niedziela, 26 lutego 2017

„Dwór mgieł i furii” Sarah J. Maas


Zrozumiałam fenomen po Sary J. Maas po lekturze Dworu cierni i róż – to była ciekawa, wciągająca lektura, bawiąca się baśnią o Pięknej i Bestii. Nie bez mankamentów, nie idealna, ale pochłonęła mnie całkowicie. I można traktować ją jako jeden tom, jako zakończoną historię. Zdecydowałam się jednak przeczytać drugi tom, który wywołuje wśród czytelników tyle emocji, i całkowicie rozumiem rozdrażnienie spowodowane czekaniem na trzeci tom, które i mnie się udzieliło.

Wszystkie baśnie kończą się słowami „i żyli długo i szczęśliwie”. Ale życie Feyry nigdy nie było baśnią, a ona nie była księżniczką. Nic więc dziwnego, że protestuje, gdy Tamlin nie pozwala jej ruszyć się z pałacu Dworu Wiosny. Najlepiej żeby siedziała wewnątrz, wyglądała przez okno albo spacerowała po ogrodzie pod czujnym okiem strażników. Zakończenie mrożącej krew w żyłach historii przypominało baśniowy epilog, jednak to nie baśń i Feyra poznaje ciąg dalszy, gdzie długo i szczęśliwie to fałsz i ułuda, gdzie świat okazuje się zupełnie inny, niż sądziła, i gdzie wrogowie są tymi, którym może naprawdę zaufać.

Podstawą Dworu mgieł i furii, co zostało przedstawione już w pierwszym tomie, jest mit o Persefonie, która część roku spędzała z matką, część z Hadesem. Tutaj Persefoną jest Feyra, zmuszona zawszeć umowę z Rhysandem, według której tydzień każdego miesiąca musi spędzić w Dworze Nocy, resztę zaś może spędzać z Tamlinem. Tym razem autorka nie bawi się tak konwencją, nie rzuca smaczków dotyczących podstawy fabuły, bo i podobieństwa do mitu kończą się po stu czy dwustu stronach, by ustąpić fabule całkowicie wymyślonej i naszpikowanej akcją. Nie brak jednak w ogóle zabawy z baśniowymi motywami – bardziej skupiono się na pokazaniu „i żyli długo i szczęśliwie”, które okazuje się fałszywym obrazem, czymś, co okazuje się inne w baśniach, a zupełnie inne w życiu.


Dwór cierni i róż był raczej kameralny – bliżej poznaliśmy zaledwie garstkę bohaterów. W Dworze mgieł i furii Sarah J. Maas nie próżnowała; wprowadza więcej postaci, w dodatku niezwykle różnorodnych, choć nadal jak na fae przystało, zabójczo pięknych. I nie miałabym nic przeciwko tej świetnej kompanii, która się zawiązała po przybyciu Feyry na Dwór Nocy, bo to ciekawa, intrygująca grupka właściwie wyrzutków, ale irytowało mnie dążenie autorki do sparowania ich wszystkich. Z główniejszych postaci właściwie wszyscy podobierali się w pary: raz było to rzucone wprost, raz wspominane, że właściwie nie mieliby nic przeciwko związkowi, a raz zawoalowane – ale kilka scen daje przeczucie, że w kolejnym tomie to się rozwinie. Nie mam nic przeciwko miłości, bo lubię i romanse, i powieści z elementami romantycznymi, ale sparować wszystkich znaczących coś w powieści – to za dużo. Mam nadzieję, że nie wyjdzie z tego jeden wielki melodramat.

Dwór mgieł i furii jest literaturą young adult, literaturą popularną – nie nazwę go arcydziełem, nie nazwę ambitnym, ale... jak to się dobrze czytało! Rzadko ma się do czynienia z tak wciągającymi powieściami, tak chwytającymi w swoje macki, że ciężko jest odejść bez dokończenia chociaż następnego rozdziału. Wciąga i pochłania. Daje takie poczucie oderwania się od rzeczywistości i powoduje nadmierną ekscytację każdą sceną, nadmierne emocje związane z dramatycznymi zwrotami akcji. Sprawia, że przez kilka godzin żyje się życiem Feyry, żyje się Dworem Nocy, żyje się gwiazdami, mgłą i nocnym niebem.



Zapraszam również na kanał:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...