Odrobina magii jeszcze nikomu nie zaszkodziła... chyba że jest się nieco roztrzepaną nastolatką, która postanawia rzucić czar miłosny. A one nigdy nie kończą się dobrze, o czym przekonuje się protagonistka Kronik Jaaru, czyli Kate Hallander. Jedno nieumyślne zaklęcie pociąga za sobą lawinę wydarzeń, o których Kate nawet się nie śniło.
Kate
jest zwyczajną nastolatką, chodzi do szkoły, ma przyjaciółkę i
nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić. Do czasu aż jej
ciotka dziwnie reaguje na jej wspomnienie o nietypowym sklepie, a
dziewczyna właśnie tam dostaje w prezencie tajemniczą księgę zaklęć, w której znajduje wspomniany już czar miłosny i
bagatelizując całą sprawę, wykonuje go. Ale efekty są całkowicie
odwrotne od zamierzone, Jonathan zaczyna spotykać się z jej
przyjaciółką, a Kate... otwiera portal do innego, magicznego
świata.
Fion
z kolei nigdy nie dogadywał się z ojcem, a kłótnie między nimi
są na porządku dziennym. Dlatego młody fer ucieka z domu, by za
wszelką cenę odnaleźć swoją czarownicę — bo fery od zawsze
tworzyły duety z czarownikami — i w taki sposób uczyć się
wyższej, ciekawszej magii. Okazuje się jednak, że cena jaką
przyjdzie zapłacić Fionowi, jest ogromna, bo sprowadza
niebezpieczeństwo na cały magiczny i ludzki świat.
Świat
stworzony przez autora czerpie z wielu źródeł, ale jest bardziej
baśniowy niż fantastyczny: mamy fery, które są stworzeniami
podobnymi elfom, mamy jednorożce i gigantyczne osiodłane motyle,
nimfy, którym nie należy ufać czy bezlitosne potwory. W ten świat
wprowadzona zostaje Kate, bez żadnego przygotowania trafia w sam
środek magicznej krainy zwanej Jaarem. Zauważyłam jednak, że i
świat ludzi, i Jaar mają wiele wspólnego, przez co Kate i Fion
zaczynają się dobrze rozumieć; w obu przypadkach mamy konflikty na
linii dorośli — młodzież, co łączy ze sobą młodą czarownicę
i fera.
Zastanawia
mnie natomiast jedna sprawa — w pewnym momencie, na skutek
nieszczęśliwego zbiegu okoliczności, Kate zostaje aresztowana za
zaatakowanie nauczycielki. Bez żadnych twardych dowodów
świadczących o jej udziale w sprawie, zostaje zatrzymana w areszcie
policyjnym (z czego szybko się wyplątuje, ale nie o to chodzi). Nie
znam się na brytyjskim systemie sprawiedliwości, ale wątpię, by
nie istniało tam prawo domniemanej niewinności (nie było zresztą
dowodów jednoznacznie wskazujących, że to Kate), ani żeby
niepełnoletnia osoba mogła bez żadnego opiekuna przebywać w
areszcie. Mogę się mylić, jednak był to jedyny element, który
budził moje wątpliwości. Bo jednak cała historia, choć
uproszczona i oparta na prostym, znanym schemacie (zwykła dziewczyna
odkrywa, że istnieje magiczny świat i sama do niego należy) była
poprowadzona logicznie i spójnie.
Kronik
Jaaru nie porównywałabym do Harry'ego Pottera, raczej
poprzestałabym na Sabrinie: Nastoletniej czarownicy połączonej z
baśniami (i Podróżą Jednorożca! pamięta ktoś ten film?).
Fabuła jest nieskomplikowana, ale wciągająca, z pewnością
pobudza wyobraźnię i sprawia, że z łatwością można polubić
się z bohaterami; zwłaszcza z Fionem i Kate. To właśnie oni
prowadzą nas przez fabułę i magiczne światy, które Kate dopiero
będzie poznawać. Księga luster to ciekawa przygoda nasycona magią
i baśniowością, ale zdecydowanie dla młodszych czytelników,
których chcielibyśmy na przykład zachęcić do czytania. Czuć
jednak infantylność i prostotę w całości, która wielu osobom
nie przypadnie do gustu. Ale dzieciakom spragnionym magii — już
zdecydowanie tak!
Recenzja
we współpracy z wydawnictwem Czwarta Strona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz