Mam
ogromną słabość do umieszczania akcji w dziewiętnastowiecznym
Londynie. Pełnia szczęścia jest wtedy, kiedy do tych właśnie
czasu i miejsca akcji doda się magię, a najlepiej wplecie w
miejski, londyński klimat, wpasuje tak, że nie będzie ona czymś
ukrywanym, ale rzeczą codzienną, jak opary opium i ciemne zaułki.
Taką mieszankę czarów i Londynu przedstawia Anna Lange w
Clovisie LaFayu. Magicznych aktach Scotland Yardu, gdzie mamy i
rozliczne konwenanse, i nekromancję, i zagadki kryminalne.
Na
ulicach Londynu Anny Lange można zobaczyć nie tylko kobiety w
sukniach i kapeluszach i mężczyzn we frakach, z cylindrami na
głowach — wśród nich krążą duchy, ghule i inne nadprzyrodzone
stworzenia, których pozbyciem się zajmuje się jeden z działów
Scotland Yardu, pod kierownictwem Johna Dobsona, kinetyka. Życie
Dobsona komplikuje się, gdy przybywa do niego młodsza siostra,
Alicja, nieugięta w swojej decyzji pozostania u brata. Pojawiają
się też kolejne komplikacje w osobie syna zmarłego hrabiego
Bedford, tytułowego Clovisa LaFaya, który oprócz bycia uzdolnionym
nekromantą, ciągnie za sobą kłopoty. Ale policja metropolitarna
nie może wybrzydzać, kiedy w ich szeregach brakuje egzorcystów,
dlatego Clovis dołącza do Scotland Yardu i... zaczyna się robić
niebezpiecznie.
Clovis
LaFay. Magiczne akta Scotland Yardu to przede wszystkim trójka
wyrazistych bohaterów; wszyscy są ciekawie przestawieni, nie brak
im charakteru i porządnie zarysowanej przeszłości, zwłaszcza
Clovisa i Johna. Powieść składa się z części właściwej,
rozgrywającej się w dziewiętnastowiecznym Londynie, gdzie
Podwydział Spraw Magicznych zajmuje się... cóż, sprawami
magicznymi, a pomiędzy rozdziałami są fragmenty retrospekcji z
przeszłości Johna i Clovisa, co świetnie koresponduje z akcją
współczesną bohaterom. Nie mogę zapomnieć jednak o Alicji
Dobson, która uczęszcza na kurs pielęgniarski, w którym
najbardziej interesuje ją magia lecznicza — ale kobiety z
potencjałem magicznym w tym świecie nie są kształcone w używaniu
magii, dlatego Alicja musi porzucić swoje marzenia o nauce glyfów
do czasu aż poznaje Clovisa...
Clovis
LaFay. Magiczne akta Scotland Yardu to świetny debiut literacki
Anny Lange. Mamy ciekawie zarysowaną zagadkę kryminalną, intrygi i
rodzinne tajemnice, magię wychylającą się z londyńskich zaułków
tu i tam i przede wszystkim samo miasto, jeszcze bardziej klimatyczne
z powodu umiejscowienia akcji w XIX wieku. Fabuła nie jest
skomplikowana, a sama historia raczej klarownie przedstawiona —
trochę zaskakuje, trochę przypomina inne powieści łączące dawne
czasy z magią w taki sposób, ale koniec końców świetnie się
bawiłam podczas lektury. Powieści nie brak typowo angielskiego
humoru (który bardzo mi odpowiada), inteligentnych bohaterów i
ciekawej odmiany magii, którą oni się posługują. Cóż więcej
można wymagać od czysto rozrywkowej powieści? Bo dla mnie spełniła
swoje zadanie fenomenalnie: dała mi kilka godzin rozrywki i
sprawiła, że zakochałam się w każdym słowie. Kocham
wiktoriański Londyn, a Anna Lange wprowadziła do niego magię,
humor i Clovisa. A mnie więcej do szczęścia nie trzeba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz