Serce Kelsey zostało złamane, pradawne zaklęcie – nie.Po powrocie do domu dziewczyna próbuje zapomnieć o indyjskim księciu Renie i poukładać sobie życie na nowo. Jednak mroczne siły nie zostały pokonane, a niebezpieczeństwo czai się na każdym kroku. Kelsey musi wrócić do Indii - tym razem z niepokornym bratem Rena, Kishanem, nad którym również ciąży klątwa. Czy Kelsey znajdzie odwagę, by uwierzyć w miłość i stanąć do walki ze złem? Czy to wyzwanie przybliży całą trójkę do złamania zaklęcia, czy przeciwnie - pozbawi ich złudzeń?
„Czarny
tygrys”
Indie
są pięknym krajem. Zawsze zachwycałam się pięknymi sari, które
noszą tamtejsze kobiety, ale nigdy nie zainteresowałam się
tamtejszą mitologią. Nie miałam pojęcia, że takowa w ogóle
istnieje. Dlatego książki takie jak „Klątwa tygrysa” czy drugi
tom tego cyklu, „Wyzwanie”, poruszają naprawdę ciekawe tematy.
Wydawałoby się, że to płytki romans, że fabuła pędzi od
pocałunku do pocałunku, ale na szczęście aż tak źle nie jest,
co wcale nie oznacza, że jest dobrze. Colleen Houck co prawda
postawiła na romans, ale nie zabrakło przygody i hinduskiej
mitologii, za którą tak pokochałam tę książkę. Mimo to... nie
zawsze podczas czytania było kolorowo...
Kelsey
jak zwykła nastolatka przeżywa fakt, iż pierwszy raz ktoś złamał
jej serce. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie mężczyzna,
który to zrobił, nie był indyjskim księciem obciążonym pradawną
klątwą, która zamienia go w tygrysa na prawie całą dobę. Kelsey
przełamała część klątwy, przez co jego czas bycia człowiekiem
wydłużył się, ale do zdjęcia zaklęcia jeszcze długa droga.
Jednak dziewczyna nie ma szansy pomóc braciom, gdyż Ren złamał
jej małe, nastoletnie serce i wyjechał, pozostawiając ją samej
sobie. Próbując ułożyć swoje życie na nowo, Kelsey stara się
zapomnieć o ukochanym... Lecz nie dany jest jej spokój – mroczne
siły nie zostały pokonane ostatnim razem. Wraz z Kishanem,
niepokornym bratem Rena, powraca do Indii, by znów stanąć w walce
z klątwą... Czy uda jej się pomóc tygrysom?
Oj,
nie jestem dobrym tygrysem. Pisząc recenzję poprzedniego tomu
niczym tygrys rozpoczęłam polowanie na drugi tom, jednak dopiero
prawie po roku zabrałam się za recenzję. Nadawałabym się do
cyrku, a nie do dżungli, jak wskazują moje umiejętności. Na
szczęście Ren i Kishan są lepszymi w byciu wielkimi kotami. Co
prawda Ren w tej części jest trochę „rozmemłany”, a Kishan
robi za Tego Złego Brata (niczym Damon Salvatore), ale mimo wszystko
są ciekawymi postaciami i nadają książce klimat. O samej Kelsey
wypowiadałam się już w recenzji pierwszego tomu i moje zdanie nie
zmieniło się od tamtego czasu. Wciąż mam resztki nadziei, że
dorośnie przez te następne trzy tomy.
Siedzę
sobie na fotelu i płaczę. Bynajmniej nie chodzi mi o zakończenie
„Wyzwania”, to nie ono wywołało u mnie łzy, lecz autorka.
Gdyby nie fakt, że moje biurko jest już dość poobijane, waliłabym
głową w blat. Jakim cudem książkę zawierającą interesującą i
niebezpieczną przygodę, której nie powstydziłyby się
hollywoodzkie produkcje, można zamienić na durny romans?! Jestem w
stanie zrozumieć, że od początku zamierzeniem Colleen Houck było
zeswatanie ze sobą Kelsey i Rena, wiem, iż autorka inspirowała się
„Zmierzchem”, bowiem Kishan odgrywa rolę Jacoba Blacka (nawet
zmienia się w wielkiego kota, haha!), jednak chyba zbyt mocno
czerpała z sagi, bo zapomniała o innych wątkach na rzecz... (oj,
zaraz będę gryźć!) trójkącika. Powtarzałam to już często i
powtarzać będę – ile można pisać o dwójce chłopaków, którzy
zakochali się w głównej bohaterce?! Nie spotkałam się jeszcze
podobnym przypadkiem w swoim otoczeniu i jest to chyba dość rzadkie
zjawisko. „Wyzwanie”, podobnie jak „Klątwa tygrysa”, jest w
pewnym sensie fantastyczną książką – mamy pradawne klątwy,
ludzi zamieniających się w wielkie koty i magiczne przedmioty –
ale bądź co bądź, jakaś część powieści opowiada o zwykłej,
aż zbyt zwykłej można by rzec, nastolatce i jej życiu; już samo
to, że taka szara Kelsey dostaje wspaniałą okazję na zwiedzenie
tak pięknego kraju, jakim są Indie, jest trochę nierealne,
aczkolwiek to tylko romans paranormalny, takie rzeczy są tam na
porządku dziennym. Dlatego tak bardzo denerwują mnie te trójkąciki
– nie dość, że aby napędzić fabułę, autorka wymyśla dziwne
i nieco nierealne w dzisiejszym świecie wydarzenia (naprawdę
rodzice puszczą córkę z obcym facetem i wielkim tygrysem do
Indii?), to jeszcze pogarsza sprawę romansem niczym z... nie,
właściwie nie ze „Zmierzchu. Z „Pamiętników wampirów”,
rzekłabym raczej.
Nie
pokusiłabym się o stwierdzenie, że całą przygodę szlag jasny
trafił, bo tak nie jest – Kelsey wyrusza z Renem na poszukiwanie
kolejnego mitycznego przedmiotu, dzięki któremu Ren mógłby
jeszcze dłużej być człowiekiem w ciągu doby i dzięki któremu
byliby o krok bliżej zdjęcia klątwy ciążącej na książęcych
braciach, i to jest naprawdę ciekawe. Dla mnie jednak głównym
atutem są Indie i hinduska mitologia, które autorka przedstawiła
bardzo dokładnie i idealnie wplotła to w fabułę. Sięgnęłam po
tę książkę właśnie z tego powodu i po części dlatego, że
zauroczył mnie piękny biały tygrys na okładce pierwszego tomu. A
skoro mi się spodobał, nie było innego wyjścia niż dokończenie
serii. Co prawda jeszcze dwa tomy przede mną (a kiedy wydany
zostanie ostatni, trzy), ale nie będę żałowała pieniędzy
wydanych na książki, bo Colleen Houck popełniła kawał dobrego
czytadła.
Ponarzekałam
sobie porządnie, ale mimo wszystko cieszę się, że Colleen Houck
jest upartą pisarką i kiedy wydawcy odrzucili jej powieść, wydała
ją na własną rękę. Nie żałuję poświęcenia całego dnia na
zapoznanie się z dalszymi losami naszych tygrysów i z pewnością
sięgnę po kolejne tomy, jednak powodem do tego nie będzie to, że
zakochałam się w tym cyklu, tylko zwykła, książkowa ciekawość.
Zwłaszcza po zakończeniu takim, jakie sprezentowała pisarka,
jestem bardzo zainteresowana dalszą fabułą i chciałabym się
dowiedzieć, jak pani Houck poprowadzi ten wątek. „Wyzwanie”
wciągało, choć nie było świetną książką. Powiedziałabym
nawet, że ledwie dobrą, ale jednak dla kogoś, kto naprawdę lubi
takie klimaty, jestem zdania, że to będzie perełka. Dla mnie –
jest nieźle, ale mogło być lepiej. Czy polecam? Nie wszystkim,
odradzam zwłaszcza tym, którym przejadły się już te wszystkie
paranormalne romanse. Ale jeśli jednak je lubicie – czytajcie
śmiało! Nie powinniście się zawieść.
Cykl Klątwa Tygrysa
Klątwa Tygrysa | Wyzwanie | Wyprawa | Przeznaczenie | Tiger's Dream
Pamiętam jak w listopadzie 2012 przeczytałam "Klątwę Tygrysa" w ciągu jednego dnia. I chociaż bohaterka mnie irytowała, nawet bardzo, to książka przypadła mi do gustu. Mam nadzieję że kolejną część odbiorę pozytywnie. I jak dla Ciebie tak i dla mnie hinduska mitologia jest ogromnym atutem powieści :)
OdpowiedzUsuńHm... mnie ta powieść nie przypadła do gustu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, obserwuję i zapraszam do siebie:
http://naszksiazkowir.blogspot.com/
Jeszcze nie miałam okazji czytać tej serii, ale od jakiegoś czasu mam ją w planach ; )
OdpowiedzUsuń