środa, 18 listopada 2015

Niezwyciężona. Pojedynek, Marie Rutkoski


W starożytności toczono wiele wojen. W wyniku jednej z nich, Grecja została włączona do zdobyczy rzymskich, a Rzymianie zaczęli przejmować helleńską kulturę. Na tej kanwie Marie Rutkoski tworzy własne państwa o bardzo zbliżonej, choć o wiele brutalniejszej historii, i na takim tle snuje romans przedstawicieli dwóch narodowości nienawidzących się bardziej niż Capuleti i Montecchi. To przeklęty od początku, niemożliwy do ziszczenia się mezalians pełen zdrad, ale serce nie wybiera...

Valoriańskie imperium łaknąc kolejnych terenów, podbija również Herran. Z Herrańczyków zbyt tchórzliwych, by odebrać sobie życie, tworzą niewolników, których każdy Valoriańczyk posiada w domu i którymi z rozkoszą się wysługuje. Córka szanowanego generała Trajana, Kestrel, nie jest wymarzoną córką - nie ma talentu w posługiwaniu się wojskową bronią, choć potrafi się obronić w razie potrzeby; nie chce również według życzenia ojca zaciągnąć się do wojska - jednak w przeciwnym wypadku ma trzy lata, by wyjść za mąż. Kestrel woli muzykę, grę na fortepianie, czyli zajęcie potępiane przez Valoriańczyków.

Może to właśnie z powodu tej słabości kupuje niewolnika zwanego Kowalem, który według prowadzącego aukcję, potrafi śpiewać. Wraz z nowym nabytkiem, staje się przeklęta klątwą zwycięzcy - mimo że Kestrel wygrała aukcję, konsekwencje będą ją kosztowały o wiele, wiele więcej.

Nie wiem, czy wiecie, ale autorka w posłowiu wyjaśnia, że jednym z dwóch najważniejszych powodów powstania Pojedynku (w oryginale The winner's curse) było ekonomiczne pojęcie, które poznała. Klątwa zwycięzcy oznacza w ogromnym uproszczeniu wygranie i przegranie jednocześnie - wygrywasz aukcję, licytację, ale przepłacasz albo konsekwencje tego zakupy kosztują cię o wiele więcej. W takiej sytuacji znajduje się Kestrel (o ironio, pochodząca z narodu zwycięzców), kupiwszy Herrańczyka; podjęła decyzję pochopnie i tym samym zapoczątkowała lawinę katastrofalnych zdarzeń zarówno dla siebie, jak i całego imperium.

Nie ukrywam, że Pojedynek jest romansem. Wątkiem nadrzędnym jest relacja i więź rodząca się między Kestrel a niewolnikiem Arinem, powolnie, krok po kroku, nienachalnie. To cudowne nie czytać ponownie o miłości trafiającej ludzi jak grom z jasnego nieba, ale o uczuciu powstającym powoli, o sympatii przeradzającej się w przyjaźń, o przyjaźni w końcu zmieniającej się w coś więcej, jednocześnie jednak w coś zakazanego. 

Marie Rutkoski inspirowała się nie tylko ekonomią, ale i historią starożytną. Valoriańczycy są odpowiednikiem podbijającego kolejne terytoria i miłującego wojnę Rzymu, Herrańczycy zaś to Grecy, pogrążeni w sztuce, muzyce, literaturze. Konkretniej, autorka przedstawiła ubrane w bardziej brutalne i fantastyczne szaty podbicie Grecji przez Rzymian. Herrańczycy, którzy byli zbyt tchórzliwi, by popełnić samobójstwo (Valoriańczycy uczą od maleńkości zaś honorowego samobójstwa), zostali niewolnikami, obdartymi z indywidualności i imienia. Co więcej, Marie Rutkoski przyznaje się do parafrazowania w pewnym momencie Wojny peloponeskiej Tukidydesa! To taki smaczek dla miłośników historii.

Pojedynek nie jest arcydziełem, ale to świetnie napisana i dobrze przemyślana powieść. Widać, że każdy szczegół został roztropnie obmyślony i zaplanowany. Wykonanie również jest świetne: język jest prosty, łatwo przyswajalny, ale cała książka została tak napisana, że absorbuje do granic możliwości. Oderwanie się od niej jest w zasadzie niemożliwe. Gorąco polecam, bo widać jak na dłoni, że nie jest to powieść powtarzalna i schematyczna, mimo że okładka może przywoływać na myśl np. Rywalki.



Recenzja we współpracy z wydawnictwem Feeria!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...