środa, 25 listopada 2015

Fartowny pech, Olga Rudnicka


Komedie omyłek Olgi Rudnickiej potrafią rozjaśnić nawet najpochmurniejszy dzień - pełnych czarnego humoru i fenomenalnych, rozbrajających postaci książek nie da się przeczytać bez chichotania, podśmiewania pod nosem i zwyczajnego śmiechu, bo taką zręczność w rzucaniu pod nogi bohaterów kłód, wywołując przy tym absurdalnie zabawne sytuacje, ma tylko Olga Rudnicka. Po zetknięciu z siostrami Sucharskimi, wiedziałam, czego się spodziewać... Ale trio Gianni, Dziany i Nadziany po prostu made my dayDay, bo Fartowny pech pochłonęłam w ciągu jednego popołudnia!

Gianni, freelancer, ochroniarz i prywatny zabójca pracujący u tego, kto godnie zapłaci, aktualnie na emigracji, bez planu powrotu do ojczystej Polski w najbliższym czasie. Kryś Dziany, naczelny pechowiec w policji, wkrótce na swoje życzenie zwolniony, a więc już nie policjant, a naczelny pechowiec-detektyw amator. Filip Nadziany, z aura podobną do Krysia, przeniesiony na własne życzenie do dziury zwanej Paszczami, mieszkający w odziedziczonej ruderze, która się do mieszkania nie nadaje. I wreszcie: elita poznańskiego półświatka, największe szychy podziemia, rządzące całymi gangami. To połączenie nie brzmi dobrze...

Gianni zmuszony został do wykonania roboty dla Padliny, największego mafioza w tamtych rejonach. Grupa nieznanych ludzi, jakiś nowy gang, zabiera robotę i haracz - trzeba więc ich wyeliminować, tylko że... nikt nic nie wie. Kryś zakłada biuro detektywistyczne i Gianni, będąc dobrym bratem, zleca mu pierwszą misję stricte związaną z jego brudną robotą - odnalezienie właściciela skrytki w Paszczach. Tych Paszczach, w których Nadziany pracuje. Pechowcy nie wróżą nic dobrego, zwłaszcza w jednym miejscu i rozwiązujących jedną sprawę, dla jednych bardziej, dla drugich mniej legalną...

A w międzyczasie: prawie-syndrom sztokholmski, kasyna, miłość jak grom z jasnego nieba, krowie łajno, strzelaniny i metr pięćdziesiąt czystego uporu.

Fartowny pech to niby thriller, niby kryminał, opowiadający o półświatku, nielegalnych interesach i haraczu, z odpowiednią dawką walk, niebezpieczeństw, twardych facetów z ciekawymi przydomkami, krwi i kobiet. Niby, bo stylizowany na powieść sensacyjną, jest zdecydowanie komedią, pełną zabawnych sytuacji - od początku wpadłam po uszy i zakochałam się w czarnym humorze Olgi Rudnickiej, którego w powieści nie brakuje. Autorka odpowiednio balansuje na krawędzi sensacji i humoru, nie przesadzając ani z jednym, ani z drugim, jednak widać jak na dłoni, że do prawdziwego, krwistego thrillera powieści daleko; to taki lekki, przyjemny substytut dla osób lubiących kryminały, ale już brutalności i dosadności nie. Zresztą, ukazany w Fartownym pechu gangsterski świat został uproszczony, obdarty z brutalności (która jest, ale raczej jako komizm sytuacyjny) i przedstawiony dość stereotypowo, w takim stylu, jaki znamy z filmów.

To książka lekka i przyjemna, na jeden, góra dwa wieczory; to ten typ, od którego trudno się oderwać, bo bohaterowie są tacy ucieszni, a sytuacje - komiczne, że nie sposób przestać czytać i szczerzyć się do papieru. Wątek kryminalno-przestępczy poprowadzony został z przymrużeniem oka, a podziemne gangi przedstawiono w krzywym zwierciadle. Chociażby Padlina, postrach wszystkich, groźny i bezkompromisowy, staje się całkowicie potulny w obecności swojej ukochanej, wychuchanej córeczki. Fartowny pech nastraja pozytywnie i pozostawia po sobie uśmiech - to idealny pocieszacz na jesienną chandrę!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...