piątek, 5 czerwca 2015

Król kruków, Maggie Stiefvater


Nadchodzi lato. Na zewnątrz temperatura dochodzi nawet do trzydziestu stopni, słońce stale świeci i razi w oczy,  niebo przybiera barwę cudnego odcieniu błękitu, wszędzie jest zielono, a nad kwiatami latają motyle i pszczoły. Sielski obraz lata, nieprawdaż? Nie pozostaje nic innego jak wyjść z kocem na kawałek trawiastego terenu, rozłożyć się pod dającym upragniony cień drzewem i zapomnieć na chwilę o wszystkich problemach. Tylko że nie każdy może tak zrobić.

Może się wydawać, że za pieniądze da się wszystko kupić, a przeciwnicy tego powiedzenia oczywiście twierdzą, że miłości czy zdrowia nie da się kupić. I najbardziej wie o tym jeden z bohaterów Króla kruków Maggie Stiefvater, obrzydliwie bogaty Gansey, uczęszczający do prywatnego liceum w małej mieścinie Henrietcie i obsesyjnie poszukujący tajemniczej linii mocy. Nie kryje się ze swoimi poszukiwaniami - jego przyjaciele: Ronan, Adam i Noah cały czas słuchają o kolejnych poszlakach i sami biorą udział w poszukiwaniach legendarnego króla Glendowera, który - według legend - spełni pragnienie tego, kto go odnajdzie. Życie w ciągłym strachu i ryzyko związane z każdym wyjściem z domu w porze wiosenno-letniej, ciągła groźba śmierci przez durnego owada tak przygniata Ganseya, że ten zrobi wszystko, byleby tylko odnaleźć walijskiego króla.

O śmierci ciągle też słyszy nastoletnia Blue, której obecność wspomaga pracę medium. Już podczas narodzin przepowiedziano jej, że chłopak, w którym się zakocha i którego pocałuje, umrze. Matka ciągle jej to powtarza, przestrzegając przed chłopcami. Nie dla bezpieczeństwa Blue, ale dla bezpieczeństwa tych chłopców. Wszystko się komplikuje, gdy odwiedza je ciotka Neeve, witając Blue słowami: w tym roku się zakochasz.

Lubię, kiedy czytam o czymś, czego nie było. Kiedy nawet mimo schematycznych rozwiązań, jest w powieści coś nietuzinkowego, zaskakującego. Król kruków początkowo nieustannie przypominał mi o innej książce z dużą dawką magii - Rodzie J.D. Horna. Tam również bohaterka jest jedyną niemagiczną osobą w rodzinie wiedźm; w Królu kruków rolę tę odgrywa Blue, jako jedyna nieobdarzona darem jasnowidzenia, za to w pewien sposób wspomagająca ten dar u jasnowidzów w jej rodzinie. Jednak fabuła powieści Stiefvater zmierza w zupełnie innym kierunku: jest to raczej powieść przygodowa, o poszukiwaniach tajemniczej linii mocy i legendarnego króla. Poszukiwania te obfitują w ciekawe wydarzenia, jak mówiące łaciną drzewa, zawirowania związane z czasem i duch Ganseya na drodze umarłych - co oznacza, że w nadchodzącym roku... umrze.

Chociaż łatwo zagłębić się w fabułę i już po kilku chwilach świat zewnętrzny przestaje istnieć, są jedynie Blue i chłopcy, to jednak Król kruków nic nie wnosi poza przyjemnością z czytania. Ot, ciekawa opowieść, nawet wciągająca, mimo to niezbyt intrygująca i sporadycznie zaskakująca. Stiefvater ma niezwykle lekkie pióro, którym potrafi się posługiwać i rzeczywiście - trudno się zorientować, kiedy czytamy już ostatni rozdział. Nie zmienia to faktu, że powieść ta nie obfituje w oryginalne wątki, a poruszyła mnie tylko jedna rzecz, związana z Noah. Resztę książki czytałam z pobłażliwym uśmiechem: było miło, jednak nic poza tym.

Akcja zawiązuje się bardzo powoli. Złapałam się na tym, że tylko czekałam, aż losy Blue i chłopaków w końcu się skrzyżują, łudząc się, że wtedy zacznie dziać się coś więcej. Czymś więcej, jak się okazało, były rozmowy, latanie helikopterem, wizyta w dziwnym lesie, i dalsze rozmowy o poszukiwaniach. W przerwach między nimi były pogawędki o poszukiwaniach. Tak naprawdę niewiele się działo, akcja przyspieszyła dopiero na samym końcu, ale nie na tyle, by zrobić na mnie wrażenie. Król kruków to raczej spokojna książka, którą można przeczytać dla uspokojenia - nie grożą nam jakieś mocniejsze emocje podczas czytania.

Wciąż lubię prozę Maggie Stiefvater. Nie jest zaskakująca, ale przesympatyczna i bardzo relaksująca. Lekki język i świetny styl autorki sprawia, że książkę pochłania się w jedną chwilę, mimo nienajmniejszych rozmiarów, a sam pomysł na Króla kruków jest interesujący, kiedy się o nim opowiada, jednak gorzej z wykonaniem. Mam nadzieję, że drugi tom zawiera więcej akcji i konkretów, bo Król kruków wydał mi się jedynie wprowadzeniem i poznaniem wszystkich magicznych miejsc w Henrietcie. Nie zachęcam do lektury, ale i nie odradzam - jeśli podoba wam się taki magiczny klimat i nie oczekujecie wiele, myślę, że możecie po Króla kruków sięgnąć i spędził miło parę godzin. Mam przeczucie, że to jedna z tych książek, które się zaraz zapomina - ale ja skończyłam ją dwa dni temu i wciąż pamiętam, więc... zobaczymy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...