Hierarchia
i kastowość społeczeństwa, podział na tych lepszych i tych
gorszych tylko dlatego, że urodzili się w takim, a nie innym
miejscu, prędzej czy później doprowadza do rewolucji. Violet żyje
w Samotnym Mieście, państwie-mieście rządzonym przez
arystokrację. Mieszkając w pałacu jako niewolnik Diuszesy Jeziora,
powoli zaczyna dostrzegać rysy na najwyższej kaście i na całym
systemie, w jakim przyszło jej żyć.
Violet
ucieka. Z pomocą Luciena, Garneta i paru dobrych duszy udaje jej się
uciec od Diuszesy Jeziora z Klejnotu, jednak i ona, i Ash
są na celowniku; Asha szukają wszyscy, a jego twarz pojawia się na
plakatach rozklejonych w całym Samotnym Mieście. W dodatku Violet
zabrała ze sobą Raven, której psychika po eksperymentach jej
właścicielki już nigdy nie będzie taka sama. Kierują się do
obiecanego przez Luciena azylu, gdzie wreszcie po niebezpiecznej
ucieczce będą mogli chwilę odetchnąć i... zacząć planować
rewolucję.
Miałam
nieodparte wrażenie, że Białą różą Amy Ewing
stara się nagle całkowicie zmienić odbiór tej historii i oderwać
od łatki dystopijnej historii o rewolucji wprowadzając elementy
fantastyczne. Augurie, które dotychczas były jedynie dodatkiem,
nagle stają się bardzo ważnym wątkiem związanym z przeszłością
Samotnego Miasta. Dane nam jest poznać historię przejęcia wyspy i
zmienienia jej w kastowe miasto-państwo, gdzie gdy nie jesteś
szlachtą, jesteś nikim. Temat surogatek odchodzi na bok, ustępując
miejsca fantastycznej, acz naciąganej wizji dziewcząt z Aukcji
będących Strażniczkami wyspy. Tylko dla mnie brzmi to trochę...
naiwnie? dziwnie?
Jednak
pomimo fantastycznej otoczki i zżycia z żywiołami przyrody (nasza
bohaterka oczywiście jako jedyna ze wszystkimi czterema) Biała
róża to wciąż dystopia gęsto czerpiąca z Igrzysk
śmierci. Lucien-Cinna, nieśmiertelny, powoli krystalizujący się
trójkąt miłosny, pociąg wiozący kandytatki do Klejnotu niczym
collinsowy pociąg do Kapitolu - wciąż nie brak tych motywów.
Wreszcie rozpoczyna się partyzancka walka z arystokracją, która na
celu ma... zburzenie murów, ale przecież kastowość nie jest
definiowana przez mury. Po wielu latach jest raczej zakorzeniona w
umysłach mieszkańców Samotnego Miasta i zburzenie murów nic nie
da. Wciąż czekam na to, aż Czarny Klucz wreszcie to zrozumie.
Biała
róża to kontynuacja Klejnotu, który z kolei
jest pracą magisterską. Nie dziwię się więc, że pisząc w taki
sposób magisterkę o powieściach Young Adult, autorka wrzuciła do
niej wszystkie te wyświechtane motywy, o których często czytamy.
Zaskoczeniem były surogatki, których temat jednak odchodzi w cień.
Paradoskalnie, Biała róża to dobra kontynuacja na
podobnym poziomie co Klejnot, unikająca klątwy drugiego
tomu, który zazwyczaj jest mniej ciekawy -- chociaż mnie akurat
mroczne intrygi Diuszesy podobały się bardziej niż gnająca akcja,
aczkolwiek i dobrą akcją nie pogardzę. Przez całą powieść coś
się dzieje, a dobrą połowę zajmuje ucieczka, która w terenie
naszpikowanym arystokracją i ich ochroną nie jest łatwa.
Tak
jak uciekinierom, tak i czytelnikom nie dane jest odetchnąć ani
chwili - najpierw ucieczka, potem realizacja ryzykownego planu, w
ramach którego wiele osób może zginąć. Zaskakuje też obecność
Garneta obracającego się przeciwko swojej kaście, który w końcu
ma swoje kilka chwil i daje się bliżej poznać. Ale najbardziej
zaskakuje zakończenie -- mimo że Biała róża to
średnia powieść i nie ukrywam, że mocno schematyczna, to końcówka
wbija w fotel i po prostu zmusza do czekania na ostatni tom.
Biała
róża Amy Ewing to typowe Young Adult z silną bohaterką,
trójkątem miłosnym (który być może tylko ja widzę) i rewolucją
powoli kształtującą się w tle. Miałam niestety płonne nadzieje,
że, cytując recenzję poprzedniego tomu, autorka nie pójdzie w
kierunku rebeliantów i zmiany systemu sprawowania władzy, gdzie
oczywiście Violet będzie grała pierwsze skrzypce. Zabawne, jak
dobrze udało mi się przewidzieć ciąg dalszy! A najzabawniejsze
jest to, że wszystkie mankamenty dostrzega się już po lekturze --
w trakcie czytania liczy się tylko to, co się dalej stanie; czy
wszyscy przeżyją? czy uda się im? gdzie się ukryją? Dopiero
potem, gdy emocje opadną -- a trzeba przyznać, gnająca akcja w
trakcie ucieczki nie daje odetchnąć -- można dopiero dostrzec
wszystkie te schematy.
Czy polecam? Jeśli Klejnot przypadł wam do gustu, jak najbardziej. Drugi tom trzyma poziom, ale to nie znaczy, że unika schematów.
Czy polecam? Jeśli Klejnot przypadł wam do gustu, jak najbardziej. Drugi tom trzyma poziom, ale to nie znaczy, że unika schematów.
Recenzja
we współpracy z wydawnictwem Jaguar
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz