czwartek, 8 sierpnia 2013

Złoty most | Eva Völler

Zakochaj się we mnie znów”
Wzdłuż ulicy ciągną się zbudowane ciasno przy sobie kamienice. Idziesz prosto przed siebie, nie znając drogi. Nie masz pojęcia, gdzie się znajdujesz. W którą stronę iść, w którą uliczkę skręcić. Który most jest tym właściwym. Nie znasz współczesnego Paryża, a co dopiero siedemnastowiecznego. Jednak to w końcu miasto miłości, a dla nie tutaj przybyłeś. I jesteś gotów zrobić wszystko. Nawet narazić się na śmierć.

Pamiętacie kardynała Richelieu? Na pewno uczyliście się o nim na historii. Anna spotyka go podczas swojej podróży do siedemnastowiecznego Paryża, na specjalnej misji przydzielonej tylko jej – musi uratować swojego ukochanego Sebastiana. W tamtych czasach jednak nie jest zbyt wesoło – nieopodal toczy się wojna, a kardynał i królowa nie są w najlepszych stosunkach. Intryga goni intrygę, a w samym jej środku jest nie kto inny, tylko Anna. Wydawałoby się, że gorzej być nie może, a jednak! Sebastian jest muszkieterem kardynała i nie pamięta, kim jest jego ukochana. Jego amnezja może przynieść opłakane skutki. Czy chłopak ponownie zakocha się w Annie? Tylko tak można naprawić bieg tej historii...

Podróże w czasie są mi tematem bliskim. Uwielbiam tę tematykę, interesuję się takimi rzeczami od dawna: John Titor, wehikuły czasu, multiwersum. W literaturze zaś podróże w czasie dają ogromne możliwości, tyle wspaniałych rzeczy można wymyślić w oparciu o to! Eva Völler miała ciekawą koncepcję Obrońców Czasu, którzy kiedy zauważone są nieścisłości w historii, wysyłani są w przeszłość w celu jej naprawienia i przywrócenia prawidłowego biegu. Lubię rozmyślać nad paradoksami czasowymi, jest to zajęcie naprawdę wesołe – gdyby wysłano Annę na misję uratowania Sebastiana, gdyby ta się nie powiodła i Anna wróciłaby do przyszłości, do momentu, w którym wyruszyła w przeszłość, ale byłoby wiadomo, że potem znów skoczyła w przeszłość i misja się udała, i dziewczyna powróciłaby do współczesności kilka sekund po zniknięciu... To teoretycznie za pierwszym razem historia powinna być już naprawiona, bo ta najbardziej przyszła Anna naprawiła wszystko w przeszłości... Tak, wiem, jak bardzo takie rozmyślanie może złamać mózg, dla mnie jednak to naprawdę zabawne zajęcie. I nie, moi drodzy, nie jest to żaden spoiler, to tylko i wyłącznie moje czysto hipotetyczne, nieco zawiłe myśli. Szkoda, że Eva Völler nic o tych paradoksach nie wspomniała ani nie zagłębiła się bardziej w to, jak działają te podróże w czasie. Ale o tym dosłownie za chwilę.

Po takim wprowadzeniu pewnie domyślacie się, że książka mnie się podobała. Jednak moje oczekiwania a rzeczywistość okazały się trochę różnić. Czasem więcej niż trochę. Bo wiecie, może jestem trochę za bardzo w science-fiction, może naoglądałam się za dużo Doctora Who, a może po prostu Złoty most nie był tak dobry, ale chciałam czegoś więcej. Pierwszemu tomowi wybaczyłam nie wspominanie o bardziej technicznych sprawach dotyczących Obrońców Czasu, Anna dopiero poznawała ten całkiem inny, wydawałoby się nierealny świat. Nie wspominałam o tym, bo wszystko było pisane oczami protagonistki, która nie wiedziała zbyt wiele w tym temacie. W drugim tomie jednak, chociaż ponownie spotykamy się z Anną jako narratorem, powinno być trochę napisane o tym, jak to działa. Dla mnie osobiście nie starczy powiedzenie, że portal otwiera Starzec i budzisz się nagle w przeszłości. Kim są Starcy? Dlaczego dają zadania Obrońcom Czasu, zamiast samemu iść na misję (bo przecież w historii nie może być aż tak wielu nieścisłości naraz, prawda?)? Czym są zadania specjalne? Nie, moi drodzy, Złoty most nie odpowie na te pytania, podobnie jak stary znajomy Anny i Sebastiana, Jose.

Wydawałoby się, że ten brak odpowiedzi nada pewną aurę tajemnicy, ale nic z tych rzeczy. Według mnie było to irytujące! Kontynuując moje wesołe narzekanie – romans. Ostatnio często marudziłam o trójkątach, a tutaj nie ma żadnego, więc dla mnie ogromny plus za stałą parę. Jednak nie ma tak łatwo, o nie. Wolałabym, żeby to była książka, której głównym tematem są owe podróże w przeszłość, oczywiście nie bez wątku miłosnego, ale wątek główny a poboczny robi różnicę. Złoty most opiera się na romansie. To jest najważniejszym tematem powieści, Anna i Sebastian. O ile to samo w sobie niezbyt przypadło mi do gustu, bo w typowych romansach nie gustuję, co nie znaczy, że nie lubię czasem jakiegoś przeczytać – o tyle motyw, który wrzuciła Eva Völler, był świetny. Możliwe, że to wina mojego dziwnego gustu, ale pomysł z Anną muszącą ponownie rozkochać w sobie Sebastiana (nie pamiętającego jej) był interesujący. Czy uda jej się? Czy Sebastian ponownie wybierze ją? Często przyłapywałam się na takim rozmyślaniu.


Eva Völler w książce zaklęła sporo magii, cała opowieść snuta przez nią jest magiczna. Nie jest najlepsza, nie wszystkim może się spodobać, ale ważne, żeby była ciekawa. I jest. Trochę zbyt często zgrzytało mi coś, żebym mogła powiedzieć, że bardzo mi się podobało, ale sądzę, że osoby, które pokochały Magiczną gondolę, pokochają również Złoty most.

5 komentarzy:

  1. Wiele o książce słyszałam- o tej i poprzedniej cześci. Mam na nie wielką ochotę :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Musze niedługo przeczytać te książki, już od dłuższego czasu planuję, a jakoś nie mogę się za nie zabrać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że wkońcu wpadnie mi w ręce, bo bardzo chcę ją przeczytać ; D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja traktuję książki Evy jak ciekawą alternatywę - choć brakuje pewnych elementów, które stworzyłyby z tej historii opowieść prawdopodobną. Ale mimo to jest nieźle, ja miło spędziłam czas przy Złotym moście ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niedługo zaczynam pierwszą część tej serii :) Oby mi się spodobała... :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...