niedziela, 13 marca 2016

„Biała róża” Amy Ewing

Hierarchia i kastowość społeczeństwa, podział na tych lepszych i tych gorszych tylko dlatego, że urodzili się w takim, a nie innym miejscu, prędzej czy później doprowadza do rewolucji. Violet żyje w Samotnym Mieście, państwie-mieście rządzonym przez arystokrację. Mieszkając w pałacu jako niewolnik Diuszesy Jeziora, powoli zaczyna dostrzegać rysy na najwyższej kaście i na całym systemie, w jakim przyszło jej żyć.

Violet ucieka. Z pomocą Luciena, Garneta i paru dobrych duszy udaje jej się uciec od Diuszesy Jeziora z Klejnotu, jednak i ona, i Ash są na celowniku; Asha szukają wszyscy, a jego twarz pojawia się na plakatach rozklejonych w całym Samotnym Mieście. W dodatku Violet zabrała ze sobą Raven, której psychika po eksperymentach jej właścicielki już nigdy nie będzie taka sama. Kierują się do obiecanego przez Luciena azylu, gdzie wreszcie po niebezpiecznej ucieczce będą mogli chwilę odetchnąć i... zacząć planować rewolucję.

Miałam nieodparte wrażenie, że Białą różą Amy Ewing stara się nagle całkowicie zmienić odbiór tej historii i oderwać od łatki dystopijnej historii o rewolucji wprowadzając elementy fantastyczne. Augurie, które dotychczas były jedynie dodatkiem, nagle stają się bardzo ważnym wątkiem związanym z przeszłością Samotnego Miasta. Dane nam jest poznać historię przejęcia wyspy i zmienienia jej w kastowe miasto-państwo, gdzie gdy nie jesteś szlachtą, jesteś nikim. Temat surogatek odchodzi na bok, ustępując miejsca fantastycznej, acz naciąganej wizji dziewcząt z Aukcji będących Strażniczkami wyspy. Tylko dla mnie brzmi to trochę... naiwnie? dziwnie?

Jednak pomimo fantastycznej otoczki i zżycia z żywiołami przyrody (nasza bohaterka oczywiście jako jedyna ze wszystkimi czterema) Biała róża to wciąż dystopia gęsto czerpiąca z Igrzysk śmierci. Lucien-Cinna, nieśmiertelny, powoli krystalizujący się trójkąt miłosny, pociąg wiozący kandytatki do Klejnotu niczym collinsowy pociąg do Kapitolu - wciąż nie brak tych motywów. Wreszcie rozpoczyna się partyzancka walka z arystokracją, która na celu ma... zburzenie murów, ale przecież kastowość nie jest definiowana przez mury. Po wielu latach jest raczej zakorzeniona w umysłach mieszkańców Samotnego Miasta i zburzenie murów nic nie da. Wciąż czekam na to, aż Czarny Klucz wreszcie to zrozumie.

Biała róża to kontynuacja Klejnotu, który z kolei jest pracą magisterską. Nie dziwię się więc, że pisząc w taki sposób magisterkę o powieściach Young Adult, autorka wrzuciła do niej wszystkie te wyświechtane motywy, o których często czytamy. Zaskoczeniem były surogatki, których temat jednak odchodzi w cień. Paradoskalnie, Biała róża to dobra kontynuacja na podobnym poziomie co Klejnot, unikająca klątwy drugiego tomu, który zazwyczaj jest mniej ciekawy -- chociaż mnie akurat mroczne intrygi Diuszesy podobały się bardziej niż gnająca akcja, aczkolwiek i dobrą akcją nie pogardzę. Przez całą powieść coś się dzieje, a dobrą połowę zajmuje ucieczka, która w terenie naszpikowanym arystokracją i ich ochroną nie jest łatwa.

Tak jak uciekinierom, tak i czytelnikom nie dane jest odetchnąć ani chwili - najpierw ucieczka, potem realizacja ryzykownego planu, w ramach którego wiele osób może zginąć. Zaskakuje też obecność Garneta obracającego się przeciwko swojej kaście, który w końcu ma swoje kilka chwil i daje się bliżej poznać. Ale najbardziej zaskakuje zakończenie -- mimo że Biała róża to średnia powieść i nie ukrywam, że mocno schematyczna, to końcówka wbija w fotel i po prostu zmusza do czekania na ostatni tom.

Biała róża Amy Ewing to typowe Young Adult z silną bohaterką, trójkątem miłosnym (który być może tylko ja widzę) i rewolucją powoli kształtującą się w tle. Miałam niestety płonne nadzieje, że, cytując recenzję poprzedniego tomu, autorka nie pójdzie w kierunku rebeliantów i zmiany systemu sprawowania władzy, gdzie oczywiście Violet będzie grała pierwsze skrzypce. Zabawne, jak dobrze udało mi się przewidzieć ciąg dalszy! A najzabawniejsze jest to, że wszystkie mankamenty dostrzega się już po lekturze -- w trakcie czytania liczy się tylko to, co się dalej stanie; czy wszyscy przeżyją? czy uda się im? gdzie się ukryją? Dopiero potem, gdy emocje opadną -- a trzeba przyznać, gnająca akcja w trakcie ucieczki nie daje odetchnąć -- można dopiero dostrzec wszystkie te schematy.

Czy polecam? Jeśli Klejnot przypadł wam do gustu, jak najbardziej. Drugi tom trzyma poziom, ale to nie znaczy, że unika schematów.

Recenzja we współpracy z wydawnictwem Jaguar

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...