W
książkach wspaniałym jest to, że mogą być o wszystkim - o
przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, o znanym nam
świecie i wyimaginowanych uniwersach, o zwyczajnych ludziach albo
elfach i jednorożcach. Że akcja może rozgrywać się na Ziemi i w
kosmosie, i pod ziemią, i w niebie albo piekle, gdziekolwiek się
człowiekowi zamarzy. Z okazji premiery części drugiej Kosogłosa,
o której jeszcze się rozpiszę niedługo, znowu zaczęłam się
zastanawiać, co by było gdyby... gdyby ta wizja przyszłości się
spełniła.
Nie
bez powodu zostaje również fakt, że od czasu do czasu łypię na
Rok 1984 Orwella z celem ponownego rozczytania się w tej powieści,
ale tyle nieprzeczytanych książek mam na półce, i tyle
podręczników do opracowania, że chyba jeszcze przerażająca wizja
przyszłości (będącej, jakby nie patrzeć, już przeszłością)
troszkę na ponowną lekturę poczeka. Ale tylko troszkę, w końcu
Święta niedługo.
Igrzyska
Śmierci
Tutaj
historia jest okrojona do Ameryki Północnej, na której rozgrywa
się akcja, a o Europie nie dowiadujemy się niczego. Wizja Suzanne
Collins jest brutalna - Stany Zjednoczone zostały właściwie
zrównane z ziemią, a według słów władz, poza terenem Panem
świat nie nadaje się do zamieszkania, zniszczony przez wojnę.
Dodatkowo, wizja ta pokazuje również swoiste cofnięcie się w czasie do starożytności, czego przykładem są imiona (Plutarch, Seneka) i sam Kapitol (czyli wzgórze Rzymu) czy nazwa państwa ciekawie korespondująca z tytułem. Panem et circenses krzyczał Juwenalis, domagając się dla zwyczajnych ludzi jedzenia i rozrywki, czyli wszystkiego, co najpotrzebniejsze. Czyli po prostu Chleba i igrzysk!
W skrócie rzecz ujmując, wizja Collins to nieodzowna wojna, która zniszczy tereny Ameryki, by powstało tam totalitarne państwo z okrutnym dyktatorem i kastowością (bo jak inaczej można nazwać podział na dystrykty?).
Więzień labiryntu
James Dashner w swojej trylogii ukazuje już cały świat - w jego przyszłości w wyniku różnych czynników ziemia na całym świecie zostaje spalona przez wzmożoną siłę Słońca, co skutkuje nową chorobą, rozprzestrzeniającą się niczym średniowieczna dżuma - Pożogą.
I nie byłoby to nawet najokrutniejszą wizją, jednak eksperymentowanie na dzieciakach, by za wszelką cenę znaleźć lekarstwo, już stawia pytanie, czy warto poświęcać te dzieci, by być może to lekarstwo odnaleźć. Próby, którym Thomas i inni są poddawani, często skutkują śmiercią - to brutalne zmuszać dzieciaków do takich rzeczy. Nawet za cenę lekarstwa.
Przegląd
Końca Świata
Scenariusze
z apokalipsą zombie są znane wszystkim - Mira Grant jednak stawia
na najbardziej ludzką wersję takiej pandemii. Oczywiście, zaczyna
się od badań i eksperymentów, w wyniku których powstaje nowy,
szybko rozprzestrzeniający się wirus. Zamiast dać się ponieść
panice, zbijać się w grupy i wędrować przez zniszczony, obskurny
świat, walcząc z zombie, ludzie w Przeglądzie Końca Świata
nauczyli się koegzystować z zombie na tyle, na ile się da.
Powstały ogrodzone osiedla, w każdej bramie obowiązkowe jest
badanie krwi na obecność wirusa - pomijając fakt krwiożerczych
trupów za rogiem, to bajka. I najbardziej realistyczna wizja
apokalipsy zombie, o jakiej czytałam.
Ja
wybrałam tylko te trzy, ale jest ich znacznie więcej. Starter i
Ender Lissy Price z wojną bakteriologiczną, która wyniszczyła
jedną trzecią populacji, Rywalki z nowym kastowym państwem i monarchią absolutną, Niezgodna z eksperymentalnym miastem mającym
stworzyć człowieka idealnego.
Pewnie znacie jeszcze jakieś wizje przyszłości - podzielcie się nimi! Myślicie, że coś z nich może się spełnić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz