
Nie
przepadam za Empikiem. Pomijając już fakt, że zamiast księgarni
jest to sklep ze wszystkim i niczym, to obsługa kompletnie do mnie
nie przemawia. Ja wiem, że nie zawsze ma się taką pracę, jak się
sobie wymarzyło, ale zabawa z klientami w chowanego jest doprawdy
śmieszna! Dlatego kiedy idę kupić książki, kieruję się
kilkanaście metrów dalej do Matrasu. Przy okazji pogadam z
ekspedientem, czy warto kupić Metro 2033, jakie inne
postapokaliptyczne książki poleca i nie będę musiała szukać go,
by zapytać, gdzie co leży – on mi sam powie. Z nawiązką. Mój
kochany Matras jednak nie ma tej renomy Empiku i nie sprasza do
siebie (z uwagi na małe rozmiary z pewnością) pisarzy czy muzyków.
A Empik tak. I kiedy tylko przeczytałam, że Maja Lidia Kossakowska,
której książkę niedawno skończyłam czytać, pojawi się w
Łodzi... cóż, musiałam tam się pojawić.