czwartek, 31 marca 2016

„Niezwyciężony” Sherrilyn Kenyon

Sympatyczna i pełna zombiaków Nieskończoność sprawiła, że chętnie sięgnęłam po kontynuację przygód czternastoletniego Nicka Gautiera, wokół którego zaczęły dziać się niebezpieczne rzeczy, jakby cały świat sprzysiągł się, by uprzykrzyć mu życie. Wciąż jednak ta seria to dla mnie skok na głęboką wodę, co powoduje ambiwalentne uczucie: bo z jednej strony Nick mnie zauroczył, a z drugiej niewielkie niedopowiedzenia w fabule, będące jasne dla osób wcześniej znających powieści Kenyon, zaczynają powoli irytować.

Nie zrozumcie mnie źle: Nick jest tak uroczy i czarujący, że nie sposób oprzeć się jego sarkastycznym tekstom i nieustającemu humorowi. Uwielbiam lekkie przygodówki, gdzie liczy się tylko akcja, gdzie nie brak humoru i sympatycznych, wesołych postaci - a taką właśnie są Kroniki Nicka. Książkę pochłania się jednym tchem, to tzw. page turner, gdzie liczy się tylko to, by nieustannie przewracać kartki, nie odrywać oczu od liter i nie móc doczekać się rozwiązania akcji. Czyli po prostu Niezwyciężony, tak jak i Nieskończoność, to miła rozrywka. 

Problem tkwi w tym, że coraz więcej tam nawiązań do serii właściwej i do samego świata stworzonego przez Sherrilyn Kenyon. Przyszłość Nicka jest już napisana, my jedynie poznajemy jego przeszłość w formie spin-offu. Jednak ma to jeden jedyny plus dla osób nieznających innych serii Kenyon: można lepiej wczuć się w położenie Nicka, który też nie wie, co go czeka w przyszłości. Zastanawia mnie jednak pewien paradoks - Sherrilyn Kenyon wcześniejsze serie napisała dla raczej starszych czytelników, podczas gdy spin-off o młodości Nicka jest raczej dla młodszych, którzy tego puszczania oka do Czytelnika nie zrozumieją. Choć przyznać trzeba, że autorka stara się włożyć w usta bohaterów jako-takie wyjaśnienie co, jak i dlaczego, wychodzi to jednak mocno średnio.

A w Niezwyciężonym dzieje się sporo: chociaż przeżył ataki zombie, kłopoty nadal nie opuszczają Nicka Gautiera. Nowy dyrektor go nienawidzi, a dopiero co zatrudniony trener nie dość, że zachowuje się dziwacznie, to kryje w sobie coś mrocznego. I szantażuje Nicka, zmuszając go do nietypowej kradzieży, która łączy się z nowo odkrytym przez chłopaka światem demonów.
W międzyczasie, w nowej, dobrze płatnej pracy swojej mamy, Nick zdobywa nowego znajomego, Grima. Dokładniej: Grim Reapera, czyli... Śmierć.

Kroniki Nicka są serią lekką i przyjemną, z gamą sympatycznych postaci i okraszoną dużą dawką humoru -- niewiele wątków jest tutaj w stu procentach poważnych -- jednak niewyróżniającą się. W dodatku momentami niezrozumiałą, bo choć autorka stara się przybliżyć zasady świata, i tak trudno jest poukładać je w głowie, a nie każdy ma obok osobę znającą twórczość Kenyon i tłumaczącą meandry jej uniwersum na życzenie, jak ja.

Przypuszczam jednak, że będąc weteranem powieści młodzieżowych wymagam zbyt wiele, bo i bez znajomości tych wszystkich zawiłości sam wątek nadrzędny bawi niesamowicie i po prostu daję rozrywkę. Patrząc oczami młodszego Czytelnika, bo do takich Kroniki Nicka są przeznaczone, to świetna seria: pełna dziwacznych przygód, niebezpieczeństw, które główny bohater musi pokonać, z obowiązkową domieszką fantastyki zawsze urozmaicającą lekturę. 


Recenzja we współpracy z wydawnictwem Jaguar :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...