Na
przyjęcie zaręczynowe Kestrel zostaje zaproszona delegacja z
Herranu, nowo powstałego państwa, lecz całkowicie podległego
valoriańskiemu Imperatorowi. Dziewczyna po cichu liczy na obecność
Arina, choć kontakt z nim jest niebezpieczny. Kestrel żyje teraz w
pałacu jako narzeczona przyszłego władcy, pod czujnym okiem
Imperatora, którego oddech czuje na każdym kroku. Sama zamknęła
się w tej złotej klatce i wyrzuciła klucz daleko za siebie, nie
łudząc się, że kiedykolwiek się wyzwoli spod władzy Imperatora.
Wyznanie
prawdy o powodzie jej przystania na propozycje zaręczyn nie wchodzi
w grę - Kestrel woli cierpieć samotnie i nie ryzykować
zacieśnienia relacji z Arinem. Za to ryzykuje inaczej: szpiegując i
pomagając Herrańczykom jak tylko może. Jednak karą za zdradę
jest zawsze śmierć.
O ile
w Pojedynku wątkiem nadrzędnym była relacja
między Kestrel a Arinem, o tyle Zdrada jest dużo
bardziej skomplikowana. Drugi tom skupia się na konsekwencjach
odzyskania przez Herran częściowej wolności -- na politycznych i
psychicznych gierkach i intrygach imperatora, na zbliżającym się
ślubie Kestrel z następcą tronu, na sytuacji Herrańczyków, mimo
że wolnych, wciąż pogardzanych i wyzyskiwanych. Arinowi i Kestrel
zabronione jest mieć jakąkolwiek relację poza związaną z
valoriańsko-herrańską polityką, a w Zdradzie każde
z nich zajmuje się jeszcze innymi sprawami: Kestrel odwlekaniem w
czasie ślubu, dyskretną pomocą herrańskiemu ministrowi rolnictwa
i minimalizowaniem strat wojennych wroga, Arin zaś szukaniem sposobu
na całkowite wyrwanie Herranu spod władzy Valorian.
Zdrada zachwyca
kreacją bohaterów -- nie Kestrel i nie Arina, a kreacją
Imperatora. To znienawidzona przeze mnie postać, a jednocześnie
jestem nią zachwycona! Jest przebiegły niczym Frank Underwood
z House of Cards, bezkompromisowy, bezduszny i
nieustannie ciągnący swoje gierki i snujący kolejne intrygi mające
na celu psychiczne zniszczenie każdego, kogo zachowanie mu się nie
podoba -- nieważne, czy to przyszła synowa, czy własny syn. Choć
osobiście pojawia się jedynie kilkakrotnie, to jego obecność
odznacza się w każdej scenie z Kestrel, która nie może zapominać,
że w piękny pałac i jej przestronne komnaty są klatką złotą
niczym znak oznaczający narzeczeństwo na jej czole.
W Zdradzie nadal
nie uświadczymy burzliwego i zakazanego romansu pomimo mojego
porównania Arina i Kestrel do Romea i Julii w
recenzji Pojedynku. Z każdym dniem sytuacja między
głównymi bohaterami komplikuje się coraz bardziej, zwłaszcza że
gra w kotka i myszkę, w którą grają z Imperatorem, toczy się na
jego terytorium -- w pałacu. Te komplikacje nie piorą Arinowi i
Kestrel mózgów, każąc rzucić się na siebie i umrzeć jako
kochankowie, ale są powodem chłodnego dystansu i rozsądku, którego
zawsze brakowało mi w powieściach Young Adult. A mimo to, mimo że
w Zdradzie i całej serii chodzi o coś innego niż
romans dwójki młodych ludzi, to podczas lektury i tak po cichu im
się kibicuje. Nie tylko żeby byli razem, ale też żeby uwolnili
się spod wpływów Imperatora.
Zdrada zachwyca na każdym poziomie, począwszy od fabuły i kreacji bohaterów, po oprawę graficzną serii. Marie Rutkoski stworzyła świat inspirując się starożytną Grecją i Rzymem, wykreowała fenomenalnych, intrygujących bądź przerażających bohaterów i stworzyła fabułę, od której trudno się oderwać. Zdrada uniknęła klątwy drugiego tomu, znacząco podnosząc poprzeczkę -- jeśli ta tendencja będzie kontynuowana w kolejnej części, czuję w duchu, że zakończenie historii Kestrel i Arina rozniesie Czytelników w pył.
Wszystkich zachęconych Pojedynkiem nie muszę namawiać do sięgnięcia po kontynuację. Sceptycznych zapewniam, że Zdrada to o wiele bardziej skomplikowana i wielowątkowa historia, która nie tylko bawi, ale też zmusza do zastanowienia się zwłaszcza nad tematem wyboru mniejszego zła. Nieznających serii pytam, gdzie oni się uchowali i zachęcam bardzo, bardzo mocno do sięgnięcia po tom pierwszy Pojedynek - zdecydowanie warto!
Recenzja
we współpracy z wydawnictwem Feeria!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz