. Inne piosenki
zaliczane do moich grzesznych przyjemności? Brother Louie
Modern Talking (idealne do sprzątania!), Listen to your heart
Roxette, Take on me A-Ha, Backstreet Boys – lepszego
boysbandu nie będzie, i koniec. Stare, popowe hity. Bardzo popowe.
:)
Neverending
Story Limahl
Muzyka
została już omówiona powyżej, ale ten pan zasługuje na osobny
podpunkt. Wielbię. Znam na pamięć cały tekst, ba!, wszystkie
możliwe teledyski do tego utworu i film. I próbuję śpiewać, ale
idzie mi bardzo marnie.
Małe
poczucie winy wywołuje we mnie moje wielkie, ogromne wręcz
uwielbienie do Zmierzchu i jeśli mogę, nie przyznaję się
do bycia niegdyś gigantyczną fanką tej tetralogii. Lubię też
starszych, zarośniętych aktorów (Robert Downey Jr, Jeffrey
Dean Morgan), tak cytując słowa mojej mamy. :)
A
Wy macie jakieś swoje guilty pleasures?
Zdjęcie (edytowane przeze mnie): flickr.com
Ich Troje to mój ulubiony zespół dzieciństwa, kiedy miałam może 6 lat pojechałam do koleżanki, zrobiłyśmy sobie konkurs karaoke i śpiewałyśmy ich piosenki (mam ochotę cofnąć się w czasie i powstrzymać samą siebie). ;) Na co dzień słucham głównie rocka, ale moje guilty pleasure to słuchanie One Direction, kiedy biegam. Jakoś bardzo motywuje mnie ich muzyka do biegania, i choć ogólnie za nimi nie przepadam, to biegając ich piosenki stają się dla mnie milion razy fajniejsze. :)
OdpowiedzUsuńO proszę! :) One Direction mają to do siebie, że ich utwory mają jeden stały rytm, a przy takim lepiej się chodzi/biega. :D
UsuńJa również uwielbiam Zmierzch, poza tym za każdym razem jak oglądam Titanica to beczę jak bóbr. :c I lubie niektóre piosenki Tokio Hotel, Boże, naprawdę to mówię? x_x
OdpowiedzUsuńo! jaki fajny szablon! :) bardzo czytelny i miły dla oka :) no i ten kot w rogu;p
OdpowiedzUsuńpewnie mam jakieś quilty pleasures, ale boję się przyznać tak publicznie ;p
Moje quilty pleasures? Jestem fanką Justina Biebera. :D Byłam z nim od początku (ile to już lat...). I chociaż nie słucham jego piosenek na okrągło, w pokoju mam tylko jeden jego plakat, nie biję ludzi, którzy go nie lubię, to i tak nazywam się jego fanką. I jestem dumna, że należę do tych normalnych. xD
OdpowiedzUsuńA poza tym czytam harlequiny i się z tym nie kryję. Robię to żako - wtedy, kiedy potrzebuję jakiegoś odmóżdżacza, a te powieści się nadają. Cokolwiek by się nie działo, one i tak skończą się happy endem. :D
No i kiedyś byłam wielka fanką "Zmierzchu" (do dzisiaj się zastanawiam, czemu!), ale na szczęście szybko mi przeszło.
Ktoś jeszcze pisał o One Direction - lubię posłuchać sobie ich piosenek, kiedy mam doła. To nic, że znam może tylko z 7. :)
Lubie Miley Cyrus....
OdpowiedzUsuń