W starożytności toczono wiele wojen. W wyniku jednej z nich, Grecja została włączona do zdobyczy rzymskich, a Rzymianie zaczęli przejmować helleńską kulturę. Na tej kanwie Marie Rutkoski tworzy własne państwa o bardzo zbliżonej, choć o wiele brutalniejszej historii, i na takim tle snuje romans przedstawicieli dwóch narodowości nienawidzących się bardziej niż Capuleti i Montecchi. To przeklęty od początku, niemożliwy do ziszczenia się mezalians pełen zdrad, ale serce nie wybiera...
Valoriańskie
imperium łaknąc kolejnych terenów, podbija również Herran. Z
Herrańczyków zbyt tchórzliwych, by odebrać sobie życie, tworzą
niewolników, których każdy Valoriańczyk posiada w domu i którymi
z rozkoszą się wysługuje. Córka szanowanego generała Trajana,
Kestrel, nie jest wymarzoną córką - nie ma talentu w posługiwaniu
się wojskową bronią, choć potrafi się obronić w razie potrzeby;
nie chce również według życzenia ojca zaciągnąć się do wojska
- jednak w przeciwnym wypadku ma trzy lata, by wyjść za mąż.
Kestrel woli muzykę, grę na fortepianie, czyli zajęcie potępiane
przez Valoriańczyków.
Może
to właśnie z powodu tej słabości kupuje niewolnika zwanego
Kowalem, który według prowadzącego aukcję, potrafi śpiewać.
Wraz z nowym nabytkiem, staje się przeklęta klątwą zwycięzcy -
mimo że Kestrel wygrała aukcję, konsekwencje będą ją kosztowały
o wiele, wiele więcej.
Nie
wiem, czy wiecie, ale autorka w posłowiu wyjaśnia, że jednym z
dwóch najważniejszych powodów powstania Pojedynku (w
oryginale The winner's curse) było ekonomiczne pojęcie,
które poznała. Klątwa zwycięzcy oznacza w ogromnym uproszczeniu
wygranie i przegranie jednocześnie - wygrywasz aukcję, licytację,
ale przepłacasz albo konsekwencje tego zakupy kosztują cię o wiele
więcej. W takiej sytuacji znajduje się Kestrel (o ironio,
pochodząca z narodu zwycięzców), kupiwszy Herrańczyka;
podjęła decyzję pochopnie i tym samym zapoczątkowała lawinę
katastrofalnych zdarzeń zarówno dla siebie, jak i całego imperium.
Nie
ukrywam, że Pojedynek jest romansem. Wątkiem
nadrzędnym jest relacja i więź rodząca się między Kestrel a
niewolnikiem Arinem, powolnie, krok po kroku, nienachalnie. To
cudowne nie czytać ponownie o miłości trafiającej ludzi jak grom
z jasnego nieba, ale o uczuciu powstającym powoli, o sympatii
przeradzającej się w przyjaźń, o przyjaźni w końcu zmieniającej
się w coś więcej, jednocześnie jednak w coś zakazanego.
Marie
Rutkoski inspirowała się nie tylko ekonomią, ale i historią
starożytną. Valoriańczycy są odpowiednikiem podbijającego
kolejne terytoria i miłującego wojnę Rzymu, Herrańczycy zaś to
Grecy, pogrążeni w sztuce, muzyce, literaturze. Konkretniej,
autorka przedstawiła ubrane w bardziej brutalne i fantastyczne szaty
podbicie Grecji przez Rzymian. Herrańczycy, którzy byli zbyt
tchórzliwi, by popełnić samobójstwo (Valoriańczycy uczą od
maleńkości zaś honorowego samobójstwa), zostali niewolnikami,
obdartymi z indywidualności i imienia. Co więcej, Marie Rutkoski
przyznaje się do parafrazowania w pewnym momencie Wojny
peloponeskiej Tukidydesa! To taki smaczek dla miłośników
historii.
Pojedynek nie
jest arcydziełem, ale to świetnie napisana i dobrze przemyślana
powieść. Widać, że każdy szczegół został roztropnie obmyślony
i zaplanowany. Wykonanie również jest świetne: język jest prosty,
łatwo przyswajalny, ale cała książka została tak napisana, że
absorbuje do granic możliwości. Oderwanie się od niej jest w
zasadzie niemożliwe. Gorąco polecam, bo widać jak na dłoni, że
nie jest to powieść powtarzalna i schematyczna, mimo że okładka
może przywoływać na myśl np. Rywalki.
Recenzja we współpracy z wydawnictwem Feeria!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz