Po raz pierwszy w Polsce książki osadzone w świecie Tortallu, jednym z najbardziej popularnych uniwersów fantasy, stworzonym przez wielokrotnie nagradzaną autorkę powieści młodzieżowych, Tamorę Pierce.Becca Cooper wychowała się w najbiedniejszej części miasta, z dala od pałaców i posiadłości możnych, w towarzystwie łajdaków i złodziei. Wrodzona nieśmiałość sprawiła, że dziewczyna nie miała wielu przyjaciół. Miała za to odwagę. Być może za dużo odwagi.Teraz Becca ma szesnaście lat i jest szczenięciem w Wieczornej Straży, formacji, która pilnuje porządku na ulicach miasta. Po zapadnięciu zmroku, u boku dwojga doświadczonych strażników, Becca patroluje zakazane zaułki w dzielnicy biedoty. Pod czarną tuniką skrywa nieśmiałość i niezwykłe zdolności, które pozwalają jej słyszeć duchy zmarłych. Któregoś dnia wpada na trop intrygi, która może przerosnąć nawet jej nauczycieli. W mieście grasuje bezwzględny morderca. Jego ofiarami padają bezimienni, ubodzy mieszkańcy slumsów, ludzie, o których dobrze urodzeni woleliby w ogóle nie wiedzieć. Żeby Becca mogła podążyć tropem zabójcy, najpierw musi przekonać do sprawy nie tylko Wieczorną Straż, ale również najbardziej niebezpiecznych łotrów - nieoficjalnych władców całego Niższego Miasta.W rozbudowanym i wielokulturowym świecie Tortallu rozgrywa się pięć serii traktujących o kolejnych pokoleniach silnych, inteligentnych i pewnych siebie kobiet. W tym roku Tamora Pierce została uhonorowana nagrodą Margaret A. Edwards za dwie z nich, za tetralogie „Song of the Lioness” oraz „Protector of the Small”.
„Praca
Psa”
Poniżani.
Nieszanowani. Jednak bez nich Niższe Miasto i Szambo pogrążyłoby
się. Praca Psów nie należy do łatwych, zwłaszcza kiedy ludzie
rzadko ich szanują i niespecjalnie pomagają w dochodzeniach czy
aresztowaniach. Jeszcze trudniej mają Szczeniaki – uczący się do
roli Psa, chodzący z nimi na patrole. Jednym z takich Szczeniaków
Becca Cooper, która od zawsze chciała tak pracować, chociaż
wiedziała, jak traktowani są jej przełożeni. Dziewczyna od
dziecka dobra była w tropieniu, co uratowało jej życie – kiedy
jej umierająca matka i czwórka rodzeństwa już prawie mieszkali na
ulicy, bez pieniędzy i jedzenia, ona pomogła wytropić bandytów i
powiedziała o tym Jaśnie Panu, Staroście dzielnicy, który tamtędy
przejeżdżał. Od tamtej pory, pod jego skrzydłami, poznawała
Niższe Miasto i uczyła się na Psa. Nie stała się jednak
zarozumiała, a jedynie jeszcze bardziej nieśmiała.
Becca
od dziecka posiada pewien dziwny, acz pomocny w jej przyszłej pracy
dar – słyszy duchy, które przemieszczają się z gołębiami, i
rozmowy niesione wiatrem aż do pyłowych krętów. Łatwiej jest
usłyszeć od ofiary, kto ją zabił niż szukać wieczorami poszlak
razem z Psami. Jednak kiedy w Niższym Mieście pojawiają się
dziwne, niezwykłe kamienie, a w slumsach zaczynają ginąć ludzie.
Takie rzeczy zdarzają się w Szambie, to nic nowego, ale tym razem
jest inaczej – zaginionych jest zbyt wielu. Morderca jest wśród
nich. Becca i jej nauczyciele-strażnicy, najlepsi z najlepszych –
Tunstall i Goodwin – wpadają na trop intrygi, która przerasta
nawet ich. Becca będzie musiała ciężko pracować nad śledztwem i
przekonać do siebie nie tylko przełożonych i resztę Straży
Wieczornej, ale i Łotra – nieoficjalnego władcę Niższego
Miasta.
Seria
Krąg Magii autorstwa właśnie Tamory Pierce przypadła mi do
gustu, chociaż teraz sądzę, że była ona przeznaczona dla raczej
młodszych czytelników. Długo mogłabym się rozwodzić nad wadami
i zaletami tych dwóch znanych mi serii tej wspaniałej autorki,
długo bym mogła porównywać stworzone przez nią całe uniwersa,
ale w obu przypadkach zostałam zaczarowana magią słów. Jednakże
Krąg Magii jest czarujący w nieco inny, niewinny sposób,
przypominający trochę pierwsze tomy Harry'ego Pottera, Kroniki
Tortallu zaś są brutalniejsze i okrutniejsze w przedstawianiu
prawdziwego świata. Głównym wątkiem Klątwy opali jest
praca Psów w Niższym Mieście i Szambie, najbiedniejszej dzielnicy
Tortallu – a taka praca wymaga wiele wysiłku i dużej wprawy w
waleniu pałką, a wszystko to Tamora Pierce opisała bardzo
dokładnie i brutalnie przedstawiła tamtą rzeczywistość, w której
rodzice oddają własne dziecko handlarzom niewolników i w której
normą są wciąż ginące osoby. Książka sama w sobie była
interesująca, ale ten świat... przerażał. I wciąż przeraża.
Autentycznie cieszyłam się, że pojawił się ktoś taki jak
Rebecca Cooper, kto zaczął się przejmować takimi rzeczami! Według
mnie książka powinna sprawić, że Czytelnik przeniesie się do jej
świata, że razem z bohaterami będzie cieszył się, smucił i
główkował. Klątwa opali do takich książek właśnie
należy.
Leżałam
sobie tuż po zakończeniu lektury i tak myślałam, że ta książka
jest za krótka. Jestem osobą nieco dziwną, przyznam, lubię grube
powieści, takie cegiełki, ale czasem, pomimo że książka ma
jakieś sześćset stron czystej fantastyki, dla mnie to zbyt mało i
zbyt szybko muszę rozstać się z postaciami, które całkowicie
polubiłam. Przy okazji jednej z moich poprzednich recenzji
wspominałam, że w literaturze skierowanej do młodzieży brak jest
bohaterek silnych, takich „twardych bab”, że tak to ujmę. A tu
co? Becca Cooper. Na takie dziewczyny czekałam! Becca jest silna i
umie walnąć pałką, jest uparta i twarda, a przy tym... nieśmiała.
Tak, dokładnie, drogi Czytelniku, ten terrier, który powala
przestępców i daje im porządną nauczkę, płonie ze wstydu, kiedy
musi publicznie zdać raport przed Sądem! Becca co prawda jest
jeszcze Szczeniakiem szkolącym się u Goodwin i Tunstalla, ale
zachowuje się jak na Psa przystało. O, skoro jesteśmy przy Psach
Becki – niezwykli z nich partnerzy. Nie raz uśmiechałam się do
literek, kiedy były ich sprzeczki i rozmowy. Tamora Pierce
niesamowicie zabawnie przedstawiła ich relację, i mimo że Goodwin
i Tunstall sprzeczają się nieraz, to i tak w walce, jako partnerzy,
są nie do pobicia. I chociaż sądziłam, że będzie z nich ładna
para i świetnie do siebie pasują, to autorka zrobiła mnie w konia,
gdyż Goodwin ma męża, a Tunstall czuje miętę do pewnej
kobiety... Na uwagę zasługują również bohaterowie drugoplanowi,
którzy są ge-nial-ni! Nie słodzę, naprawdę, rzadko kiedy widuję
bohaterów, wokół których nie kręci się fabuła, a są
wykreowani tak fantastycznie. O kim mowa? Oczywiście o Korze, Aniki
i Rosto Muzykancie! Nie powinnam zapomnieć także o towarzyszu Becki
– dziwnym kocie Drapku, który jest nad wyraz mądry i często jej
pomaga. :)
To
nie jedyne zaskoczenie, które sprezentowała Tamora Pierce. Cała
Klątwa opali obfituje w nagłe, niezmiernie ciekawe zwroty
akcji i różne zadziwiające sytuacje. Wydawałoby się, że kiedy
minął punkt kulminacyjny, fabuła powinna zwolnić i spokojnie się
zakończyć, ale nie – tutaj też autorka zaskakuje Czytelnika
kolejnymi wydarzeniami. W zasadzie ledwie odrywałam się od książki,
bo po prostu tak bardzo mnie wciągnęła, tak bardzo wpadłam w wir
wydarzeń, że nie potrafiłam przerwać w przypadkowym momencie
czytania. Moją mantrą podczas lektury Klątwy opali stało
się: „Jeszcze jeden rozdział, jeszcze jedna strona”.
Nie
byłabym sobą, gdybym w natłoku plusów i plusików nie znalazła
chociaż malutkiego mankamentu... tylko że mam problem – nie
znalazłam. Owszem, Klątwę opali nie można zaliczyć do
ambitnej literatury, nie można powiedzieć, że to książka inna
niż wszystkie, bo nie jest aż tak oryginalna. Mimo to dzieło
Tamory Pierce porywa, inaczej tego nazwać nie potrafię. Lubię
sobie ponarzekać, zwłaszcza w tak upalne dni jak ten, ale trudno mi
to robić, bo gdy przypominam sobie czytanie Klątwy opali,
samoistnie moje usta wykrzywiają się w uśmiechu. Tak po prostu.
Choć przedstawione w powieści realia są brutalne i krwawe, choć
nie jest wesoło, czytając opis Szamba, to ta książka jest w jakiś
nieznany, obcy mi sposób... ciepła. Ciepło mi się robi, mogąc
czytać o takich obrońcach, dla których nie liczą się tylko
pieniądze, którzy pracują dla dobra ludzi. Szkoda tylko, że zawód
Psów nie jest szanowany w tamtym świecie. W naszym, zresztą,
również nie jest lepiej i fabuła trochę mi przypominała
zachowanie Polaków wobec stróżów prawa.
Jeśli
chodzi o powieści fantasy, fantastyczne i te mniej magiczne, ale
równie czarujące – mam zaufanie do wydawnictwa Jaguar. Wybierają
świetnie książki, nie wiem, gdzie oni je znajdują, ale mają do
nich nosa. Myślałam, że Kroniki Tortallu będą pisane na
jedno kopyto, że będą podobne do Kręgu Magii, ale nie
miałam racji. Nie było fajerwerków, nie przemyślałam nagle
całego swojego życia, nie zmieniłam się – tonie taki typ
książki. Powieści takie jak ta dają przyjemność z czytania i
nic więcej. I właśnie to daje Klątwa opali – kilka(naście)
godzin w czarującym i zaskakującym świecie Psów i Szczeniaków.
Kroniki Tortallu
Klątwa opali | Bloodhound | Mastiff
Książkę mogłam przeczytać dzięki wydawnictwu Jaguar, za co serdecznie dziękuję!
***
Miałam w panach przeczytanie, jednak dzięki Twojej recenzji stwierdziłam, że to książka nie dla mnie. Szukam czegoś ambitniejszego :). Blog mnie zauroczył, mam nadzieję, że będę wpadać częściej ;).
OdpowiedzUsuńCieszę się, że pomogłam w decyzji. Bardzo mi miło :)
UsuńSuper, że napisałaś recenzje, bo właśnie szukałam opinii na temat tej książki :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)