Niezwykły debiut niemieckiej pisarki Gesy Schwartz, pełna tajemnic, nastrojowa i miejscami humorystyczna opowieść z pogranicza fantasy i urban fantasy.Paryż, czasy współczesne. Grim jest gargulcem, jednym ze strażników, których zadaniem jest ukrywanie przed ludźmi istnienia istot z innego świata. Z całą mocą nie znosi swojego nowego (dwieście lat to niezbyt wiele dla kamiennej rzeźby) miejsca pracy - zalewanej deszczem fasady budynku. Ale robota jest robotą i Grim, choć najchętniej zostawiłby Francję daleko za sobą, twardo stoi na straży Kodeksu, pilnując, by drobne utarczki demonów i wampirów nie wywlekły na światło dzienne tajemnic ich egzystencji. Pewnego dnia Grim spotyka jednak Mię, córkę nielekko psychicznego malarza-samobójcy. Mia obdarzona jest pewnym szczególnym darem - widzi to, czego nie widzą inni. Gdy w ręce tych dwojga wpada dziwny, pokryty tajemniczym pismem pergamin, staje się jasne, że czasy pokoju między mieszkańcami tego i innego świata właśnie dobiegły końca...
„Podaruj
mi swoje sny”
Zawsze
na nie patrzymy, ale nie widzimy, czym są naprawdę. Gargulce
siedzące na różnorakich budowlach sprawiają wrażenie strasznych,
jednak to tylko rzeźby, nie żyją, prawda...? A co, gdyby...
Gargulce od lat były z nami, obserwowały nas i chroniły? Wydaje
się, że rzeźby siedzące na murach „strzegą” budowli, ale to
nieprawda – strzegą nas. My potrzebujemy ich, by chronili nas
przed niebezpiecznymi istotami z Innoświata, a oni potrzebują nas,
czy raczej... naszych snów.
Gargulec
Grim nieco odstaje od reszty strażników takich jak on, ukrywających
i chroniących ludzi przed istotami nie z tego świata. Jest
zgryźliwy i wredny, i bardzo nie lubi swojego nowego miejsca pracy.
We Włoszech królowało słońce i upały, idealne dla niego, a
tutaj, w Paryżu... Eh, ciągle ponuro i deszczowo, nawet w słoneczne
dni słońce nie świeci tak mocno! W dodatku jego miejsce pracy,
gdzie przebywa większość czasu, udając zwykłą rzeźbę, nie ma
żadnego dachu, więc Grim skazany jest na siedzenie w deszczu. Mimo
to Grim pilnuje porządku, chociaż lubi czasem wziąć sobie przerwę
i podpatrywać ludzi przez okna.
Jednak
jego spokojny żywot dobiega końca, kiedy jest świadkiem śmierci
swojej przyjaciółki, która wcześniej ukazała się człowiekowi,
ba!, rozmawiała z nim! To ogromne naruszenie Kodeksu, ale Grim
milczał. A potem Moira oddała się słońcu, by skamienieć na
wieki. Grim jednak nie ma czasu na smutki – zresztą, niewielu z
nich daje się ponosić emocjom – niedługo potem Gargulec poznaje
tajemnicę Moiry i spotyka obdarzoną szczególnym darem Mię, w
której ręce wpadł niebezpieczny pergamin, mogący zburzyć pokój
między Górnym i Dolnym Światem...
Jak
nie przepadam za Niemcami, ich kulturą i językiem, tak muszę im
przyznać jedno: mają genialnych pisarzy. Głównym powodem, dla
którego „Pieczęć ognia” jest niezwykła, to bezsprzecznie
ogromna, niesamowita wyobraźnia autorki. Gargulce? Tego jeszcze nie
było! Właściwie fabuła wydaje się być bardzo prosta – walka
dobra ze złem to dość częsty schemat, ale oprawa, którą do tego
dodała Gesa Schwartz jest wręcz magiczna! Ponadto autorka posługuje
się bogatym, przyjemnym w odbiorze językiem, który po prostu
porywa i wciąga w wir wydarzeń.
Po raz
pierwszy wspięłam się na wyżyny moich nikłych umiejętności
translatorskich i przetłumaczyłam oryginalne opisy kolejnych tomów
z języka niemieckiego, za którym nie przepadam nawet po dziewięciu
latach wymuszonej nauki. Po raz pierwszy tak bardzo nie mogę
doczekać się kontynuacji, która – mam nadzieję – zostanie
wydana!
Grim.
Gargulec, trochę świrnięty według jego kolegów po fachu. Z
dziwacznym poczuciem humoru i co dziwne dla Cienioskrzydłych (i
wszystkich innych Gargulców) – nie odrzuca uczuć, czuje tęsknotę.
Lubi przyglądać się ludziom i chroni ich za wszelką cenę,
chociaż za Chiny Ludowe nie przyzna tego na głos. Jak wskazuje
tytuł trylogii, jest on jej głównym bohaterem. Tego Gargulca nie
sposób nie polubić, chociaż na początku nie byłam do niego
przekonana. Jest najciekawszą postacią w „Pieczęci ognia”,
trzeba to przyznać. Jednak reszta postaci nie jest gorsza! Mia jest
zwykła i niezwykła jednocześnie. Nagle okazało się, że jest w
niebezpieczeństwie, a ona nie skuliła się w kąciku, żeby płakać
– wyszła niebezpieczeństwu na przeciw, chociaż po śmierci brata
musiało jej być ciężko. To postać, której zachowanie miło się
obserwuje. No i Mia wytrzymuje towarzystwo zgryźliwego Grima, a to
już coś.
Prócz
dwójki protagonistów książka zawiera cały wachlarz barwnych,
ciekawych bohaterów. Jest mały kobold Remi, który swoją maleńkość
nadrabia zabawnym charakterem i odwagą, jest ekscentryczny dowódca
NPG Mourier, lew lubujący się w falbankach i różnorakich
przebraniach, są przyjaciele Grima – trójka nieco dziwnych
Gargulców i gnom-alchemik, ale nie brakuje też Tego Złego –
Serafina z Aten. Ten gość chyba stworzony jest po to, żeby go
nienawidzić. Przynajmniej ja tak czułam.
Czytając
tę książkę piszczałam nie raz, śmiałam się na głos,
zwracając uwagę wszystkich w moim otoczeniu, jęczałam czasem,
przeżywałam to tak... mocno, intensywnie. Niewielu pisarzy potrafi
tak manipulować czytelnikiem i niewiele historii powoduje takie
zachowania. A na sam koniec obraziłam się na książkę, bo się
skończyła. Dlatego piszę recenzję tak kilka dni po przeczytaniu –
musiałam się od-obrazić.
„Pieczęć
ognia” czytałam kilka dni. Owszem, ma niemałą objętość –
niecałe siedemset stron niesamowitej historii – i jest dużo
świetnych opisów, książka nie polega na samych dialogach, ale to
nie dlatego. W zasadzie, gdybym się spięła, to w góra dwa dni
miałabym to za sobą. Tylko że ja nie chciałam się żegnać z tym
światem. Chciałam zostać jak najdłużej z Mią i Grimem, chciałam
delektować się ich niesamowitymi przygodami, a wiedziałam, że
kolejne tomy nie są jeszcze wydane. Miałam uczucia podobne do tych
podczas lektury Harry'ego Pottera – ta historia tak bardzo mnie
zaczarowała, że nie chciałam jej opuszczać.
Mogłabym
napisać cały monolog, bardzo długą litanię o tym, jak bardzo
zachęcam Was do lektury „Pieczęci ognia”, ale muszę z bólem
serca przyznać, że nie jest to książka dla wszystkich. Jeśli
jest się osobą nie lubiącą fantasy, elfów, wróżek i innych
stworków, trudno będzie się jej odnaleźć w świecie Górnego i
Dolnego Świata. Jeżeli jednak jesteście miłośnikami fantastyki i
fantasy, nie wahajcie się i sięgajcie po „Grima”, albowiem
warto poświęcić trochę czasu na magiczną przygodę Mii i Grima.
Ja polecam, choć nie wszystkim. I wiem jedno – jeszcze nie raz
wrócę do tej książki.
Za możliwość pokochania tej książki dziękuję wydawnictwu Jaguar! :)
Minął rok odkąd Mia i Grim pokonali Serafina z Aten i ochronili świat od zagłady. W Paryżu występuje seria tajemniczych morderstw i wszystko wskazuje na to, że sprawcą nie jest nikt z Górnego Świata. Mia zostaje zaatakowana przez dziwne cienie i ma wizję swojego brata Jakuba. Przez te wydarzenia, Mia chce zejść wraz z Grimem na Dół, lecz wkrótce potem wpada w wielkie niebezpieczeństwo. Potężna wróżka, ignorując wszystko, przenika do świata ludzi i w ten sposób chce zyskać przewagę, korzystając z umiejętności Mii.
Płomień nocy
Zagadkowa mgła nawiedza paryski Górny Świat.
Gdziekolwiek by się nie znajdowali, ludzie zapadają w głęboki sen, a wkrótce potem – znikają bez śladu.Dziewczyna Mia i Gargulec Grim doświadczają tego dziwnego zjawiska na torach. Nie mają pojęcia, że niedługo przyjdzie im zapłacić dużo większą stawkę niż zniknięcie ludzi.
Coś słyszałam o książce - moze być ciekawa :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się nieźle :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę sobie kiedyś tą ksiażkę sprawić ^^ Mam nadzieję, że mi się to uda, choć cena nie zachęca... No chyba, że poczekam na jakąś okazję i "zamówię" sobie w prezencie. Żby tylko zpamiętać wszystkie książki, któych pragnę i wybrać tą jedną wyjątkową...
OdpowiedzUsuńmam tą książkę:)
OdpowiedzUsuńi jestem dopiero na początku czytania jej:)
Słyszałam już niesamowite opinie o tej książce! Chyba muszę wybrać się do księgarni... Wygląd na typ jaki kocham; no i w dodatku gruba, nie skończy się szybko ;)
OdpowiedzUsuńbehind-cover.blogspot.com