czwartek, 31 stycznia 2013

„Córka żywiołu”; Leigh Fallon

CÓRKA ŻYWIOŁU, Leigh Fallon

Megan Rosenberg przeprowadza się do Irlandii i nagle wszystko zaczyna nabierać sensu. Choć dorastała w Ameryce, w nowym miejscu czuje się jak w domu. W szkole poznaje wspaniałych przyjaciół i zakochuje się w tajemniczym, przystojnym Adamie DeRísie. Wkrótce jednak staje się jasne, że uczucie Megan i Adama jest naznaczone przez odwieczną moc, która ich przyciąga do siebie, ale może też doprowadzić do ostatecznej zagłady.

Celtycka magia”
Irlandia. Celtycka mitologia. Żywioły. Nie o tym myśli Megan, kiedy przeprowadza się po raz kolejny do nowego miasta, ba!, kontynentu. Ona i jej ojciec chcą zacząć wszystko od nowa, po tragicznej śmierci matki. Ojciec bardzo to przeżywał i trudno było mu wytrzymać w jednym miejscu więcej niż rok. Przez to Megan nie ma koleżanek, bo i nie była w jednym miejscu dostatecznie długo, by się zaprzyjaźnić. Kiedy więc przyjeżdża do małego miasteczka w Irlandii, jest pełna obaw, ale one niedługo się rozwieją...
Bowiem Megan czuje się tam jak w domu. Nawet lepiej niż w domu w Ameryce! Kiedy zaczyna uczęszczać do miejscowego liceum, po raz pierwszy tak szybko zdobywa przyjaciół i życie towarzyskie. To jeszcze nie koniec! Megan zakochuje się w tajemniczym Adamie, który nie ma zbyt dobrej opinii wśród sąsiadów – mówią coś o klątwach i magii, ale dziewczyna nie bierze sobie tego do serca. A powinna.
W momencie, w którym okazuje się, że Megan posiada czwarty żywioł – powietrze, i wszystkie żywioły żyją w tym samym czasie, zaczyna być niebezpiecznie. Wiele ludzi bowiem nie chce dopuścić do rytuału, który przywróciłby światowi harmonię.


Teraz dotarło do mnie, że przede mną siedziało właśnie troje ludzi o niewiarygodnej mocy, ludzi, którzy mogliby zetrzeć w pył wszystko...”

To smutne, ale większość fabuły przewidziałam już w pierwszym rozdziale. Nie wiem, czy to wina ilości przeczytanych przeze mnie książek i poznaniu wszystkich utartych ścieżek, którymi poruszają się pisarze, ale akcja była prawie do bólu przewidywalna. Prawie, bo jednak temat żywiołów nie był poruszany w wielu książkach tego gatunku, a i celtycka mitologia to rzadkość w romansach paranormalnych. Dziewczyna przyjeżdża do małego miasteczka w Irlandii (to takie oczywiste), spotyka tajemniczego kolesia (jak zawsze), koleś przestaje być niedostępny, i jest miłość. Ot, norma.
Bohaterowie mają ciekawe charaktery, bardzo różnorodne i chyba to jest największym plusem „Córki żywiołu”. Megan to twarda, uparta osóbka, potrafi postawić na swoim i nie mdleje za każdym razem, kiedy Adam chociażby na nią spojrzy. Jest trochę skryta, ale kiedy się zaprzyjaźni, potrafi być świetnym towarzyszem. Rodzina DeRísów wbrew stereotypom nie ma na sobie żadnej klątwy i nie praktykuje czarnej magii, chociaż ich umiejętności można by nazwać czarami. Adam jest sympatyczny i przemiły dla wszystkich, jego siostra również, w dodatku fantastyczna z niej przyjaciółka, a jego brat... cóż, może jest trochę wybuchowy, ale potrafi przyznać się do błędu. Nie są wcale tacy straszni! :)
Od strony technicznej... ciężko mi cokolwiek powiedzieć. Książka napisana została prostym, przystępnym językiem, jak większość romansów paranormalnych, i nie wychyla się poza normę. Jest dobrze, standardowo, ale mogło być lepiej. Graficzna strona jest bardzo dobra, literki mają odpowiedni rozmiar i łatwo się je czyta, nie wyglądają jak maczek :) Okładka również jest pomysłowa i szczerze mówiąc, głównie ona i tematyka celtycka przyciągnęły mnie to tej pozycji.
Najgorsze było moim zdaniem to, że autorka potraktowała główny i trzymający wszystko „w kupie” wątek po macoszemu! Leigh Fallon skupiła się na niebezpieczeństwie związku Megan i Adama, na ich zauroczeniu, przeszłości i zwykłych, codziennych sytuacjach – szkoła, kolacja z ojcem, zwykłe rzeczy. Niewiele mówi o żywiołach. A przecież można było to tak bardzo rozwinąć! Tyle rzeczy o tym napisać!
Dobre czytadło – tak mogę to nazwać. Nie nudziłam się, czytając, chociaż przewidywałam akcję. Pod względem technicznym i fabularnym, oceniałabym ją jako „średnia”. Nie sądzę, by ta historia była dość ciekawa i wciągająca, ani miała kolejne, dobrze sprzedające się tomy. Nawet pomimo tego, że ma w sobie pewien urok. Aczkolwiek to tylko moje zdanie, i rozumiem, że są różne gusta. Jeśli macie ochotę na coś wyższych lotów, co was zaskoczy, nie sięgajcie po „Córkę żywiołu”. Ale jeśli nie macie już co czytać, chcecie się odmóżdżyć i na dobre kilka godzin przenieść się do tętniącej magią Irlandii – ta lektura powinna być dla was.

3 komentarze:

  1. No nie wiem, chyba się jeszcze zastanowię czy po nią sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak wpadnie w moje ręce to chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem przekonana, ale może kiedyś dam szansę książce... Przewidywalna? To pewnie i mnie nie zaskoczy specjalnie...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...