Grudzień,
całkowicie nie wyglądający na zimowy miesiąc, z jesienną szarugą
i bez ani grama śniegu, dobiegł końca. Jako że noworoczne
postanowienia nigdy mi do końca nie wychodzą, przechytrzam samą
siebie i zamiast zaczynać od stycznia, zaczynam od grudnia –
mianowicie comiesięczne podsumowania; od kiedy przestałam
recenzować każdą jedną książkę, którą przeczytałam, i każdy
jeden film lub serial, który obejrzałam, doszłam do wniosku, że
podsumowanie nie byłoby jedynie powtórką recenzji.
Zwłaszcza że bywają książki czy
seriale, o których więcej niż paru zdań nie da się powiedzieć,
a których istnieniem chętnie bym się z Wami podzieliła.
Dlatego właśnie zapraszam Was do
czytania!
„Dekameron”
Giovanni Boccaccio
Klasyka
włoskiego renesansu zabawnie i przewrotnie ukazująca obyczaje
panujące w tamtym okresie wśród ludzi wszystkich klas społecznych,
ze szczególnym upodobaniem do tematu miłości w każdej postaci.
Grubaśny, opasły i zdecydowanie fenomenalny cykl nowel Boccacciego,
na wieczność zapisany w historii literatury poprzez Sokoła, to mój
numer jeden tego miesiąca!
„Kraina
Jutra. Początek”
Prequel
filmu Kraina Jutra z Georgem Clooneyem w roli głównej, początek
całej historii ukazujący powstanie organizacji Plus Ultra, w
dodatku z II wojną światową w tle. Słodko-gorzka mieszanka z
powodu ogromnego chaosu, mnogości nazw, postaci i wydarzeń
całkowicie ze sobą niezwiązanych – dopiero w połowie można
zrozumieć, o czym ta powieść jest i uświadomić sobie, że nie
jest to misz-masz przypadkowych wydarzeń w jakiś sposób związanych
z tytułową krainą.
„Przedwiośnie”
Stefan Żeromski
Lektura
i klasyka literatury polskiej, powieść mojego zdecydowanie
nieulubionego od czasu Ludzi bezdomnych pisarza; całkowite
zaskoczenie, bo i fabuła nieprzerywana jest romantycznym
rozrzewnieniem, i Cezarego Barykę śledzi się z ciekawością, a
wątki komunistyczny i utopijny to coś świetnego. Prawdę mówili
ci, którzy twierdzili, że Przedwiośnie jest zdecydowanie
ciekawsze od Ludzi bezdomnych.
„Płonąca
korona” Rae Carson
Drugi
tom debiutanckiej trylogii, historia przedstawiająca trudne i pełne
wyzwań życie samotnej królowej, gęsto okraszona tematami
religijnymi. Świat przypomina połączenie Hiszpanii i Włoch, a
ichni Bóg naszego katolickiego Boga, ale to powieść fantastyczna,
z zabójczą magią i nieustającą walką z Inviernymi; w dodatku o
wiele lepsza od pierwszego tomu, z pomysłem i dobrym wykonaniem.
„Posłaniec
strachu” Michael Grant
Pozornie
powieść rozrywkowa, do zarywania nocy i czytania na bezdechu, w
rzeczywistości – fantastyczna powieść zmuszająca do
zastanowienia się nad genezą nienawiści i łatwością, z jaką
ona się rodzi, zwłaszcza w młodych umysłach. Mocna, dosadna,
niejednokrotnie krwawa i zdecydowanie trudna do zapomnienia.
Najstraszniejsze jest w niej to, że mimo iż to fikcja literacka,
wydarzenia wydają się boleśnie aktualne i nieraz czytamy o
podobnych rzeczach w prasie.
„Dożywocie”
Marty Kisiel
Szalona,
absurdalna, pełna kisielu, pierza, macek i łużowego... tfu,
różowego futerka zagłady powieść bez fabuły, za to z sensem.
Zmiękczająca serca filologów i humanistów malinowymi
chruśniakami, Kochanowskim i Słowackim, i przede wszystkim do bólu
romantycznym samobójcą, który przeżył (jak Kordian!). No,
teoretycznie przeżył. Książka, której kupno po przeczytaniu
blurbu to czyste szaleństwo, a lektura – kolejne szaleństwo.
Sprawiła, że miałam ochotę stanąć na ulicy i pokazywać
ludziom, jaka jest fajna.
„Rok
1984” George Orwell
Ponowna
lektura tej przerażającej, niepokojącej antyutopijnej wizji
świata, wciąż tak samo wstrząsająca. Jedyna powieść, której
obecność w podstawowym kanonie lektur powinna być jasna jak
Słońce, a nie jest, nad czym ubolewam od lat. O powieści Orwella
nie trzeba wiele mówić; to jest moim zdaniem lektura obowiązkowa
dla wszystkich.
„Cudzoziemka”
Maria Kuncewiczowa
Powieść,
w której nie istnieje ani jedno zbędne zdarzenie, majstersztyk
kompozycji i jedna z najlepszych polskich powieści psychologicznych.
Mimo że będąc lekturą automatycznie traci na uroku, całkowicie
doceniam powyższe zalety oraz brak chronologii zastąpiony skakaniem
od wspomnienia do wspomnienia, a także niesamowitą znajomość
psychiki i dogłębną analizę ludzkiego zachowania. Mam tylko jeden
problem – nienawidzę, nie znoszę, nie cierpię wręcz Róży
Żabczyńskiej. Chociaż możliwe, że o to właśnie chodziło.
Podsumowanie na YouTubie (plus kilka słów o dwóch cudownych serialach!)
Wiem, powinno to być podsumowanie całego roku, ale jedyne, co mogę o 2015 powiedzieć, to to, że był dobry. I że 2016 będzie jeszcze lepszy,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz