Nie
przepadam za Empikiem. Pomijając już fakt, że zamiast księgarni
jest to sklep ze wszystkim i niczym, to obsługa kompletnie do mnie
nie przemawia. Ja wiem, że nie zawsze ma się taką pracę, jak się
sobie wymarzyło, ale zabawa z klientami w chowanego jest doprawdy
śmieszna! Dlatego kiedy idę kupić książki, kieruję się
kilkanaście metrów dalej do Matrasu. Przy okazji pogadam z
ekspedientem, czy warto kupić Metro 2033, jakie inne
postapokaliptyczne książki poleca i nie będę musiała szukać go,
by zapytać, gdzie co leży – on mi sam powie. Z nawiązką. Mój
kochany Matras jednak nie ma tej renomy Empiku i nie sprasza do
siebie (z uwagi na małe rozmiary z pewnością) pisarzy czy muzyków.
A Empik tak. I kiedy tylko przeczytałam, że Maja Lidia Kossakowska,
której książkę niedawno skończyłam czytać, pojawi się w
Łodzi... cóż, musiałam tam się pojawić.
16:41
Dziewiętnaście minut do rozpoczęcia spotkania. Siedzę na
niewygodnym składanym krześle. Dawniej tutaj stały miękkie kanapy
i fotele, ale znikły jakiś czas temu – zostały cztery fotele i
sześć krzeseł z piekielnych otchłani niewygody. Zawsze mam
wrażenie, że krzesełko złoży się pode mną i wyląduję na
ziemi. Chociaż miejsce mam dobre. Pierwszy rząd. Z trzech.
16:42
Obok mnie siedzi dziewczyna z dużą lustrzanką. Będą zdjęcia
w otchłani internetów, to dobrze, bo mój telefon ma aparat z
fatalną jakością.
16:43
Krzeseł jest tylko sześć plus cztery fotele. Zajętych jest
mniej. Chyba tłumów nie będzie. Szkoda, bo Takeshi. Cień
śmierci to genialna książka.
16:46
Po prawo mam Grę o Tron. Przypomina mi się ostatni
obejrzany odcinek z pierwszego sezonu. Cholerny Joffrey. Chyba za
bardzo się rozkojarzyłam. No ale jeszcze czternaście minut.
16:48
Z magicznego zaplecza Empiku wychynął ochroniarz i porozumiewawczo
kiwnął głową do mężczyzny siedzącego w fotelu z laptopem
nieopodal podwyższenia, gdzie będzie pewnie przeprowadzana rozmowa.
Co to za tajemne gesty?! Co one oznaczają?! Chcę wiedzieć!
16:50
Ten mężczyzna ma przerażające spojrzenie. Przypomina mi
jakiegoś bodyguarda z Gry o Tron. Nie powinnam zarywać nocy,
powtarzając serial.
16:51
Starsze małżeństwo za mną zaraz zacznie się kłócić, bo żona
twierdzi, że wygląda grubo w sukience. Chyba nie przyszli na
spotkanie z Kossakowską...
16:52
Poszli.
Kupić sukienkę, w której nie będzie wyglądała grubo.
16:55
Jeszcze tylko pięć minut! Oby obyło się bez opóźnień - mam
czas do 17:45...
16:56
Hm,
ktoś za mną usiadł. Chyba obeznani w temacie. Cudownie!
Dalej
nie pisałam. Około trzy minuty po siedemnastej rozpoczęła się
rozmowa, a przerażający gość z laptopem okazał się być
sympatycznym dziennikarzem muzycznym. (Dziennikarz muzyczny rozmawia
z pisarką... oj, Empiku.) Przyznać muszę jednak, że ciekawie
rozmawiali. Pani Kossakowska okazała się być (żywa! ona tam
siedziała, prawdziwa!) bardzo miłą kobietą. Całe czterdzieści
pięć minut, które miałam – głupie busy rzadko kursują, a ja
wolałam wrócić do domu niż zostać sama w Łodzi, 20 km od
miejsca zamieszkania – przesiedziałam, zapomniawszy o niewygodzie
krzesła, zasłuchana w jej odpowiedziach. Nie znam jeszcze dobrze
jej dorobku literackiego, ale z pewnością poznam; w większości
jej powieści pojawia się wspaniały miks kulturowo-mitologiczny, a
ja z mitologiami jestem za pan brat.
I
koty. Dowiedziałam się, że uwielbia koty! Śmieszą ją koty,
dodaje koty gdzie tylko się da, a Takeshiego. Cień śmierci
– książkę bądź co bądź krwawą, pełną walk i odciętych
kończyn – pisała w różowym zeszycie w kotki. Znaczy, plan
książki pisała. Ciekawe, czy wyglądało to tak: 1. Takeshi
odrąbuje głowę wrogowi numer jeden... :)
Lubię
takie spotkania, chociaż wiele w Łodzi ich nie ma. Pokazują, że
pisarz też człowiek i też ma jakieś własne życie, nie jest
cyborgiem. Uwielbiam słuchać, jak ktoś opowiada o swoich
książkach, a kiedy w dodatku drugi rozmówca jest sympatyczny i
wie, o co pytać i jak prowadzić rozmowę – cud, miód i malina.
Nic tylko utulić Empik za tak miłe spotkanie. (Ale i tak go nie
polubię.)
Empik
Manufaktura, 27 kwietnia 2014, godz. 17
zdjęcia: pierwsze - fanpage autorki, drugie - własne
I od razu humor mi się poprawił. :D
OdpowiedzUsuńNiestety, książki nie czytałam, ale będę się za nią rozglądać.
Ach, już przywykłam, że u nas w mieście nigdy się nic takiego nie dzieje... W tym momencie właśnie udaję, że WCALE NIE ZŻERA MNIE ZAZDROŚĆ, wcale...
OdpowiedzUsuńCo do Empik vs. Matras, u mnie w mieście jest to o tyle niewygodne, że Empik jest w samym centrum, zawsze mi do niego blisko, a Matras? Cholera, ile tam trzeba lecieć! Masakra. Dlatego bywam głównie w empiku, chociaż również nie należy on do moich ulubionych sklepów.
Wiem, co czujesz - czytam i czytam, jakie to fajne akcje/spotkania organizowane są w Warszawie. Trójmieście, Krakowie... A biedna Łódź zostaje w tyle. Rzadko tutaj się coś dzieje, a jak się dzieje, to jest cud!
Usuń