Nie
przepadam za Empikiem. Pomijając już fakt, że zamiast księgarni
jest to sklep ze wszystkim i niczym, to obsługa kompletnie do mnie
nie przemawia. Ja wiem, że nie zawsze ma się taką pracę, jak się
sobie wymarzyło, ale zabawa z klientami w chowanego jest doprawdy
śmieszna! Dlatego kiedy idę kupić książki, kieruję się
kilkanaście metrów dalej do Matrasu. Przy okazji pogadam z
ekspedientem, czy warto kupić Metro 2033, jakie inne
postapokaliptyczne książki poleca i nie będę musiała szukać go,
by zapytać, gdzie co leży – on mi sam powie. Z nawiązką. Mój
kochany Matras jednak nie ma tej renomy Empiku i nie sprasza do
siebie (z uwagi na małe rozmiary z pewnością) pisarzy czy muzyków.
A Empik tak. I kiedy tylko przeczytałam, że Maja Lidia Kossakowska,
której książkę niedawno skończyłam czytać, pojawi się w
Łodzi... cóż, musiałam tam się pojawić.
wtorek, 29 kwietnia 2014
niedziela, 27 kwietnia 2014
Droga do Woodbury | Robert Kirkman & Jay Bonansinga
Etykiety: Jay Bonansinga, książka, Nastek, Robert Kirkman, The Walking Dead, wydawnictwo Sine Qua Non
Wiecie,
jak to bywa – najpierw jest pomysł. Ktoś, kto lubi pisać, ten
pomysł przelewa na papier, a jak ma szczęście albo pieniądze,
wydaje swoją opowieść w formie książki. Trafia ona do księgarń
i jeśli okaże się być dobra lub popularna (a to nie to samo) –
kupowane są prawa do sfilmowania jej. W formie serialu albo filmu,
zależy. I zazwyczaj jest to w takiej właśnie kolejności: najpierw
bestsellerowa powieść, która podbija serca czytelników, a dopiero
potem wysokobudżetowy, hollywoodzki film. Prawda? Nie zawsze. Droga
do Woodbury to książka napisana przez Roberta Kirkmana i Jaya
Bonansinga dopiero po powstaniu komiksu i serialu z uniwersum The
Walking Dead, wydawałoby się,
że w myśl powiedzenia „kuć żelazo póki gorące”. Skoro film
i komiks zarobiły sporo pieniędzy, to czemu nie wydać książki i zgarnąć jeszcze więcej gotówki?
sobota, 26 kwietnia 2014
Sto lat to za mało!
Nie
celebruję urodzin jak niektórzy, spraszając całą rodzinę i
znajomych na tort czy wyprawiając domówkę niczym z Projektu X.
Dlatego też w związku z trzecią rocznicą mojego blogowania tutaj,
nie spodziewajcie się stresującego śpiewania Sto lat!
i aut w basenie. Trzecią rocznicą! To dla mnie bardzo duża
liczba, zwłaszcza że mój nieco przygasły już na szczęście
słomiany zapał utrudniał mi stwarzanie takich wspaniałości jak
ten blog. Bywały okresy lepsze i gorsze, ale on pomimo tego wciąż
istnieje i – co więcej – ktoś go czyta! Dwa lata temu zapadła cisza
w dniu 26 kwietnia. A rok temu siedziałam i pisałam, o ile
dobrze pamiętam, test gimnazjalny z przedmiotów przyrodniczych.
Więc teraz świętujemy z przytupem!
(A
właściwie ja świętuję, i to z takich cichutkim przytupem, bo nie
lubię hałasu.)
poniedziałek, 21 kwietnia 2014
Hannibal | sezon 1
Etykiety: film, serial
Postać
dr Hannibala Lectera jest nieodzownie kojarzona z fenomenalną
kreacją Anthony'ego Hopkinsa w Milczeniu owiec. Któż
przecież nie zna genialnego psychiatry lubiącego sobie... hm,
dobrze zjeść? Zapewne nie wszyscy oglądali film – i nie dziwię
się, nie wszyscy mają nerwy ze stali, nie wszyscy muszą ze
spokojem znosić film o kanibalu – ale postać ta jest kojarzona, w
większym lub mniejszym stopniu. Trudno więc teraz wyobrazić sobie
znanego nam Hannibala w zupełnie innej, jeszcze bardziej
współcześniejszej, podzielonej na trzynaście odcinków odsłonie.
A taka adaptacja książek Thomasa Harrisa jest nie gorsza od
pełnometrażowego filmu. Tym bardziej, że twórcy do ostatniej
kropli wyciskają możliwości, które daje im podzielenie historii
na epizody. W dodatku bardzo eleganckiej historii, jeśli takiego
epitetu użyć można w stosunku do opowieści o kanibalu. Doprawdy,
połączyć morderstwa z tak niezwykle nienormalną elegancją –
albo twórcy są cholernymi geniuszami, albo w szafie ukrywają żółte
papiery. Opcji pośredniej nie uznaję.
wtorek, 1 kwietnia 2014
Marzec
Etykiety: podsumowanie
A
wiecie, co oznacza koniec marca? Bo ja wiem doskonale, tylko rok temu
jakoś skleroza mnie złapała (skleroza zwana potocznie w młodszych
kręgach Testami Gimnazjalnymi), a dwa lata temu nie było szumu,
bum!, fajerwerków i w ogóle tak jakość tyle o ile, nawet we
właściwą datę się nie wstrzeliłam. A wy dalej nie wiecie? No co
wy! Trzy latka już mam! Tfu!, to jest, blog ma trzy latka, ja
siedemnaście prawie, to spora różnica mimo wszystko. Jak ten czas
leci – jeszcze niedawno pisałam pierwszą recenzję Szeptem
Becki Fitzpatrick (nie zaglądać!, poryczałam się ze śmiechu
czytając tamte wypociny). I tak zaczęłam przeglądać sobie moje
recenzje począwszy od 26 kwietnia 2011 roku, i tak zaczęłam walić
głową w biurko z powodu swojego dawnego stylu... Więcej o tym
będzie w rocznicę, bo będę wspominała i przepowiadała
przyszłość, ale to dopiero za niecały miesiąc.
Subskrybuj:
Posty (Atom)