Piękną katastrofę przeczytałam, ale nie pokochałam - chociaż niewątpliwie wciągała i zapewniała rozrywkę i emocje (niekoniecznie zawsze pozytywne), to jednak nie była niczym nowym, jedynie odklepaniem starego, dobrego schematu on, ona i problemy.
Chodząca katastrofa to dokładnie ta sama opowieść, jednak opowiedziana z perspektywy mężczyzny, czyli Travisa - i jestem w szoku, bowiem jego spojrzenie na wydarzenia między nim i Abby jest... o wiele ciekawsze!
To
nadal nie jest powieść, którą polecałabym komuś chcącemu
czegoś więcej prócz łatwej rozrywki. Nadal jest prosta, z wciąż
irytującą Abby i wiecznymi podchodami. W recenzji Pięknej
katastrofy już mówiłam, co sądzę o samej w sobie
historii - jest trochę niedopracowana, momentami wydaje się wręcz
nierzeczywista, a bohaterowie są jedynym, co sprawia, że czyta się
z pewnym zaciekawieniem. Ta historia się nie zmieniła, jest
zupełnie taka sama, jednak z perspektywy Travisa, a to oznacza, że
mamy wgląd w to, czego nie dostrzegała Abby.
Jest
wiele scen, w których Abby nie brała udziału - książka dzięki
temu jest obszerniejsza i pozwala lepiej zrozumieć zachowanie
Travisa. Jego rozmowy z Mare i Shepleyem, jego rozterki dotyczące
Gołąbka, jego starania się, by pokazać się Abby z jak najlepszej
strony, jego spotkania z rodziną, jego emocje, gdy Abby spotykała
się z kimś innym - w Chodzącej katastrofie jest
wszystko. Pokazuje nam tę drugą stronę związku, która jest z
stanie dla dobra partnera zrezygnować ze... wszystkiego.
Travis
to lepszy narrator - choć nie brak tutaj emocjonalnych rozterek,
jest ich zdecydowanie mniej niż w przypadku kobiecej perspektywy.
Jamie McGuire starała się odtworzyć taki męski styl myślenia, z
wulgaryzmami, brudnymi myślami, szorstki i ostry. Całkiem nieźle
się to udaje i bardzo dobrze sprawdza, bo chociaż jest to dokładnie
ta sama historia - którą, przykładowo, ja poznałam i zaraz
zabrałam się za drugi tom, czyli dokładnie to samo - to
przedstawiona innym stylem, z innej perspektywy,
Ciekawym
zabiegiem było również rozwinięcie zakończenia - poznajemy losy
Abby i Travisa paręnaście lat po zakończeniu Pięknej
katastrofy. Chodząca katastrofa, oprócz spojrzenia
oczami drugiej osoby, jest również czymś w rodzaju rozbudowanej
wersji pierwszego tomu. Odniosłam wrażenie, że dzieje się dużo
więcej, że dowiadujemy się więcej, widzimy więcej sekretów -
opowiedziana słowami innego bohatera, historia ta wydaje się
zupełnie inna!
Chodząca
katastrofa to lepsze, ciekawsze i bardziej emocjonujące
spojrzenie na wzloty i upadki Abby i Travisa. Teoretycznie ta sama
historia, w praktyce - negatywne emocje i wieczna irytacja całkowicie
zniknęły, gdy tylko głos zabrał Travis. To ta lepsza połówka.
Jeśli macie wybór między Piękną katastrofą i Chodzącą
katastrofą, nie wahajcie się i sięgnijcie najpierw po męski
punkt widzenia: jest tak samo emocjonujący, historia się nie
zmienia, a oszczędzicie sobie dużo irytacji.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Albatros! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz