Sympatyczna
i pełna zombiaków Nieskończoność sprawiła, że
chętnie sięgnęłam po kontynuację przygód czternastoletniego
Nicka Gautiera, wokół którego zaczęły dziać się niebezpieczne
rzeczy, jakby cały świat sprzysiągł się, by uprzykrzyć mu
życie. Wciąż jednak ta seria to dla mnie skok na głęboką wodę,
co powoduje ambiwalentne uczucie: bo z jednej strony Nick mnie
zauroczył, a z drugiej niewielkie niedopowiedzenia w fabule, będące jasne dla
osób wcześniej znających powieści Kenyon, zaczynają powoli
irytować.
Nie
zrozumcie mnie źle: Nick jest tak uroczy i czarujący, że nie
sposób oprzeć się jego sarkastycznym tekstom i nieustającemu
humorowi. Uwielbiam lekkie przygodówki, gdzie liczy się tylko
akcja, gdzie nie brak humoru i sympatycznych, wesołych postaci - a
taką właśnie są Kroniki Nicka. Książkę pochłania się jednym
tchem, to tzw. page turner, gdzie liczy się tylko to, by
nieustannie przewracać kartki, nie odrywać oczu od liter i nie móc
doczekać się rozwiązania akcji. Czyli po prostu Niezwyciężony,
tak jak i Nieskończoność, to miła rozrywka.
Problem
tkwi w tym, że coraz więcej tam nawiązań do serii właściwej i
do samego świata stworzonego przez Sherrilyn Kenyon. Przyszłość
Nicka jest już napisana, my jedynie poznajemy jego przeszłość w
formie spin-offu. Jednak ma to jeden jedyny plus dla osób
nieznających innych serii Kenyon: można lepiej wczuć się w
położenie Nicka, który też nie wie, co go czeka w przyszłości.
Zastanawia mnie jednak pewien paradoks - Sherrilyn Kenyon
wcześniejsze serie napisała dla raczej starszych czytelników,
podczas gdy spin-off o młodości Nicka jest raczej dla młodszych,
którzy tego puszczania oka do Czytelnika nie zrozumieją. Choć
przyznać trzeba, że autorka stara się włożyć w usta bohaterów
jako-takie wyjaśnienie co, jak i dlaczego, wychodzi to
jednak mocno średnio.
A w Niezwyciężonym dzieje się sporo: chociaż
przeżył ataki zombie, kłopoty nadal nie opuszczają Nicka
Gautiera. Nowy dyrektor go nienawidzi, a dopiero co zatrudniony
trener nie dość, że zachowuje się dziwacznie, to kryje w sobie
coś mrocznego. I szantażuje Nicka, zmuszając go do nietypowej
kradzieży, która łączy się z nowo odkrytym przez chłopaka
światem demonów.
W
międzyczasie, w nowej, dobrze płatnej pracy swojej mamy, Nick
zdobywa nowego znajomego, Grima. Dokładniej: Grim Reapera, czyli...
Śmierć.
Kroniki
Nicka są serią lekką i przyjemną, z gamą sympatycznych postaci i
okraszoną dużą dawką humoru -- niewiele wątków jest tutaj w stu
procentach poważnych -- jednak niewyróżniającą się. W dodatku
momentami niezrozumiałą, bo choć autorka stara się przybliżyć
zasady świata, i tak trudno jest poukładać je w głowie, a nie
każdy ma obok osobę znającą twórczość Kenyon i tłumaczącą
meandry jej uniwersum na życzenie, jak ja.
Przypuszczam
jednak, że będąc weteranem powieści młodzieżowych wymagam zbyt
wiele, bo i bez znajomości tych wszystkich zawiłości sam wątek
nadrzędny bawi niesamowicie i po prostu daję rozrywkę. Patrząc
oczami młodszego Czytelnika, bo do takich Kroniki Nicka są
przeznaczone, to świetna seria: pełna dziwacznych przygód,
niebezpieczeństw, które główny bohater musi pokonać, z
obowiązkową domieszką fantastyki zawsze urozmaicającą lekturę.
Recenzja we współpracy z wydawnictwem Jaguar :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz