wtorek, 29 kwietnia 2014

Różowy zeszyt w kotki (spotkanie z Mają Lidią Kossakowską)



Nie przepadam za Empikiem. Pomijając już fakt, że zamiast księgarni jest to sklep ze wszystkim i niczym, to obsługa kompletnie do mnie nie przemawia. Ja wiem, że nie zawsze ma się taką pracę, jak się sobie wymarzyło, ale zabawa z klientami w chowanego jest doprawdy śmieszna! Dlatego kiedy idę kupić książki, kieruję się kilkanaście metrów dalej do Matrasu. Przy okazji pogadam z ekspedientem, czy warto kupić Metro 2033, jakie inne postapokaliptyczne książki poleca i nie będę musiała szukać go, by zapytać, gdzie co leży – on mi sam powie. Z nawiązką. Mój kochany Matras jednak nie ma tej renomy Empiku i nie sprasza do siebie (z uwagi na małe rozmiary z pewnością) pisarzy czy muzyków. A Empik tak. I kiedy tylko przeczytałam, że Maja Lidia Kossakowska, której książkę niedawno skończyłam czytać, pojawi się w Łodzi... cóż, musiałam tam się pojawić.

16:41 Dziewiętnaście minut do rozpoczęcia spotkania. Siedzę na niewygodnym składanym krześle. Dawniej tutaj stały miękkie kanapy i fotele, ale znikły jakiś czas temu – zostały cztery fotele i sześć krzeseł z piekielnych otchłani niewygody. Zawsze mam wrażenie, że krzesełko złoży się pode mną i wyląduję na ziemi. Chociaż miejsce mam dobre. Pierwszy rząd. Z trzech.

16:42 Obok mnie siedzi dziewczyna z dużą lustrzanką. Będą zdjęcia w otchłani internetów, to dobrze, bo mój telefon ma aparat z fatalną jakością.

16:43 Krzeseł jest tylko sześć plus cztery fotele. Zajętych jest mniej. Chyba tłumów nie będzie. Szkoda, bo Takeshi. Cień śmierci to genialna książka.

16:46 Po prawo mam Grę o Tron. Przypomina mi się ostatni obejrzany odcinek z pierwszego sezonu. Cholerny Joffrey. Chyba za bardzo się rozkojarzyłam. No ale jeszcze czternaście minut.

16:48 Z magicznego zaplecza Empiku wychynął ochroniarz i porozumiewawczo kiwnął głową do mężczyzny siedzącego w fotelu z laptopem nieopodal podwyższenia, gdzie będzie pewnie przeprowadzana rozmowa. Co to za tajemne gesty?! Co one oznaczają?! Chcę wiedzieć!

16:50 Ten mężczyzna ma przerażające spojrzenie. Przypomina mi jakiegoś bodyguarda z Gry o Tron. Nie powinnam zarywać nocy, powtarzając serial.

16:51 Starsze małżeństwo za mną zaraz zacznie się kłócić, bo żona twierdzi, że wygląda grubo w sukience. Chyba nie przyszli na spotkanie z Kossakowską...

16:52 Poszli. Kupić sukienkę, w której nie będzie wyglądała grubo.

16:55 Jeszcze tylko pięć minut! Oby obyło się bez opóźnień - mam czas do 17:45...

16:56 Hm, ktoś za mną usiadł. Chyba obeznani w temacie. Cudownie!


Dalej nie pisałam. Około trzy minuty po siedemnastej rozpoczęła się rozmowa, a przerażający gość z laptopem okazał się być sympatycznym dziennikarzem muzycznym. (Dziennikarz muzyczny rozmawia z pisarką... oj, Empiku.) Przyznać muszę jednak, że ciekawie rozmawiali. Pani Kossakowska okazała się być (żywa! ona tam siedziała, prawdziwa!) bardzo miłą kobietą. Całe czterdzieści pięć minut, które miałam – głupie busy rzadko kursują, a ja wolałam wrócić do domu niż zostać sama w Łodzi, 20 km od miejsca zamieszkania – przesiedziałam, zapomniawszy o niewygodzie krzesła, zasłuchana w jej odpowiedziach. Nie znam jeszcze dobrze jej dorobku literackiego, ale z pewnością poznam; w większości jej powieści pojawia się wspaniały miks kulturowo-mitologiczny, a ja z mitologiami jestem za pan brat.

I koty. Dowiedziałam się, że uwielbia koty! Śmieszą ją koty, dodaje koty gdzie tylko się da, a Takeshiego. Cień śmierci – książkę bądź co bądź krwawą, pełną walk i odciętych kończyn – pisała w różowym zeszycie w kotki. Znaczy, plan książki pisała. Ciekawe, czy wyglądało to tak: 1. Takeshi odrąbuje głowę wrogowi numer jeden... :)

Lubię takie spotkania, chociaż wiele w Łodzi ich nie ma. Pokazują, że pisarz też człowiek i też ma jakieś własne życie, nie jest cyborgiem. Uwielbiam słuchać, jak ktoś opowiada o swoich książkach, a kiedy w dodatku drugi rozmówca jest sympatyczny i wie, o co pytać i jak prowadzić rozmowę – cud, miód i malina. Nic tylko utulić Empik za tak miłe spotkanie. (Ale i tak go nie polubię.)

Empik Manufaktura, 27 kwietnia 2014, godz. 17
zdjęcia: pierwsze - fanpage autorki, drugie - własne

3 komentarze:

  1. I od razu humor mi się poprawił. :D
    Niestety, książki nie czytałam, ale będę się za nią rozglądać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, już przywykłam, że u nas w mieście nigdy się nic takiego nie dzieje... W tym momencie właśnie udaję, że WCALE NIE ZŻERA MNIE ZAZDROŚĆ, wcale...
    Co do Empik vs. Matras, u mnie w mieście jest to o tyle niewygodne, że Empik jest w samym centrum, zawsze mi do niego blisko, a Matras? Cholera, ile tam trzeba lecieć! Masakra. Dlatego bywam głównie w empiku, chociaż również nie należy on do moich ulubionych sklepów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, co czujesz - czytam i czytam, jakie to fajne akcje/spotkania organizowane są w Warszawie. Trójmieście, Krakowie... A biedna Łódź zostaje w tyle. Rzadko tutaj się coś dzieje, a jak się dzieje, to jest cud!

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...