Gdy dwudziestoletnia Wiktoria zostaje zamordowana, zaczyna nowe życie. Dosłownie. Trafia do piekielnego Los Diablos, gdzie dostaje intratną posadę diablicy. Jej zadaniem jest targowanie się o dusze zmarłych, czyli potencjalnych nowych obywateli Piekła. Jednak Wiktoria nie potrafi pogodzić się ze swoją przedwczesną śmiercią, dlatego ciągle wraca na ziemię. Postanawia też zawalczyć o miłość swojego życia i... wybrać między przystojnym diabłem Belethem a śmiertelnikiem Piotrem. Ja, diablica to wybuchowa mieszanka dwóch rzeczywistości - ziemskiej i piekielnej; to również korowód barwnych postaci, takich jak neurotyczna Śmierć, narcystyczna Kleopatra (tak, TA Kleopatra) czy diaboliczny Azazel, którego plan przewiduje zdobycie władzy nad całym światem piekielno-niebiańskim. Pisarka umiejętnie korzysta z dobrze znanych, popkulturowych tematów, odświeża je i bawi się nimi. Łącząc najlepsze cechy romansu, kryminału i powieści fantasy, stworzyła pełną humoru i - mimo kontrowersyjnego tematu śmierci - delikatnie zmysłową książkę.
„Mimo
że jest martwa, nadal żyje”
Tu
reklama, tam reklama, szybki wypad do Empiku, pół godzinki i już
mam „Ja, diablicę” w łapkach. Jako miłośniczka aniołów,
demonów i diabłów wszelakich, chyba zgrzeszyłabym, nie czytając
tej książki. Tym bardziej, że to nie moje pierwsze spotkanie z
Katarzyną Bereniką Miszczuk – miałam okazję zapoznać się z
„Wilkiem” i „Wilczycą” autorstwa tej młodej pisarki i mimo
że książki nie powalały na kolana, to bardzo mi się spodobały.
A napisane zostały w wieku 15 lat, to niemały wyczyn! Krótko
mówiąc, byłam pozytywnie nastawiona do tej pozycji – i z równie
pozytywnym nastawieniem czytałam epilog :) Ale od początku:
Wiktoria
Biankowska zostaje zamordowana podczas powrotu z imprezy i... trafia
do Piekła. Takiego Piekła z prawdziwego zdarzenia – urzędu!
Chodząc od drzwi do drzwi, podpisując dziwne dokumenty i jedząc
jabłka, Wiktoria dowiaduje się, że umarła, trafiła do Los
Diablos, zostaje diablicą na okres 666 lat, niedługo rozpoczyna
pracę i zyskała nadnaturalne moce. I na dodatek zdobyła
zainteresowanie przystojnego diabła Beletha.
Jednak
Wiktoria nie chce być martwa! Co z jej bratem? Co z jej ukochanym
Piotrusiem?! Postanawia walczyć o miłość i mimo że jest martwa,
nadal żyje, co prowadzi do wielu, wielu problemów w Niższej
Arkadii. Poczynając od próby zabójstwa Piotrusia, przez strajki
pod rezydencją Szatana i przyjaźń z wybuchową Kleopatrą, po
wysyłanie bandziorów do psychiatryka i wycieczki po całym świecie
w poszukiwaniu osób z Iskrą Bożą – mocą mogącą zabić nawet
najsilniejszych diabłów. Na dodatek, wszystko to przedstawione z
ironicznym humorem!
A
Azazel, jak to on, ma niezły ubaw, obserwując wszystkie te kłopoty.
„- To nikt nie chce iść do Nieba? - nie mógł w to uwierzyć.- Skarbie - posłałam mu swój najpiękniejszy uśmiech - nikogo nie podniecają wspólne śpiewy i trzymanie się za ręce.”
Pierwsze,
co się narzuca, kiedy myślę o „Ja, diablicy” to HUMOR! Ta
książka potrafi naprawdę rozbawić, nieraz śmiałam się podczas
lektury. Zwłaszcza, że jestem miłośniczką dużych ilości
ironicznego humoru. Kto wygrał ze Śmiercią? Czemu lepiej iść do
Piekła? Odpowiedzi na te pytania są niezwykłe. Katarzyna Berenika
Miszczuk stworzyła całkiem inną koncepcję Piekła i chyba wiele
osób wolałoby Los Diablos, gdzie pełno plaży nudystów, modne
ciuchy pojawiają się na pstryknięcie palcem, dostajecie za darmo
odpowiadającą wam rezydencję... Normalnie Raj – jeśli można
tak rzecz o Niższej Arkadii.
Jeśli
zaś chodzi o bohaterów... Większość jest świetnie. Wiktoria
czasem drażni swoim zachowaniem, ale darujmy dziewczynie, nagle ją
zamordowano, trafiła do Piekła – miała traumatyczne przeżycia.
Beleth z kolei, przystojny diabeł zauroczony nową diablicą, trafi
w serce nie tylko Wiktorii, ale i wielu czytelniczek ;) Azazel to
chyba mój ulubieniec, bo mimo że wciąga w kłopoty wielu znajomych
i zakłada dziwaczne sekty, to lubię takich szaleńców jak on. Nie
jest wcale taki zły, może tylko ma problem z samooceną... I
powinien sobie odpuścić kilka pomysłów. I ostatnia postać, o
której wspomnę: Piotruś (ugh!). Nikt nie denerwował mnie bardziej
od niego. Maminsynek, ofiara losu, ciamajda i „kocham cię” nie
umie nawet powiedzieć. Po cichu liczyłam, że Beleth wykona swój
plan, ale nieee. Ale chyba w każdej książce powinna być taka
postać, której się nie lubi. Tak dla kontrastu.
„Ja,
diablica” to pozycja, przy której nie sposób się nudzić. Gdybym
miała jakąś skalę ocen, dałabym szóstkę bez zbędnego namysłu.
Powieść wciąga i potrafi rozweselić i odprężyć. Jeszcze nigdy
nie miałam takich napadów śmiechu podczas czytania. Polecam! :)
Co
następnym razem wymyśli Azazel? Czy Wiktoria przypomni sobie
Beletha i resztę piekielnej zgrai? Odpowiedzi znajdziecie w kolejnej
części tej fascynującej opowieści – „Ja, anielica”. :)
*
Oj,
zasiedziało mi się. Od nowego roku przeczytałam sporo książek,
jednakże jakoś nie napisałam recenzji. Obudziło się we mnie
zwierzę – leniwiec pospolity :) Lecz nastała wiosna, ptaszki
śpiewają, szablon zmieniony (a nagłówek już niedługo zmienię),
a 10 marca ma być już gorąco, więc lecimy z tym koksem! Nie mogę
pozwolić blogowi, do którego jestem tak bardzo przywiązana, by
porósł pajęczyną :)
W
planach mam recenzje filmu Hobbit: Niezwykła Podróż, który
naprawdę mi się podobał, chociaż od 3D rozbolały mnie oczy. I
może jakieś anime na dodatek. :)
PS
Był, jest, będzie ktoś w VIII LO im. A. Asnyka w Łodzi? To liceum
jest u mnie na pierwszym miejscu, a najprawdopodobniej będę tam
szła sama i trochę się boję :3
Niestety, ja bardziej idę w stronę Polubidy i XXXI LO, więc Cię nie wspomogę:)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam zamiar przeczytać. O ile znajdę ją w bibliotece, bo do kupienia mam inne powieści. Hmm, jesteś w tym samym wieku, co ja :) Niestety, nie mieszkam w Łodzi, więc nie będę z Tobą chodziła do szkoły. A szkoda, miałabym od kogo pożyczać książki ;) Patiiiii
OdpowiedzUsuńOjejcia <3 Azazel, Wiki , Beleth <3 kocham tę książkę ^^
OdpowiedzUsuńCo do liceum, zupełnie nie moje rejony, więc nie wiem xd
i we mnie też się leniwiec obudził ! widzisz xd
Uwielbiam tę serię! Sama autorka jest przesympatyczna, co sprawia, że całość pokochałam jeszcze bardziej :)
OdpowiedzUsuńHm... Łódź to nie moje rejony, ale nie patrz na znajomych - ja poszłam sama i uważam, że stało się nie najgorzej. Jestem zadowolona z wyboru, chociaż myślę, że mogłoby być lepiej.
OdpowiedzUsuńA co do książki - czytałam i całkiem niezła ;)