Wiele zakończeń powieści przeżyłam. Te zwyczajne, których jest bez liku i które zostawiają satysfakcję. Te szczęśliwe, które wywołują uśmiech i nagle rozjaśniają ponury, wietrzny dzień. Te smutne, po których chlipie się w chusteczki bez końca. Te zostawiające czytelnika na granicy utraty zmysłów i popełnienia natychmiastowego czynu karalnego - czyli albo kupienia kolejnego tomu, albo gróźb słanych w kierunku pisarza, najlepiej stojąc nad nim z nożem i pilnując, by rzeczoną, wymarzoną kontynuację pisał.
Ale
tak perfidnego zakończenia jeszcze, cholera, nie przeżyłam.
Nic
dziwnego, bo w końcu Remigiusza Mroza kocha się i nienawidzi
jednocześnie, co jest całkowicie normalne i tak dalej, ale może
pomyśleć o dołączaniu do książek tego pana bonów rabatowych na
wizyty u dobrych psychologów? Kasacja bowiem
miażdży całkowicie, zachwyca i zachwyca, a potem nagle
jednym ruchem równa z ziemią cały spokój (z może lekko zbyt
szybkim biciem serca), z jakim się Zordona i Chyłkę śledzi. I,
jak wspominałam, jest perfidna. Perfidnie wspaniała i perfidnie
zakończona.
Zacznijmy
od tego, że do Kasacji podchodziłam niepewnie. O
prawie wiem tyle, że łódzki Wydział Prawa mam niedaleko szkoły,
że jak kogoś zabiję, to pójdę do więzienia, i że Kodeks
Hammurabiego to oko za oko - na tym w zasadzie kończy się moja
spektakularna wiedza. Zastanawiałam się więc, czy Kasacja będzie
co i rusz tłumaczyła meandry prawa i pracy prawniczej, nudząc
strasznie (a prawnik tłumaczący prawnikowi prawo jest co najmniej
dziwną sytuacją), czy raczej pozostawi mnie w całkowitej niewiedzy
na temat połowy tego, co się dzieje. Na szczęście znalazł się
złoty środek i teraz zaczynam pisać hymny na cześć pana Mroza.
Należą mu się.
Choć
w posłowiu zapewniono, że prawie w stu procentach odtworzone
zostały wszystkie zawiłości polskiego prawa, ja od początku tak
przeczuwałam; widać w Kasacji jak
na dłoni, że pisał ją ktoś, kto miał dobrego informatora albo
po prostu sam z prawem jest związany, a w tym przypadku
prawidłowa jest opcja ostatnia. Jednak ten thriller prawniczy to
bardziej sensacja i akcja, co i rusz zaskakująca, nie pozwalająca
się oderwać, tylko w niecierpliwości wertować kolejne strony.
Prym
wiedzie oczywiście duet Chyłka & Kordian, postacie
kontrastujące ze sobą, a przy tym absolutnie cudownie wykreowane.
Zwłaszcza mecenas Joanna Chyłka, która jest upierdliwa dla wrogów,
złośliwa, wredna, sarkastyczna i ironiczna, bezkompromisowa, uparta
jak osioł... a przy tym całkowicie czarująca i ujmująca, bo nie
sposób tej kobiety nie polubić. I chociaż to Kordian jest
bohaterem tej powieści - ciapowatym, sympatycznym, ambitnym
aplikantem - to w połączeniu z panią mecenas niknie w tle, a całą
uwagę zagarnia jego patronka z każdym jej się pojawieniem.
Tworzą duet idealny, którego dialogi czyta się z niewyobrażalną
przyjemnością; nie wyobrażam sobie Chyłki bez Zordona i
Zordona bez Chyłki. Po prostu nie.
Na
początku najciekawsze są dialogi (istne majstersztyki), dopóki ten
thriller prawniczy nie zamienia się w sensację pełną napięcia, a
wtedy... zaczynają się też obiecanki-cacanki, że tylko jedno
zdanie, jedna strona, jeden rozdział i już-już, kładę się do
łóżka. W pewnym momencie zaczęłam wypierać istnienie czegoś
takiego jak numeracja rozdziałów i udawałam, że ich nie widzę,
byleby czytać bez wyrzutów sumienia, że już tak późno. Dla
detektywów-amatorów lubujących się w rozwiązywaniu zagadek
kryminalnych z literatury przed narratorem i
postaciami Kasacja będzie wisienką na torcie i sprawą z góry przegraną, bo Remigiusz Mróz manipuluje
czytelnikiem, wprowadza na fałszywe tropy i podrzuca poszlaki, a i
tak zakończenie... pozostawia w ogromnym stuporze.
Jeśli
ktoś mi powie, że nie czyta polskiej literatury, bo nie dosięga do
pięt zagranicznej - wcisnę jej Kasację (za inne
powieści pana Mroza nie ręczę, choć setki pochwał nie mogą
kłamać).
Jeśli
ktoś chce dobrej akcji - Kasacja jak znalazł.
Jeśli
ktoś ma ochotę na zabawną, rozbrajającą postaciami książkę -
patrz wyżej.
Jeśli
ktoś pragnie spędzić bezsenną noc, romansując z Chyłką...
Zresztą, sami wiecie.
Sięgajcie
po Kasację, bo te wszystkie peany nie są ani trochę
przesadzone i z radością się do nich przyłączam!
Ale
jeśli chcecie być wyspani do pracy czy szkoły - nie
tykajcie Kasacji nawet małym paluszkiem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz