piątek, 5 maja 2017

„Zgubna trucizna” Katarzyna Kwiatkowska


Chociaż Zgubna trucizna to piąty tom serii, w której pierwsze skrzypce gra Jan Morawski, nie przeszkadza to w czytaniu jej jako osobnej powieści. A do lektury Zgubnej trucizny zachęca wiele: detektyw-amator, dwudziestowieczny Poznań, belle epoque, mroczne intrygi i wszechobecna etykieta. Uwielbiam klimatyczne kryminały rozgrywające się w minionych epokach, mam do nich słabość, dlatego powieść Katarzyny Kwiatkowskiej na starcie dostała ode mnie ulgę za umiejscowienie akcji w okresie równie dla mnie ciekawym, co dziewiętnastowieczny Londyn Sherlocka Holmesa.

Pobyt Jana Morawskiego w Poznaniu rozpoczyna się dramatycznie — od wybuchu, w którym ginie jego były współpracownik, Oskar Krause. Wszystko zdaje się dotyczyć powodu przyjazdu Morawskiego do Poznania, czyli fałszerstwa banknotów, ale o tym detektyw-amator nie może rozpowiadać. I dlatego właśnie on staje się głównym podejrzanym. W dodatku fałszerze są nadal nieuchwytni, a Morawskiemu wszyscy utrudniają śledztwo: od niemieckiej policji po swatki usilnie próbujące zachęcić go do małżeństwa.

Katarzyna Kwiatkowska buduje świetnie oddany portret zarówno poznańskiej śmietanki towarzyskiej, jak i osób z innych, mniej eleganckich zakątków Poznania. Z jednej strony mamy szemrane zaułki i nieciekawe okolice, z drugiej miejsca o wiele bardziej niebezpieczne — sale balowe pełne swatek i dziewcząt liczących na zamążpójście, najlepiej z Morawskim, w którym widzą dobrą partię. Sama intryga jednak niknie w obszernych opisach miasta i balów karnawałowych — to raczej pretekst do pokazania tamtejszych czasów z wielu perspektyw. Jan Morawski, którego poczynania śledzimy, to uważny obserwator rzeczywistości, dlatego tak świetnie cała powieść przedstawia i Poznań, i ludzi go zamieszkujących.

Widać ogromne przygotowanie do stworzenia kryminału osadzonego w tak konkretnym miejscu i czasie — autorka rzuca nazwiskami ludzi naprawdę żyjących w tamtym okresie (z odpowiednimi przypisami) i miejscami, które mieszkańcy Poznania z pewnością będą w stanie rozpoznać. Taka drobiazgowość w budowaniu świata bardzo mi odpowiadała i nadawała realizmu całej historii, która przecież nie przypomina intryg z filmów akcji, ale raczej powolną dedukcję Sherlocka Holmesa. Jednak wielu osobom taka powolność w budowaniu akcji i skupienie się na detalach może nie odpowiadać. Sama intryga rozwija się bardzo powolnie, momentami wręcz nużąco — ciekawsze są rozmowy Morawskiego, niejednokrotnie zmieniające się w przepychanki słowne, i kolejne postacie, które jest nam dane poznawać na kartach powieści.

Zgubna trucizna to lekki kryminał, bezkrwawy właściwie, godnie reprezentujący gatunek cozy mysteries — gdzie najważniejsza jest zagadka i rozwiązywanie jej niż akcja i mrożące krew w żyłach sceny. To w połączeniu w karnawałem pełnym balów i genialnym oddaniem klimatu belle epoque daje niezwykle efektowną powieść. Zgubna trucizna to powieść dopracowana w detalach, z misternie skonstruowaną intrygą, którą dość trudno przewidzieć i porządną dawką historycznego Poznania wraz z udanym oddaniem sytuacji Polaków poddanych działalności Hakaty. Mam olbrzymią chęć na sięgnięcie po inne powieści o Janie Morawskim — bo i bohaterowie, i specyficzny, historyczny klimat ujęły mnie całkowicie.


Recenzja we współpracy z wydawnictwem Znak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...