KOPIOWAĆ
BEZ OGRANICZEŃ
Kiedy
pierwszy raz spotkałam się z Georgią i Shaunem, przeżyłam
katharsis. Trudno mówić o czymkolwiek innym - byli tacy inni od
wszystkich. Georgia lubi - lubiła - powtarzać i pisać na swoim
blogu o prawdzie. Ona wierzyła tylko w nią. Tylko ją głosiła,
nawet pod groźbą śmierci. I ja też ogłoszę prawdę, prawdę,
która może zmienić Wasze życie: Blackout Miry
Grant jest idealną historią.
Przyzwyczailiśmy
się z Mahirem i resztą do mamrotania Shauna pod nosem, w końcu
jedynie wyimaginowana Georgia - o ironio!, wciąż bystrzejsza od
niego - pomagała mu nie załamać się. Wciąż był naszym szefem,
a od kiedy powoli zaczęliśmy zagłębiać się w spisek CZKC zaczął
być zbyt impulsywny. Okay, Irwin tykający zombie patykiem powinien
taki być, bo od tego rosną statystyki... Tylko Shaun wycofał się
z błysku fleszy. I nadal tykał zombie patykiem - by odreagować.
Doktor
Abbey była trochę szalona ze swoim pomysłem badania prawdziwych
żywych (ale wciąż martwych) zombie. Jasne, chciałaby znaleźć lek, odkryć sekret
Shauna i jego krwi, ale narażała nas tym nie tylko na bunt
martwiaków, ale na wykrycie przez CZKC. Georgia nie żyła, Shaun
powoli tracił rozum, a my próbowaliśmy utrzymać Przegląd Końca
Świata na powierzchni. I głosić prawdę. Ona by
tego chciała.
Mira
Grant spisała się na medal - Blackoutowi nie ma nic do zarzucenia.
Myślałam, że po rewelacjach z Feedu i Deadline'u, nic nie jest w
stanie mnie zadziwić, ale oczywiście Grant lubi robić
niespodzianki, tak jak i tym razem. Wydarzenia stały się
poważniejsze, co nieco zmieniło odbiór powieści: to już nie
dreszczyk emocji i blogerska przygoda, ale rozwiązanie spisku na
skalę światową. Rzutowało to na fabułę; nie była już tak
skupiona na akcji, ale raczej na ludziach. Na ludziach, którzy byli
w stanie się poświęcić dla głoszenia prawdy.
Pisząc
o Deadlinie uznałam powieść za dobrą, ale nie przypuszczałam, że
może powstać coś jeszcze lepszego. W kwestii oddania charakterów
tak bliskich mi Masonów Grant nie miała sobie równych. Zupełnie
jakby pracowała z nimi od lat, a potem spisała wszystko.
Blackout... jeśli znacie poprzednie tomy, wiecie, w jakim stanie
znajdowaliście się po lekturze. A teraz pomnóżcie wasz stan razy
dwa i dodajcie brak kontynuacji. Emocjonalna rozsypka gwarantowana.
Może
powinnam być Fikcyjną, bo zbyt emocjonalnie podchodzę do
wszystkiego. Mahir i Georgia potrafili pisać fakty, to, co było
prawdziwie, nie dodając do tego emocji, a ja pisząc o Masonach nie
potrafię. Koniec ich ery oznaczał koniec czegoś w moim życiu.
Niewiele jest momentów, kiedy się tak czuję. Niewiele razy wydaje
mi się, jakby część mnie umarła. I jakbym potem powstała na
nowo, ale z frustrującym brakiem czegoś ważnego. Kellis-Amberlee
mnie nie dopadł, pomimo to czułam palący głód, chcąc więcej i
więcej.
Szkoda,
że go nie zaspokoiłam.
I
jednocześnie dobrze, że go nie więcej. Przeciąganie na siłę byłoby
błędem. Historia Masonów skończyła się w takim momencie, że
nie trzeba nawet dodać kropki nad i. Bo Mira Grant tę kropkę
dodała. Blackout to zwieńczenie cudownej, intrygującej i tak
oryginalnej, jak tylko może być, historii. Historii łączącej w
sobie thriller polityczny i medyczny, kryminał i post-apokaliptyczny
klimat. Historii, która potrafi zawładnąć człowiek niczym wirus Kellis-Amberlee.
Powstanie
nie zniszczyło wielu bibliotek ani księgarni. Stoją otworem,
czekając na was. Badania krwi bywają bolesne, ale możecie to
zrobić dla Georgii i Shauna - możecie poznać ich historię i
rozgłosić ją, rozgłosić, co zrobiło CZKC. Może pokochacie się
jak my. Może załamiecie się po tym, jak wszystko się skończy.
Mahir przyjął to spokojnie, ale ja nie potrafię. Pożegnania bolą,
a ja nie byłam na nie gotowa. Chyba płakałam. Nie mam
siatkówkowego KA, ale i tak rzadko płaczę. A z powodu dwójki
najwybitniejszych blogerów i końca ich przygody w błysku fleszy,
płakałam.
Mira
spisała wszystko, a Blackout to ostatnie nasze chwile z Shaunem,
Georgią, Mahirem, Maggie, Becks i Alariciem. Przeżywałam wszystkie
słowa, wszystkie chwile i wydarzenia. Wydaje się, że Blackout to
powieść akcji jak z dawnego świata: pościgi, intrygi i spiski, i
dwoje agentów idących przed siebie, zostawiających za sobą
płonący helikopter. Jednak to coś więcej niż akcja. To osoby,
którzy zdobywają serca innych, którzy przywiązują do siebie
ludzi, a potem... a potem odchodzą, kiedy czas zejść ze sceny.
Jeśli
nie dane wam było poznać Georgii i Shauna za czasów ich
świetności, pozostaje wam Przegląd Końca Świata.
Mira Grant zrobiła cudo z ich historii. Blackout był
końcem, najlepszym, takim, na jaki zasłużyli. A wy...
Powstańcie,
póki możecie.
z Książkoholiczki
Nadeine,
bloga
Natalii Patorskiej
opublikowano: 19 listopada 2014 roku
W walce z CZKC w broń zaopatrzyło nas wydawnictwo Sine Qua Non.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz