środa, 14 maja 2014

Lśniące dziewczyny | Lauren Beukes

Nie gustuję w kryminałach. Mam jedną serię powieści z tego gatunku, którą czytam, ale nie sięgam po inne pozycje z tej tematyki. To znaczy, sięgam, tak jak w przypadku Lśniących dziewczyn Lauren Beukes, ale jeszcze nie zdarzyło się, by książka spodobała mi się na tyle, żebym przekonała się do gatunku całkowicie. Skusiłam się na połączenie kryminału z niewielką dozą fantastyki – brzmiało ciekawie, więc czemu by nie spróbować? Zaczęło się miło, ale później już tak miło nie było.

Harper Curtis jest włóczęgą, bezdomnym, który stracił dach nad głową i został zbiegiem okoliczności zmuszony do opuszczenia prowizorycznego mieszkania w podupadłej dzielnicy bezdomnych. Odnajduje Dom, który wydaje się być mu przeznaczony. Co więcej, Dom ten potrafi przenosić go w różne momenty w czasie, w przeszłość i przyszłość. Ponadto jest tam jedzenie i wszelkie wygody, o których Harper nawet nie śnił. Jednak to wymaga drobnej... przysługi.
Dla Harpera to właściwie nic. Zostaje mordercą, zabijającym z zimną krwią wybrane dziewczyny, które według niego lśnią. Do tej pory szło mu jak z płatka. Kirby Mazrachi jednak uchodzi nieco poturbowana, ale żywa ze spotkanie z seryjnym mordercą. Postanawia odnaleźć napastnika, w czym pomaga jej Dan – były reporter, który zna jej sprawę. Kirby odnajduje inne dziewczyny takie jak ona. Jednak te nie są w stanie jej pomóc – wszystkie nie żyją.

Może to ja nie nadaję się do czytania takich kryminałów, a może to Lśniące dziewczyny nie były tak dobrą książką, jaką się wydają. Przede wszystkim irytował mnie absolutny brak wyjaśnień ze strony narratora (trzecioosobowego, swoją drogą, więc dodatkowo irytacja się nasiliła) – wszystko po prostu jest. Bo tak. Być może Lauren Beukes sądziła, że skoro są sytuacje i przedmioty czysto fantastyczne, nie należą się czytelnikowi żadne wyjaśnienia dotyczące ich pochodzenia. Cóż, należą się. Fantastyka przejawia się jedynie w podróżach w czasie i tajemniczym Domu. A najwięcej jest jej chyba w opisie książki. Ponadto motyw zbrodni nie jest do końca znany. Co to znaczy, że dziewczyny lśnią? Owszem, na podstawie zamordowanych kobiet można wysnuć słabą teorię dotyczącą podobieństwa ich charakterów, ale... czy tylko to sprawiało, że dla Domu i Harpera one lśniły? Lśniące dziewczyny pełne są takich niejasności.

Trafiła kosa na kamień – tak mogę podsumować starcie dwóch silnych charakterów bohaterów Lśniących dziewczyn. Kirby jest uparta w swoich dążeniach, a Harper, nawet jeśli chciałby zaprzestać morderstw, jest zmuszany przez okrutny Dom do dalszych makabrycznych poczynań. Konstrukcja historii jest ciekawa dzięki pomieszaniu chronologii – w końcu Dom pozwala na podróżowanie w czasie – lecz książka niczym nie różni się od innych. Nie ma czegoś, co by ją wyróżniało, zaskakiwało, a mogłaby mieć, gdyby rozwinąć wątek samego Domu, potraktowanego po macoszemu. Lauren Beukes z zawodu jest dziennikarką i scenarzystką telewizyjną. Naleciałości z jej drugiego zawodu można dostrzec w zakończeniu powieści, przypominającym zakończenie zwyczajnego amerykańskiego horroru.

Lśniące dziewczyny to brutalna powieść fragmentami pisana ostrym, nawet wulgarnym językiem, ale to akurat nadaje jej nietypowego charakteru i ratuje od naprawdę niskiej noty. W gruncie rzeczy to zwyczajny kryminał jakich pełno, niech nie zwiedzie Was słowo fantastyka w opisie książki – tam nie ma fantastyki. Są morderstwa bez wyraźnego motywu, którego czytelnik co najwyżej może się domyślać, jest magiczny przenoszący w czasie Dom, bo tak, i są dwie ciekawe postaci: okrutny włóczęga i zawzięta, pragnąca zemsty ofiara. Nihil novi. Książka nadrabia doskonałym wpleceniem w całą powieść elementów historycznych – Harper przenosi się w czasie od 1929 roku do 1993. Pod tym względem Lśniące dziewczyny są dopracowane bardzo dobrze, pod każdym innym: zaledwie miernie. Można przeczytać, ale nie radzę oczekiwać czegoś więcej.


Książka dzięki wydawnictwu Rebis. Dziękuję. :)

3 komentarze:

  1. Lubię czasem sięgnąć po kryminał, jednak tę pozycję sobie odpuszczę, skoro nie zachwyca, żeby się nie zrazić do gatunku. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż... Książka leży na mojej półce, ale po Twojej recenzji zastanowię się dwa razy zanim w końcu po nią sięgnę...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...