Po tym, jak
historia Feyry w Dworze mgieł i furii
całkowicie mnie pochłonęła, nie wahałam się długo przed sięgnięciem po drugą,
wydaje mi się, że bardziej popularną serię Sarah J. Maas. Pod pewnymi względami
jest lepsza, pod pewnymi zdecydowanie gorsza, jakkolwiek nie mogę powiedzieć,
że mi się nie podobała. Kolejne tomy już czekają, a słowa wielu osób o tym, że
im dalej, tym lepiej, tkwią z tyłu mojej głowy cały czas. Szklany tron zapowiadał się ciekawie, bo ma wiele interesujących
mnie elementów: fantastyczny świat, dobrze rokującą bohaterkę-zabójczynię, inne intrygujące postaci i fabułę, która nie kręcić się będzie wokół jej
romantycznych przygód pomimo inspiracji autorki pewną baśnią, zdecydowanie
romantyczną. No, może trochę.
Szklany tron, jak zdradza autorka w krótkim wywiadzie zamieszczonym na końcu
powieści, zainspirowany jest filmem animowanym Disneya Kopciuszek — to animacja, którą większość z nas na pewno kojarzy,
bo to ten właśnie wizerunek Kopciuszka utrwalił się na dobre. Przede wszystkim
powstaniu powieści winna jest scena ucieczki głównej bohaterki z balu… a mimo
to, mimo że rozumiem, że od tego narodził się cały pomysł, nie widzę wielu
podobieństw. Bo mamy bohaterkę, Celeanę Saradothien, która niczym Kopciuszek z
obszarpańca staje się kimś na dworze królewskim (ale nie żoną księcia), i
owszem, pojawia się bal, z którego ucieka… Jednak nie jest to tak inteligentny,
grający z konwencją re-telling jak w przypadku Dworu cierni i róż. Idea re-tellingu w przypadku Szklanego tronu całkowicie umyka już na
samym początku.
Pomysł na
fabułę jest ciekawy — mamy nastoletnią zabójczynię skazaną na
spędzenie reszty życia w kopalniach w Endovier, której następca tronu składa
propozycję nie do odrzucenia. Propozycję wolności za niezbyt wygórowaną cenę
jej usług jako zabójcy przez kilka lat. Jednak okazuje się, że aby zostać
Królewskim Obrońcą i odliczać dni do upragnionej ucieczki spod władzy innych,
Celeana musi najpierw wygrać rozgrywki, które wyłonią najlepiej zapowiadającego
się na Obrońcę kandydata. Ćwiczy pod czujnym okiem kapitana gwardii, a walczy w
imieniu księcia Doriana. Wciąż jednak będąc uwięzioną w komnatach, odkrywa
kolejne mroczne tajemnice, jakie kryje zamek.
Szklany tron to powielanie wielu schematów, kolejna opowieść o silnej i
niezależnej bohaterce, która potrafi walczyć i skopać niejeden tyłek, z
elementami romansu (i niezwykle trudnego
wyboru: Chaol czy Dorian?), złożona właściwie z łatwych do przewidzenia klisz.
Maas pisze wyjątkowo filmowo, nie jest trudno zobrazować sobie sceny,
zwizualizować ruch kamery i cięcia czy usłyszeć dramatyczną muzykę w tle. Kiedy
powstanie adaptacja, twórcy będą mieć łatwe zadanie — bowiem powieść pełna jest
dramatów, zaskoczeń (dla bohaterów, nie czytelników), emocji i uczuć, które
wręcz wylewają się z kartek.
Mimo że
bardzo lubię serię Feyrze i Rhysandzie, to Maas zdecydowanie lepiej sprawdza
się w narracji trzecioosobowej. Mniej tu refleksji i rozmyślań, więcej akcji i
przedstawienia świata, w którym ta akcja się rozgrywa. Bo trzeba autorce oddać
jedno: potrafi świetnie wykreować uniwersum i dopasować do niego
archetypicznych bohaterów. Mimo schematyczności i przewidywalności Szklanego tronu, nie mogę powiedzieć, że
jest zły. To taki typ powieści, na który większość osób ma czasem ochotę, pełen
akcji i emocji, dramatyczny i intrygujący. Ja jestem bardzo zaintrygowana po
wszystkich zachwytach, jak rozwinie się dalej.
Szklany tron jako pierwszy tom wypada słabo. Jest przewidywalny, schematyczny,
brak tu zaskoczeń dla czytelnika… Ale ma charyzmatycznych bohaterów,
fenomenalny świat przedstawiony (chcę więcej o zakazie magii!) i coś takiego w
sobie, że trudno się oderwać. Bo jednak historia Celeany ciekawi i sprawia, że
chętnie poczytalibyśmy coś więcej. A skoro tak wiele osób powtarza, że im dalej
zagłębimy się w historię legendarnej zabójczyni Adarlanu, tym lepiej — wierzę
im, bo sama historia ma olbrzymi potencjał, który, mam nadzieję, Maas zacznie w
końcu wykorzystywać w kolejnych tomach.
I tak, wiem,
że miłosne rozterki rozwiążą się nieoczekiwanie, Celeana stanie się bardziej
znośna, wszystko okaże się nie takie, jakiego się spodziewamy… w kolejnych
tomach. A ja oceniam pierwszy. J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz