Oto Dreszcz! Rock N' Roll is Not Dead! Keith Richards na osiedlu Tysiąclecia? Why not?! Rychu Zwierzchowski wiedzie żywot pasożyta-luzaka - sex drugs and rock n’roll. Pije, pali, gra na streecie i usilnie stara się nie znaleźć poważnej, regularnej pracy. Utrzymuje go córka, która co jakiś czas dba o uzupełnienie jego finansowych potrzeb.
Całe życie „Dreszcza” to koncerty i AC/DC ponad wszystko.
Są przyjaciele i wrogowie, choć tych drugich rzecz jasna więcej. Aż pewnego dnia „Dreszcz” obrywa piorunem i... zyskuje nowe super moce. Tylko czy to coś zmienia?
Jak to u Ćwieka bywa - muza głośno ryczy, a każda strona wali po uszach siłą decybeli. Tak było w „Kłamcy”, tak jest w „Dreszczu”. I dobrze.
Recenzję można znaleźć, klikając na obrazek:
"Z zadowoleniem stwierdzam, że zmienił się mój punkt widzenia w sprawie polskich książek. Kiedyś nie dotknęłabym żadnej polskiej powieści, a co dopiero przeczytała." - miałam dokładnie tak samo, kiedyś w ogóle nie tykałam polskich książek. A jak zaczęłam, to teraz... nie mogę się oderwać!
OdpowiedzUsuń