Hańba
mi, nigdy wcześniej dziwnym zbiegiem okoliczności nie miałam
szansy zapoznać się z żadną książką Jonathana Carrolla. Ani z
popularną Krainą Chichów, ani z żadną inną. Kąpiąc
lwa jest więc moim pierwszym spotkaniem z tym pisarzem
– spotkaniem, którego wyczekiwałam już od dawna i kiedy
nadarzyła się okazja, skorzystałam z niej... Jednak nie do końca
jestem z tego zadowolona. Mogło być lepiej. Znacznie lepiej.
Małżeńska
kłótnia – Dean i Vanessa postanawiają dać sobie trochę czasu
na przemyślenie wszystkiego, całego swojego życia. Potem zaczynają
dziać się zgoła dziwne rzeczy... Ekskluzywny sklep odzieżowy
prowadzony przez Deana i Kaspara, skądinąd kochanka Vanessy,
całkowicie znika, a jego miejsce zajmuje sklepik z prasą sprzed
ponad trzydziestu lat! To nie koniec dziwów – zostają nagle
przeniesieni do dziwnej pustki, gdzie okazuje się, że nie są sami.
Jest ich piątka: Dean i Kaspar, Vanessa, Jane i starszy mężczyzna,
poszukiwany przez Kaspara. Każdy z nich widzi coś innego. Jakim
cudem? Gdzie oni są? Co się dzieje? Czy im wszystkim śni się ten
sam sen, czy może to jakaś zbiorowa halucynacja? Nie mają czasu na
takie rozmyślania – dopada ich przeszłość.
Kąpiąc
lwa jest powieścią dość specyficzną i niełatwą w
odbiorze. Jedno przeczytanie nie wystarczy, by wychwycić ten ukryty
głęboko, głęboko sens całej historii. Wbrew pozorom, ten sens
tam jest, tylko tak bardzo schowany między literami, czekający na
odkrycie. Ja go nie znalazłam tak do końca, wciąż dzielnie
poszukuję, ale wierzę, że istnieje. Fabuła jest bardzo
rozbudowana i... ciekawa... Trudno określić, o czym właściwie
jest ta książka. Chociaż stron jest wiele, opowiada w moim
odczuciu dość krótka historię... o właściwie niczym.
Technicznie
jest nienagannie. Wykonanie według mnie idealnie pasuje do treści.
Twarda oprawa, starannie szyte kartki, dobry papier (nie taki
cieniutki jak w wielu książkach), a ilustracja na okładce –
interesująca, intrygująca i tajemnicza. Tajemnicza jak cała
książka.
Nie
żałuję, że zaczęłam czytać Carrolla, bo jeśli o pisarstwo
chodzi, tworzy on powieści – cudeńka. Majstersztyki. Jego
warsztat jest prawdziwie profesjonalny. Jednak powstrzymam się na
razie z lekturą kolejnych, tudzież wcześniejszych, jego powieści.
Za młoda chyba jestem na to. Do niego trzeba dorosnąć, dojrzeć,
czego ja, jak widać, nie zrobiłam. Nie zrezygnuję z jego powieści,
nie ma mowy, ale odczekam spokojnie dłuższy okres czasu. Po prostu
sięgnęłam po Kąpiąc lwa w nie najlepszym
momencie.
Czuję
już, że Jonathana Carrolla można albo kochać, albo nienawidzić,
a ja wciąż nie zdecydowałam, po której stronie barykady stoję. Z
jednej strony Kąpiąc lwa urzekło mnie delikatnym,
niemal ostrożnym językiem, z drugiej – książka
wciąż wydaje mi się co najmniej niezrozumiała. Przyzwyczajonej do
„zwyczajnych” powieści z jasno określoną akcją, trudno było
mi się przestawić na coś znacznie głębszego. Jedno jednak jest
pewne: powieść ta znajdzie swoje grono fanów. Ciężko mi
sprecyzować, dla kogo ona jest skierowana... Dla miłośników
Jonathana Carrolla, to na pewno, ale więcej nie jestem w stanie
napisać. Na pierwsze spotkanie z twórczością Carrolla jednak
odradzam tę pozycję. Kąpiąc lwa jest dla mnie
intrygującą, całkowitą zagadką, którą chciałabym rozwiązać,
ale najprościej na świecie – nie potrafię.
Książka zrecenzowana dzięki uprzejmości DW Rebis.
szczerz mówiąc, po lekturze recenzji nie czuję się specjalnie przekonana :p raczej odpuszczę
OdpowiedzUsuńNie sądzę żeby to była książka akurat dla mnie :P Ale kto wie może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://layshasky.wordpress.com/ :)