wtorek, 1 kwietnia 2014

Marzec


A wiecie, co oznacza koniec marca? Bo ja wiem doskonale, tylko rok temu jakoś skleroza mnie złapała (skleroza zwana potocznie w młodszych kręgach Testami Gimnazjalnymi), a dwa lata temu nie było szumu, bum!, fajerwerków i w ogóle tak jakość tyle o ile, nawet we właściwą datę się nie wstrzeliłam. A wy dalej nie wiecie? No co wy! Trzy latka już mam! Tfu!, to jest, blog ma trzy latka, ja siedemnaście prawie, to spora różnica mimo wszystko. Jak ten czas leci – jeszcze niedawno pisałam pierwszą recenzję Szeptem Becki Fitzpatrick (nie zaglądać!, poryczałam się ze śmiechu czytając tamte wypociny). I tak zaczęłam przeglądać sobie moje recenzje począwszy od 26 kwietnia 2011 roku, i tak zaczęłam walić głową w biurko z powodu swojego dawnego stylu... Więcej o tym będzie w rocznicę, bo będę wspominała i przepowiadała przyszłość, ale to dopiero za niecały miesiąc.

Marzec w liceum był cholernie ciężki – niby po tym całym Projekcie, można odpocząć, ale jednak nie, bo zostałam naczelną graficzką mojej polonistki, więc jak coś trzeba narysować (a trzeba, ech), no to kogo „poprosić”, jak nie mnie? No i tak siedzę i rysuję Temidę w kusej sukience i z pistoletem. A książki czekające na przeczytanie łkają w kąciku, łaknąc uwagi. Piszę to, kiedy marzec się jeszcze nie skończył, a jednak kiedy ten cały szał w szkole się skończył, wreszcie! Jak sobie to wynagrodziłam? Serialami. Niesamowita mieszanka (odcinki oglądam na zmianę): Reign, Gra o Tron (znowu!), American Horror Story i Teen Wolf. I czekam aż skończy się emisja Hannibala 2, bo czekać tydzień na kolejny odcinek to jak czekać na listonosza rano, wiedząc, że przyniesie książki. Mówię Wam: to czekanie jest wykańczające.

Dzisiaj stosu nie będzie. Albo i będzie, ale aż trzyksiążkowy! Czy trzy książki są już stosem, czy jeszcze nie? Zacne są to książki mimo wszystko, lubię, podobają mi się, chociaż do ostatniej strony jeszcze nie dobrnęłam. Tak ładnie pysznią się na zdjęciu, o proszę!, Droga do Woodbury, czyli opowieść z uniwersum The Walking Dead (zaniedbało się oglądanie serialu, nieładnie z mojej strony), a także Lśniące dziewczyny, które są thrillerem, a ja dawno w rękach thrillera nie miałam, więc cieszę się, mając okazję jakiś przeczytać.
Ostatnia książka to świeża paczka. Takeshi. Cień śmierci Mai Lidii Kossakowskiej - nie mogę się doczekać, by w końcu to przeczytać!




Wybiegamy w przyszłość – te książki czekają na zrecenzowanie, i przeczytanie właściwie też. Powspominajmy w takim razie odrobinę: co zostało przeczytane w miesiącu marcu? Otóż, proszę Państwa, że tak się wyrażę, nico. To znaczy, były Rywalki Kiery Cass, które okazały się być zwyczajnym dystopijnym romansem, no cóż za dziwaczne połączenie. Był też Przegląd Końca Świata: Deadline, książka wspaniała, ale wychwalałam ją już w recenzji właściwej. I na tym właściwie się skończyło, bo czasu brakowało, bo torba zbyt ciężka na taszczenie ze sobą książek, bo nie ma gdzie i kiedy czytać. Kwiecień musi być lepszy. :)

PS O klasykach nie zapomniałam, tylko tak jakoś... tak jakoś nie miałam nic pod ręką. Czasu też.

instagram @nadeine

4 komentarze:

  1. Fajne książki, szczególnie ciekawa jestem"Lśniących Dziewczyn", ale poza tym, jak tutaj weszłam (przyznaję się, jestem nowa) to bardzo oczarowały mnie (i zaskoczyły) te cudowne zdjęcia ;) Piękne kolory i czuć klimat. Blog bardzo estetyczny. Dodaję do obserwowanych i zapraszam do siebie, w szczególności na konkurs, może Ci się spodoba, a za miesiąc planuję kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie tak samo, czasu coraz mnie. Boję się, co będzie w klasie drugiej i trzeciej, gdzie będę miała po 6h chemii i biologii. Chyba zrezygnuję ze spania. :C
    PS To Twoje rysunki? Są świetne. *_*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale ładnie rysujesz! :) Uzależnienie od seriali - wiem coś o tym, trudno wtedy przy nadmiarze obowiązków znaleźć czas na książki.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...