PREMIERA JUŻ 4 KWIETNIA!
W mieście leżącym w Lovercraft, panują Opiekunowie a wielka Maszyna kręci się po ulicach, obracając w popiół z ich rozkazu jakikolwiek opór. Necrovirus jest przyczyną epidemii szaleństwa w Lovercraft, siły i okrucieństwa kreatur, które nocami nawiedzają ulice oraz wszystkiego, co liderzy miasta uznają za Heretyckie – powstałe z wierzeń w magię i czarnoksięstwo. A Aoife Grayson z dnia na dzień ma coraz mniej czasu.Rodzina Aoife Grayson jest unikatowa, w najgorszy możliwy sposób – każde z nich, wliczając jej matkę i starszego brata Conrada, w dniu swoich 16-nastych urodzin oszalało. A teraz, wychowanka stanu i jedyna dziewczyna w Szkole Maszyn, próbuje udowodnić, że jej los może być inny.Źródło: paranormalbooks.pl
„Mechaniczne serce”
W Lovecraft nie ma księżniczek, książąt na białych rumakach czy wróżek. Nie ma elfów, króliczych nor, czarów, czarnoksięstwa i magii. Są za to potężne maszyny, silniki parowe, monumentalne mosty i twardo stąpający po ziemi mieszkańcy państwa. Jedynie osoby zarażone tajemniczym nekrowirusem wpadają w obłęd i odstają od społeczeństwa. Uznawani są po prostu za niewartych uwagi szaleńców, choć wiele osób boi się ich – wszakże mogą kogoś zarazić wirusem. W takim miejscu przychodzi żyć Aofie Grayson, głównej bohaterce powieści „Żelazny Cierń” pióra amerykańskiej pisarki Caitlin Kittredge.
Wielkimi krokami zbliżają się szesnaste urodziny Aofie; każda dziewczyna cieszyłaby się z tego powodu, jednak nie Aofie. Nad jej rodziną wisi swoista klątwa – w dniu ukończenia szesnastu lat przebudza się uśpiony we krwi Graysonów nekrowirus i wpędza ich w obłęd. Takim sposobem uznawani są przez wszystkich za szaleńców, a Aofie zostaje niecałe dwa tygodnie racjonalnego myślenia. Niedługo potem okazuje się, że wizja nieuchronnego szaleństwa nie jest największym problemem panny Grayson. Zaszyfrowany list od brata jest dopiero początkiem ogromnych kłopotów, w jakie wpakowuje się Aofie, wyruszając mu na ratunek. A wszystko utrzymane jest w klimacie steampunku i ze sporą domieszką H.P. Lovecrafta.
Odkąd pierwszy raz zobaczyłam wstępną okładkę „Żelaznego Ciernia”, zaintrygowała mnie. Opis był równie ciekawy, a i steampunk mnie zachęcał. Więc kiedy porwałam w moje szpony tę pozycję, rozsiadłam na łóżku i otworzyłam na pierwszej stronie, wpadłam w Lovecraft. Zupełnie jak Alicja do króliczej nory, z zabronionej w tamtej rzeczywistości książki.
„Żelazny Cierń” to opowieść niezwykła i zaskakująca, choć nie posiada akcji mknącej jak tornado czy głębokiego jak Rów Mariański przesłania. By książka była ciekawa i oryginalna, by spodobała się czytelnikom, wystarczy coś ludzkiego, codziennego. To właśnie można znaleźć w powieści Caitlin Kittredge. Ucieczka przed obłędem, ratunek dla brata, przeciwstawianie się władzom – to wszystko składa się na genialną pozycję, która aż się prosi, by ją przeczytać. Dodałabym jeszcze niesamowity, mroczny klimat, mitologię Lovecrafta i steampunk. W dodatku, mimo dokładnego rozplanowania fabuły, często nachodziła mnie myśl, czy to naprawdę się dzieje, czy to tylko pierwsze objawy obłędu Aofie – ponieważ to z jej perspektywy opisywana jest ta historia.
Bohaterowie również są na wysokim poziomie. Szczególnie przewodnik Dean Harrison zyskał moje uznanie. W świecie z zakazaną magią i czarami, z zakazanymi jakimikolwiek przejawami wyobraźni, kreatywnego myślenia, on był jednym z ciekawszych heretyków. Miał naprawdę intrygującą osobowość, i oczywiście pochodzenie. To był jeden ze zwrotów akcji, które mnie całkowicie zaskoczyły. Dean nie wydaje się być godny zaufania na pierwszy rzut oka, ale po kilkunastu rozdziałach, kiedy przewodnik pomagał Aofie, całkiem zmieniłam zdanie. To jeden z ciekawszych bohaterów „Żelaznego Ciernia”. Z kolei sama Aofie była dla mnie zakoczeniem – spodziewałam się kogoś typu Katniss Everdeen z „Igrzysk śmierci”, a dostałam przyszłą panią inżynier, która wierzy w te wszystkie historie opowiadane przez władze. Choć oczywiście potem, po liście od Conrada, ignorując wszystkie znaki mówiące, że to nieodpowiednie dla grzecznych dziewczynek, wyrusza do rezydencji ojca. Ponadto wiszący nad nią obłęd sprawia, że jest również najbardziej... sympatyczną postacią. Aofie można polubić od pierwszej strony.
Nie zaskoczył mnie wątek miłosny – w końcu niewiele jest powieści młodzieżowych, w których nie ma „wielkiej miłości na śmierć i życie”. Ku mojemu zdziwieniu, wątek ten, mimo że był gdzieś tam, pośród ciągłych zwrotów akcji i niesamowitej fabuły, został ledwie liźnięty. W „Żelaznym Cierniu” nie uświadczycie ciągłego miziania się i „ochów i achów” do partnera.
„Żelazny Cierń” to bez wątpienia wciągająca i genialna książka. Nie bez wad, ale z mnóstwem zalet, które te małe niedociągnięcia wynagradzają z nawiązką. Caitlin Kittredge postarała się przy rozplanowywaniu fabuły, przez co nie była ona zagmatwana; mimo że wiele rzeczy zostało przedstawione jasno, czarno na białym, to nadal niektóre elementy są dla mnie tajemnicą. Przez całą lekturę nie potrafiłam odpowiedzieć na jedno proste pytanie: „To prawda czy obłęd?”
Z czystym sumieniem stwierdzam, że nigdy jeszcze nie czytałam takiej książki. Książki przepełnionej mrokiem, grozą i niezwykłą jak na te czasy oryginalnością. Od „Żelaznego Ciernia” trudno się oderwać, wykreowany przez Caitlin Kittredge świat ma swoje własne zasady – swoją drogą, bardzo zaskakujące – a powieść to istna uczta dla czytelnika. Polecam gorąco, a osoby, które nadal wahają się nad zakupem – premiera już 4 kwietnia – chcę uświadomić, że „Żelazny Cierń” powinien spodobać się większości osób. Nikt nie powinien się zawieść.
Za książkę bardzo, bardzo dziękuję wydawnictwu Jaguar! I mam szczerą nadzieję, że wyjazd do Włoch był udany! :)
Koniecznie muszę przeczytać!! :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zainteresowałaś tą pozycją,skoro jest tak mroczna i oryginalna to muszę koniecznie ją przeczytać, oby nadarzyła się okazja :> Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobało to porównanie do króliczej nory ;).
OdpowiedzUsuńNo i uwielbiam to, co autorka zrobiła z tą "wielką miłością" - temat był właśnie ledwo liźnięty (lubię to określenie xD) i właśnie dzięki temu, jest taki magiczny *__*
Podpisuję się pod Nadeine - książkę koniecznie trzeba przeczytać!
Mimo Twojej bardzo pozytywnej recenzji nie jestem pewna czy ta książka to coś dla mnie. Jeszcze to przemyślę :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak bardzo ci zazdroszczę, że mogłaś ją już przeczytać. Nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła ją kupić.:D
OdpowiedzUsuńNarobiłaś apetytu ;) Nie mogę się doczekać własnego egzemplarza, całe szczęście, że premiera tuż tuż ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Muszę, muszę , muszę przeczytać ! Nie ma bata xd
OdpowiedzUsuń