Pójście
na Niezgodną było czystym przypadkiem. Ja i trzy koleżanki
pragnęłyśmy oderwania się od szkoły i wyszło, że idziemy na
lody i pogaduchy z jakimś filmem w międzyczasie. Miał to być
Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz, lecz facet w obcisłych
rajtkach, chociaż lubiany przez jedną drugą naszego grona, został
spacyfikowany na rzecz Niezgodnej. Czytałam już książkę i
była nawet niezła pomimo oczywistych inspiracji Igrzyskami
śmierci. Można byłoby na jej podstawie nakręcić
spektakularny film, pełen efektów specjalnych i widowiskowych walk.
Ważni Ludzie kupujący prawa do ekranizacji Niezgodnej pewnie
też tak pomyśleli i już słyszeli ten szelest pieniędzy
wędrujących z portfeli nastolatków na ich konta bankowe. Aż tak
spektakularnie nie było, ale nie żałuję że obejrzałam ten film.
Było fajnie. Tak podsumowałabym ten seans.
Fabuła
jest dość prosta: mamy pięć frakcji. Altruizm – bezinteresowni
ludzie, pomagający każdemu, najpierw myślą o innych, a dopiero na
końcu o sobie. Serdeczność – uprawianie roli, nieodłączny
uśmiech na twarzy, radość życia. Erudycja – mądrość,
inteligencja, wynalazki. Prawość – prawda, prawda i tylko prawda,
z ich ust nie wyszło ani jedno kłamstwo. I Nieustraszoność –
zero strachu, zero lęku, niebezpieczeństwo i kaskaderskie wyczyny.
Beatrice Prior jest Altruistką.
To
ważny dzień dla młodzieży w Chigaco. Kroplą swojej krwi muszą
zapieczętować swój wybór – którąkolwiek frakcję wybiorą,
nie ma powrotu. A przed wyborem czeka ich test. Test może pomóc z wybraniem frakcji, pokazuje jedynie predyspozycje. Ale nie na
podstawie jego katalogowani są ludzie. Beatrice zdaje test z
przerażającym wynikiem. Jest Altruistką. I jest Nieustraszoną.
Pasuje do więcej niż jednej frakcji. A takich jak ona, Niezgodnych,
się eliminuje.
Przez
chwilę myślałam, że tylko my będziemy w sali kinowej, ale w
końcu podczas reklam dołączyło jeszcze parę osób. Cisza, spokój
i film, którym mogłam się napawać. Przede wszystkich zachwyciły
mnie tła, krajobrazy i widoki zdewastowanego, pozornie nowoczesnego
Chicago. Nie mogłam się napatrzeć na łąki i pola przedstawiane w
filmie. Z jednej strony tak bardzo nie pasowały do nowoczesnej
przyszłości, ale takie rzeczy zauważa się dopiero po filmie.
Ciekawie przedstawiono kwaterę Nieustraszonych i chrzest bojowy
nowicjuszy – inaczej, niż sobie wyobrażałam podczas lektury,
aczkolwiek pasował do przedstawionej rzeczywistości. Pomijając
ładne widoki, nic raczej mnie nie zaskoczyło na tym polu. Film jak
film, żadnych eksperymentów z formą, typowy amerykański
rozrywkowy i naprawdę dobry film dla nastolatek.
Są
tacy aktorzy, na których patrzę i mówię: tak, to będzie
idealny aktor do tej roli. Są i tacy, których z chęcią
wywaliłabym z planu filmowego, razem z mądralą, który ich
zatrudnił. Ale jest i trzecia opcja! Aktorzy, którzy ni w ząb nie
pasują do wizerunku danej postaci na zdjęciach czy plakatach. Za to
w filmie, w ruchu, w akcji... Cuda się dzieją, proszę Państwa, bo
okazują się być świetni. Theo James wydawał mi się za stary, za
poważny, za dorosły. W końcu to film skierowany głównie do
nastolatek... Jedynym jego atutem było ładnie wyrzeźbione ciało.
Która dziewczyna w końcu nie lubi na takie ładne mięśnie
popatrzeć? A tutaj szok – z minuty na minutę aktor wcielający
się w Cztery był coraz lepszy. I coraz bardziej mi się podobał w
tej roli.
Nieco
mniej do gustu przypadła mi Shailene Woodley. Podobała mi się,
ciekawie zagrała Beatrice, pasowała do tej roli i dała sobie radę,
ale mimo wszystko pierwsze miejsce na podium na Theo James. Shailene
nie była wiele gorsza i przekonałam się do niej jako do aktorki.
Już nie muszę się bać o moją kochaną książkę Gwiazd
naszych wina i jej ekranizację – podoła roli. Inni aktorzy
zostali jakoś zepchnięci na dalszy plan. Na dużo dalszy plan. Ani
mnie ziębili, ani mnie grzali. Ot, byli i nie wchodzili dwójce
głównych bohaterów w paradę częściej niż było w scenariuszu.
Sama
fabuła nie została okrojona, chociaż oczywiście całej książki
ze wszystkimi szczegółami nie zmieści się w filmie. Wszystko było
idealnie jak w książkowym pierwowzorze. Reżyser nie odbiegł od
książkowej akcji zanadto, po prostu dla mnie przedstawił on tę
książkę na ekranie bez żadnych fabularnych zmian, co się chwali.
Pod względem wierności Niezgodna zajmuje pierwsze, drugie i
trzecie miejsce. I siedem kolejnych. Nareszcie ktoś się połapał,
że skoro tak zostało napisane, tak powinno być, a nie dodawać
sobie postacie czy zmieniać zakończenie, czy w ogóle pomieszać
wątki. Brawa dla Neila Burgera, oby było więcej takich reżyserów!
Niezgodna
naprawdę mi się podobała. Nie wymagałam od ekranizacji zbyt
wiele, więc zdecydowanie przerosła moje oczekiwania – to był
naprawdę dobry, rozrywkowy film, bez specjalnego nacisku na miłość
między dwójką głównych bohaterów. Dystopijny świat
przedstawiono bardzo sugestywnie i Chicago, w którym mieszka Tris,
robiło ogromne wrażenie. Reżyser, aktorzy i ludzie od efektów
specjalnych wykonali kawał dobrej roboty adaptując książkę
Veronici Roth na wielki ekran. Nadali tej historii odpowiedniego
smaczku, ale nie przedobrzyli. Oby było więcej ekranizacji takich
jak ta.
> Teraz mam fanpage'a. O tutaj. Kliknij. Lajknij. Jeśli jesteś leniwy - najedź na nazwę Facebooka po prawo, i wtedy kliknij Like. :)
ksiażka mi się nie podobała, ale film wydaje się być interesujący :) na pewno go nie ominę
OdpowiedzUsuńZ Theo miałam podobne odczucia. :) Film też mi się spodobał.
OdpowiedzUsuńJa mam zamiar pójść na ten film, ciekawa jestem, jak mi przypadnie do gustu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
weronine-library.blogspot.com
Podobał mi się film i Theo James też :)
OdpowiedzUsuńJa nie byłam przekonana to Theo, ale w filmie był świetny :) Jedna z lepszych adaptacji :)
OdpowiedzUsuńJa tez uwielbiam GNW. Ale w przeciwieństwie do Ciebie boję się o Shailene Woodley. Nie podobała mi się w roli Tris (chociaż książki nie przytałam), więc zastanawiam się, jak to będzie z GNW. Zobaczymy.
OdpowiedzUsuńCo do filmu: obejrzałam go wczoraj - kiepska wersja z napisami, ale lepszej nie było, a mnie naszła ochota na tą adaptację, więc się przemogłam. Wrażenia: film dobry. Jestem zauroczona Tobiasem, czego, niestety, jak już mówiłam, nie mogę powiedzieć o Tris. Nie przypadła mi do gustu jej kamienna twarz, jak dla mnie pokazywała za mało emocji. Tak czy inaczej, film mi się podobał i teraz tym bardziej mam chętkę na książkę.
I tak Shailene miała więcej min niż Kristen Stewart w Zmierzchu :D
UsuńCzytaj książkę! Może nie jest tak, hm, spektakularna jak film, ale zła też nie jest ^^
Właśnie skończyłam czytać książkę, więc pewnie niedługo zabiorę się za film ; )
OdpowiedzUsuńI książka i film bardzo mi się podobały :) Według mnie wreszcie zrobili film równie fajny jak książka :)
OdpowiedzUsuń