sobota, 21 grudnia 2013

World War Z | 2013

[World War Z]
reżyseria: Marc Forster


Nadchodzi czas zombie. W literaturze i kinie coraz częściej sięga się do tematyki nie tyle dystopii, apokalipsy czy katastrofalnych wizji przyszłości, co nieumarłych. Nastała, bądźmy szczerzy, swoista faza na rozkładające się, chodzące i żywe trupy. Sporo już powstało o nich filmów i seriali. The Walking Dead, jeden z nich, jest jednym z moich ulubionych seriali, a sami zombie naprawdę mnie ciekawią, więc kiedy natrafiłam na World War Z, wiedziałam, że to będą dwie godziny dobrego rozpruwania flaków, strzelanin i trzymającej w napięciu akcji. Nie wiem skąd, ale po prostu wiedziałam. Pomyliłam się co prawda z tymi flakami, co zaraz wyjdzie w praniu, mimo to jednak World War Z to dwie godziny dobrej, niezobowiązujące i czasem strasznej rozrywki.

World War Z jest jednym z tych filmów, który może i skierowany jest na rozrywkę, zabawienie widza pojawiającymi się nagle, wręcz wyskakującymi z ekranu zombie, ale jest też – uwaga uwaga – logiczny, spójny, jedno wydarzenie wynika z wcześniejszego. Wydaje się być dopracowany w nie najdrobniejszych, ale drobnych szczegółach. Pomimo tego, nie raz i nie dwa (ale ten drugi raz z powodu osobistego, niekoniecznie najnormalniejszego poczucia humoru) miałam ochotę uderzyć głową w stół, ścianę, albo co gorsza – klawiaturę laptopa (wirusolog z Harvardu!). Uroczo zabawne wstawki przełamywały dość... hm, nie użyłabym słowa przerażający, jednak dość straszny klimat. Jeśli ktoś nie przepada za postaciami nagle znikąd pojawiającymi się na ekranie, głośnymi gwałtownymi dźwiękami i takie efekty robią na nich wrażenie – jak w niektórych horrorach – ten film może nawet przyprawić o stan przedzawałowy osoby bardzo wrażliwe. Nie należę do takowych na szczęście, mimo to parę razy serce mi stanęło, kiedy zobaczyłam ohydną twarz zombie.

Fabuła jest prosta – zwykły dzień kochającej się rodziny staje się niezwykły, i to nie w pozytywnym sensie; nie wygrywają miliona w loterii ani nic z tych rzeczy. Jadąc do szkoły/pracy nagle są świadkami dwóch wybuchów... najpierw wybuchu samochodu, a zaraz potem wybuchu masowej paniki, który jest dużo bardziej niebezpieczny. Zombie, zombie wszędzie, biegające z prędkością światła niczym dzieci z ADHD po wypiciu kawy, z tą różnicą, że dzieci nie gryzą wszystkich... i nie zmieniają ich w zombie. Gerry'emu Lane'owi, jego żonie i dwóm córeczkom udaje się uciec z samego centrum paniki, co nie oznacza końca kłopotów. Pandemia wybuchła wszędzie. Zombie są wszędzie. Świat panikuje. Gerry Lane jest jednak byłym specjalistą ONZ, zajmował się misjami szczególnie niebezpiecznymi. Zwolnił się, by być z rodziną, a teraz jego umiejętności dają im szansę na przeżycie. Dla rządu i wojska Gerry jest bardzo ważny – tylko on (właściwie dlaczego akurat Gerry, zastanawiałam się, na to stanowisko musieli zatrudnić kogoś nowego po jego odejściu, który mógłby misję poprowadzić; dlaczego Gerry, ja się pytam?!) może poprowadzić misję, od której zależeć będą losy całego świata. Gerry nie chce opuszczać rodziny, ale tylko pod warunkiem zgodzenia się na misję, jego żona i córki mogą zostać na chronionym statku, gdzie nic im nie będzie groziło. To był właściwie żaden wybór dla Lane'a – zgodził się polecieć w samo centrum pandemii.

Mamy Brada Pitta, którego niespecjalnie lubię, z tego też powodu nigdy nie powiem, że obejrzałam ten film tylko dlatego, że gra tam Pitt. Jednak jest on aktorem dobrym, solidnym i naprawdę sprawdził się w roli byłego specjalisty ONZ od misji w miejscach niebezpiecznych, Gerry'ego Lane'a. Nie znam się na aktorstwie tak dobrze, by oceniać to, jak zagrał pod względem technicznym. Dla mnie, szarego kinomaniaka, wypadł dość prawdziwie i według mnie dobrze się spisał w tej roli. Bądźmy szczerzy, pacnięcie paru zombie siekierką, przejście korytarzem like a boss i pilotowanie samolotu to niezbyt trudne zadanie (a może ja się nie znam). Postać Gerry'ego Lane'a jest jednak dużo głębsza; gość ma rodzinę, chce jej bronić, nie chce iść na misję, której powodzenie nie jest pewne. Brad Pitt nieźle uchwycił to wahanie między pójściem a niepójściem – z jednej strony dzięki temu jego rodzina ma szansę zostać w bezpiecznym miejscu, na chronionym statku, z drugiej Gerry nie chce jej opuszczać... znów. To nie była łatwa rola.

Wspomnieć jestem zmuszona o ścieżce dźwiękowej. W filmach jedyną piosenką, którą jestem zainteresowana, jest ta podczas napisów końcowym – w środku filmu rzadko słychać (albo i ja nie słyszę) muzykę. A zwłaszcza w takim World War Z, gdzie co i rusz ktoś krzyczy, zombie kłapie zębami, panuje ogólna panika, etc. A jednak! Nie będąc na filmie w kinie, nie czekałam do napisów końcowych jak mam w zwyczaju, i tak jednak usłyszałam naprawdę genialnie wkomponowane utwory. Isolated System Muse zdobył moje serce już przy początkowych scenach. Nie słyszałam jeszcze takiego typu kawałków w takich filmach – i wiecie co? Chciałabym usłyszeć więcej. Klimat, który budują, jest niepowtarzalny.


Pod względem fabularnym nie jest to najlepszy film o zombie. W ogóle nie jest to najlepszy film. Trzeba jednak przyznać, że trzyma poziom i zrealizowany został naprawdę dokładnie. Technicznie jest nienagannie – sceny wewnątrz muru są niesamowite i takie efekty trudno będzie pobić. Reżyser nie szczędził budżetu na efekty specjalne, których jest mnóstwo w World War Z – od zombie, które nie są tak senne i powolne jak chociażby w The Walking Dead, przypominają raczej maratończyków po piętnastu filiżankach kawy, po widowiskowe wybuchy i miejsca (Jerozolima!). Mniejszą rolę odgrywała obsada, ktoś kompletnie nieinteresujący się filmami wiedziałby jedynie, że gra tam Pitt. I nawet w filmie adoptuje dzieci. Ogólnie klasyfikuję World War Z jako dobry, ale rozrywkowy film akcji. Nawet chętnie powtórzyłabym seans – niebanalny pomysł i świetne wykonanie naprawdę zachęcają do powtórnego oglądania, nawet jeśli film nie jest bez wad.

2 komentarze:

  1. Filmu nie widziałam, ale książka była interesująca

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja osobiście byłam zachwycona tym filmem, bardzo mi się podobał, ale może dlatego, że nie mam dość dużego doświadczenia z zombie ;)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...